Bractwo Muzułmańskie (cz.II)
05/04/2012
362 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
Dokończenie analizy poświeconej obecnej sytuacji Bractwa Muzułmańskiego w świecie arabskim.
Najważniejsze ataki przeciw Bractwu w Egipcie przychodzą od muzułmanów z innych opcji. Islamscy liberałowie zarzucają mu bezideowość, strukturę wodzowską i nadmierną skłonność do gabinetowej konspiracji. Natomiast fundamentalistyczna, purytańska Partia Światłości założona przez salafistów, purytańskiego odłamu wspieranego przez Arabie Saudyjską, która niespodziewanie zajęła drugie miejsce w wyborach i to niedaleko za Bractwem, zarzuca mu uległość w sprawach muzułmańskich i opieszałość we wprowadzeniu zasad religijnych w życiu publicznym z obawy przed narażaniem się Zachodowi. Dodatkowo salafiści skarżą się, że Bractwo ich sekuje faworyzując raczej sojusze ze świecką stroną sceny, gdzie szuka sobie koalicjantów.
Wniosek z tego taki, że wchodzenie do polityki nie wychodzi Bractwu na zdrowie. Tak jest nie tylko w Egipcie. Prawie wszędzie, gdzie Bractwo i jego odpryski wyszło z opozycji i weszło do władzy, nie ma ono łatwego życia. W Sudanie już w kilka lat po przechwyceniu władzy w wyniku zamachu stanu z 1989 roku gen. Omar Baszir, który rządzi tam zresztą do dziś, odsunął Bractwo od udziału w rządzie i wtrącił do więzienia jego przywódcę. Palestyńscy Bracia z kolei mają pretensję, że Khaled Meszaal ich żyjący na wygnaniu ich przywódca, właśnie teraz gdy Ichłan wszędzie umocnił swe pozycje, uległ argumentom rywali z al-Fattah i podpisał porozumienie oddające praktycznie rządy w Gazie w ręce Mahmuda Abbasa z Ramallah. W Kuwejcie i Bahrajnie, jedynych monarchiach znad Zatoki, gdzie działają czynne choć raczej bezradne parlamenty, Braciom nie udało się ogromadzić islamistów w jednolity front i oddali pola już to partyjkom plemiennym, już to religiantom o bardziej wyostrzonym i fundamentalistycznym przesłaniu. Z bardzo podobnych powodów partie wyrosłe z Ichłanu nie zdołały zdobyć nowych zwolenników ani wypaść znacząco w wyborach na scenach tak politycznie poplątanych jak Irak, Algieria albo Jemen.
Powszechne obawy i niechęć wobec Bractwa nie miałyby aż takiego zasięgu i skutków, gdyby lepiej rozumiano jak jest ono zorganizowane i jak działa. Jest to bowiem nie partia, ale tanzim alami czyli organizacja światowa, którą tworzą delegaci z prawie wszystkich wspólnot muzułmańskich na świecie, minimum po dwóch z każdej. Nominalnym przywódcą całości jest Najwyższy Przewodnik, jak dotąd zawsze z Egiptu. Tradycja każe innym, pomniejszym przywódcom całować go w rękę. Niektórzy porównują ówże tanzim do jakiegoś kongresu, licząc na to że rozwinie się on w panislamski parlament, zastąpi Ligę Muzułmańską lub doprowadzi do ściślejszej konfederacji państw arabskich. Tu trzeba bowiem zauważyć, że niesłychana kłótliwość i rozbicie polityczne, charakterystyczne zwłaszcza wśród Arabów, stanowi powszechnie odczuwany problem, frustrujący i gorszący zwłaszcza dla mas prostych ludzi na Wschodzie. Powszechnie spotykaną postawą w rozmowach ze zwykłymi Arabami jest pogląd, że sami sobie są winni upokorzenia jakiego doznają ze strony Zachodu, skoro ich elity nie potrafią się ze sobą dogadać i zjednoczyć, a ich władcy epatują się nawzajem swym bogactwem szastając petrodolarami na próżne zachcianki.
Na poziomie poszczególnych krajów jedności Bractwa także nie widać, a wpływ tanzimujest praktycznie zerowy. Każda organizacja krajowa ma własne fundusze, własne programy i nawet własną ideologię. Najsilniejsza jest organizacja Bractwa w Egipcie, gdzie w roku 1954 zostało ono zakazane i odtąd było dość zaciekle tępione zwłaszcza za Mubaraka. Prawie wszyscy jego działacze mają za sobą długie okresy tułaczki i wygnania, a często więzienia i tortury. W wyborach zakończonych w styczniu 2012 Ichłan zdobył 47% miejsc w egipskim parlamencie, ale ma coraz więcej trudności z opanowaniem sytuacji politycznej i emocjonalnej.
W Jordanii Bractwo założono w latach 1940-tych i od razu zostało zaproszone do udziału w rządzie. W roku 1946 Ichłan zarejestrowano tam jako organizację publicznej samopomocy i dobroczynności, z czego później wyłonił się palestyński Hamas. W 1992 roku powstała w Jordanii partia o nazwie Front Akcji Islamskiej (Dżabhat al-‘Amal al-Islami), która weszła do parlamentu, gdzie stanowi lojalną wobec króla opozycję. Jej stosunki z władzą popsuły się jednak za panowania obecnego króla Abdullaha, głównie na tle wojny w Iraku i współpracy króla z Zachodem.
W Tunezji szef związanej z Bractwem partii Nahda (założonej w 1981, ale zakazanej w 1992) – Raszid Gannuszi obiecuje tolerować w swoim otwartym na turystykę kraju zarówno alkohol jak i bikini, a jego rząd nadal wydaje licencje prostytutkom. Tunezja była pierwszym państwem Arabskiej Wiosny, w którym doszło do rozruchów i z którego uciekł dyktator Ben Ali. Obecnie jednak Nahda zdobyła 41% mandatów w parlamencie i uformowała rząd. W sąsiedniej Libii, gdzie Bractwo powstało w 1949, ale za Muammara Kaddhafiego było zakazane i prześladowane, w grudniu 2011 powołało ono partię polityczną. Zapowiada ona kontynuację zakazu alkoholu, golizny i prostytucji, tak jak obowiązywały za Kaddhafiego.
Nie tylko jednak różnice programowe i plany działania dzielą różne odłamy Bractwa w poszczególnych krajach. W przeszłości całkiem często dochodziło miedzy nimi do ostrych starć i bojkotów. Kiedy w 1990 roku Irak zajął Kuwejt, co z punktu widzenia ideologii Bractwa było właściwe, bo oznaczało krok w stronę integracji, różne odłamy Ichłanu ostro podzieliły się w tej sprawie na ładnych kilkanaście lat. W Syrii, gdzie działalność Bractwa została zakazana w roku 1963, nie zaprzestało ono majsterkowania w politycznym podziemiu i w roku 1982 miało ono swój walny udział w wywołaniu antyrządowego powstania, które zakończyło się masakrą w Hama. W następstwie tych zdarzeń od 1980 roku przynależność do Bractwa jest w Syrii zagrożona karą śmierci. Nie przeszkadza to jednak, by palestyński Hamas, również wyłoniony z Bractwa miał w Damaszku swą zagraniczną siedzibę i korzystał z pomocy rządzącej tam partii Baath.
Wyłania się z tego obraz bractwa jako zagmatwanej i bardzo niespójnej plątaniny idei i interesów. Wraz z dochodzeniem do władzy, różnice i rozłamy wewnątrz Bractwa jeszcze się pogłębiają. W geście pojednawczym wobec króla Abdullaha jordańskie Bractwo ogłosiło ostatnio że organizacyjnie oddziela się od swej palestyńskiej gałęzi. Z kolei w Palestynie Ismail Hanije, premier Gazy (z Hamasu) przejął kontrolę nad finansami enklawy oddzielając je od zarządu Meszaala.
Nieufność wobec Bractwa Muzułmańskiego żywi nie tylko Zachód, ale i niejeden arabski monarcha absolutny. Potężny saudyjski minister spraw wewnętrznych, książę Najjaf ibn Abdelaziz, który jest najbliższy królowi w kolejce do tronu, jest nieprzejednanym wrogiem Bractwa, o którym twierdzi, iż jest ono „źródłem wszystkich problemów świata arabskiego”. Zarzuca on Bractwu niewdzięczność za to, że w czasie fal różnych prześladowań w innych krajach arabskich, w Arabii Saudyjskiej uzyskiwało ono azyl i ochronę, a mimo to knuje przeciw saudyjskiej dynastii, podobnie jak przeciw wszystkim monarchiom w ogóle. Właśnie z tego względu bogaci władcy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich utrzymują stanowczy, choć mało nagłaśniany zakaz działalności Ichłanu w swoich piaszczystych włościach.
Zapatrzone w swój nadrzędny cel – kalifat, Bractwo niechętnie lub niezdarnie dzieli się władzą również wtedy, kiedy usilnie szuka sobie poprawy wizerunku wśród zwolenników umiarkowania. Hamas z ogromnym trudem klei obecnie z Fattahem rząd jedności narodowej dla obu połówek Palestyny rozdartych po rokoszu Hamasu w 2007 roku. Nahda poparła wprawdzie w Tunezji wybór prezydenta spoza Bractwa, ale w zamian wytargowała lwią część tek ministerialnych. Egipskie Bractwo ma podobne plany i właśnie dlatego opór stawia mu wojsko.
Mimo to, Ichłan pozostaje i wyróżnia się na Bliskim Wschodzie jako ruch oddolnie kontrolowanych instytucji, a nie tylko jako listek figowy dla potencjalnych dyktatorów. Lokalne oddziały Bractwa uczciwie przeprowadzają wybory i pilnują kadencyjności władz przynajmniej w swoich własnych szeregach. Przetarci w takich bojach jego działacze okazują się potem doświadczonymi, pragmatycznymi politykami, którzy potrafią osiągać porozumienia i kompromisy. Umieli dogadać się z juntą w Egipcie i z królem Abdullahem w sprawie obecności w jego rządzie. W całym świecie arabskim już udowodnili swoje oddanie dla demokracji typu tureckiego, z poszanowaniem swobód obywatelskich i praw wolnego rynku. Wyróżniaja sie tolerancją. Ich przywódcy uczestniczą w Egipcie w nabożeństwach w koptyjskiej katedrze, a w Tunezji podkreślają że co czwarty ich poseł jest kobietą. W dziewięcioosobowym biurze politycznym Hamasu też po raz pierwszy zasiadła kobieta.
Cokolwiek można by o Hamasie powiedzieć, to nawet jego wrogowie przyznają, że sprawdził się jako zarządca strefy Gazy w najtrudniejszym okresie i to dużo lepiej niż przedtem al-Fattah. Jego żołnierze sa o wiele bardziej zdyscyplinowani, ulice są bardziej bezpieczne, nadużyć jest mniej, a urzędnicy Hamasu są mniej przekupni i kumoterscy niż inni. W Bractwie tradycyjnie dominują ludzie świeccy wykonujący normalne i pożyteczne zawody, a mułłom i imamom nie powierza się zbyt wiele władzy. Nie ma też pośpiechu we wprowadzaniu szarijatu. Po pięciu latach panowania Hamasu w strefie Gazy teraz, gdy oblężenie zostało w praktyce przerwane i zagrożenie ze strony Izraela wydaje się mniejsze, restrykcje obyczajowe też uległy złagodzeniu. Bractwo ma długą historię cierpliwej i wytrwałej pracy organicznej. Okrzepło i wypłynęło na powierzchnię jako formacja dojrzała, umiarkowana i przewidywalna. Jeżeli na Bliskim Wschodzie są siły zdolne przeciwstawić się scenariuszom wiecznego zamętu i beznadziei to Bractwo Muzułmańskie jest na pewno jedną z nich i to jedną z ważniejszych. Stąd coraz większa skłonność wielu zachodnich stolic do nawiązywania z nim kontaktów.
Bogusław Jeznach
Dodatek muzy
Tradycyjna pieśń arabsko-andaluzyjska „Lamma baada yata thanna” (Kiedy zaczyna się kołysać) w wykonaniu Juana Martina