I stało się. „Gościnność” Angeli Merkel, a następnie próba siłowego narzucenia tysięcy całkowicie obcych cywilizacyjnie i kulturowo innym krajom unijnym spowodowała pierwszy wyłom. Czy ostatni niebawem się okaże.
Zgodnie ze starą maksymą pani Mieci z magla: skoro nie można zmienić rzeczywistości można ją przynajmniej opisać po swojemu.
Wynik brytyjskiego referendum jest faktem.
Opis po swojemu jako pierwsza zaczęła Joanna Senyszyn z LSD.
Inny, ostatnio robiący na odcinku wschodzącej gwiazdy lewactwa, niejaki Wojciech Krysztofiaks ze Szczecina, idzie dalej.
Otóż hipotetyczny rozkład Unii Europejskiej, przynajmniej w tej formie, jaką widzimy obecnie, zagraża jego zdaniem Polsce.
Niemcy nigdy nie były przyjacielem Polski. Mentalność polityczna typowego, niemieckiego obywatela, kształtowana przez programy edukacyjne i media, nie odznacza się w jakimkolwiek stopniu sympatią do języka polskiego i naszej kultury. Wzrost znaczenia sił nacjonalistycznych i nazistowskich w Niemczech czyni z tego kraju zagrożenie dla Polski. Jedynie w zintegrowanej Unii Europejskiej Niemców można utrzymać na smyczy „poprawności politycznej”. Apelując o obniżenie poziomu obecnego zintegrowania Unii, Kaczyński podejmuje więc grę na „zdjęcie kagańca z pyska niemieckiego owczarka”.
Anektując Krym, Putin dał jasno do zrozumienia wspólnocie światowej, iż nie życzy sobie żadnego NATO w swoim sąsiedztwie. Geopolityczne cele Rosjan są skierowane na odbudowę dawnej potęgi, którą imitował Układ Warszawski. Osłabienie poziomu zintegrowania Unii doprowadzi nas do sytuacji, w której „owczarek syberyjski z łatwością będzie mógł polować na nasze kaczki i kury”.
Kaczyński jest nazbyt inteligentnym politykiem, żeby nie widzieć konsekwencji wcielania w życie jego apelu o zmianę traktatu unijnego. Czy więc celowo rozpoczął grę na szkodę Polski?
https://www.facebook.com/?ref=tn_tnmn
Pan doktor nie zauważa jednak tego, co widzą dzisiaj setki tysięcy Niemców, Francuzów, Holendrów, Belgów, Włochów.
Otóż w imię ideologii społeczeństwa otwartego (zwanej dla zmyłki tu i ówdzie multikulti) walczy się z tradycją, na której wyrosła Europa.
Ne tylko z Wiarą, ale również z Rodziną.
Kościół i tradycyjna rodzina to wrogowie nr 1.
Ale o tym cichosza.
Krysztofiak przemilcza to, że dzisiejsza UE dąży do wynarodowienia ludzi.
Naród pozostając w Unii zatraci się w przeciągu jednego, góra dwóch pokoleń.
To właśnie dostrzegli Anglicy.
Już w styczniu Michael Caine nie ukrywał, co myśli przeciętny Anglik:
Istnieje teraz zastępczy rząd złożony z maniaków. I jeśli nie zajdą jakieś bardzo istotne zmiany, myślę, że powinniśmy wystąpić, bo inaczej przepadniemy.
Unią rządzą tysiące bezimiennych urzędników. Czy to w porządku?
Tak właśnie coraz częściej postrzegany jest „rząd” w Brukseli.
Nie są to jedynie wrażenia. Unijni komisarze dostarczają dowodów:
Również w tak delikatnej kwestii jak polityka uchodźców tandem niemieckich socjaldemokratów nie wyciągnął żadnych wniosków z ostatnich miesięcy zwieńczonych wczorajszym Brexitem. Nic tak bardzo nie poróżniło Unię i tak mocno nie zniechęciło doń Brytyjczyków jak właśnie kwestia imigrantów. Ale to nic, Schulz i Gabriel w „Planie” dalej plotą swoje: „Potrzebna jest jedna, wspólna (europejska) polityka azylowa oraz wspólne podejście przy przyjmowaniu uchodźców oraz imigrantów.” Ani słowa o tym, że wiele państw UE w ogóle ich nie chce przyjmować; na to po prostu nie ma niemieckiej zgody.
Podobnie dwaj panowie domagają się „wspólnej, europejskiej polityki społecznej”, a także „jednego głosu Europy w sprawach międzynarodowych”. Mówią wręcz o tym, aby „uwspólnotowić” (piękny przykład nowomowy) europejską polityką zewnętrzną. Chodzi więc o to, aby także tę prerogatywę zabrać poszczególnym państwom członkowskim. I oczywiście w tekście programowym znalazł się także postulat „prawdziwego, europejskiego rządu.” Jak widać niemieccy politycy brną na całego w bagnie ideologii, która spotyka się z coraz bardziej masowym protestem. Ale tak, jak niedawno w przypadku Polski, tak teraz w przypadku Wielkiej Brytanii, prawdziwie demokratyczne decyzje narodu są dla nich istotne tylko wtedy, gdy odpowiadają koncepcji scentralizowanej biurokracji brukselsko-berlińskiej. W przeciwnym razie wybory demokratyczne są wyrazami braku solidarności, błędami politycznymi, brakiem miłości bliźniego, są antyeuropejskie (najstraszniejszy zarzut).
Opuszczenie UE przez Wielką Brytanię, na razie deklarowane jedynie, ma o wiele większy wymiar.
To nie jest tylko decyzja o opuszczeniu ponadnarodowej organizacji, jak np. opuszczenie Ligi Narodów przez Japonię w 1933 roku.
To również przesłanie do innych Narodów.
Trzeba bowiem pamiętać słowa Margaret Thatcher:
Brytyjczycy powiedzieli NIE, ale adresatem nie jest Europa.
Adresatem jest twór biurokratyczny, uzurpujący sobie prawo kształtowania nowego człowieka bez pytania o zgodę Narodów.
Zupełnie tak, jak w 1917, albo po 1933.
A na to nie ma zgody nie tylko nad Tamizą.
Jeśli więc Unia ma przetrwać, musimy zbudować ją na nowo.
Bo ta, która jest w tej chwili, wydaje się żywcem wyrwana z dramatu Mrożka. Mamy więc, jako Naród, zasługi w demaskowaniu Unii. 🙂
Pamiętacie Tango?
I wypowiedź Artura:
Albo ten cytat, chyba nawet jest lepszy:
To właśnie antycypacja multikulturowej Unii.
Która rozłazi się sama.
Teraz, na naszych oczach.
Mrożek antycypował naszą epokę.
Kurdebalans….
24.06 2016
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Pingback: Brexit, czyli defekt mózgu - Twoje Gomunice