Dlaczego redaktor naczelny najpotężniejszej gazety w Polsce nie kupuje mieszkań na siebie,
tylko zleca to przyjacielowi, bawiąc się w jakieś dziwne umowy powiernictwa? Tak właśnie zrobił Adam Michnik, któremu mieszkania – za jego pieniądze i na jego rzecz – kupił jakiś czas temu Michał Borowski, pakując się zresztą z tego tytułu w poważne kłopoty z CBA i skarbówką, bo gdy potem został wysokim urzędnikiem, zatajał mieszkania Michnika w swoich oświadczeniach majątkowych i naraził się na nieprzyjemne, choć ostatecznie umorzone śledztwo.
Nie byłaby to zresztą pierwsza sprawa, w której CBA podpadło komuś w redakcji „Gazety Wyborczej” i obrywało za to na łamach – oczywiście bez żadnego związku. Gdy „Wyborcza” opisywała sprawę Doktora G. („ręce cenniejsze niż wirtuoza pianisty”), okazało się, że jednymi ze współoskarżonych z Doktorem są rodzice dziennikarki „GW”, która zresztą osobiście się na łamach oburzała, nie wtajemniczając czytelnika w to, że jej rodzice są w sprawie Doktora G. oskarżeni o wręczenie łapówki (pisałam o tym na blogu w tekście „Medialna osłona doktora G.”). Sprawa zatajonych mieszkań Borowskiego to dużo większy kaliber. Czy to nie jest ciekawy temat do rozważań w środowisku dziennikarskim? Czy po artykule ujawniającym wspólny interes samego naczelnego i „nękanego” przez CBA urzędnika, dziennikarze innych mediów nie powinni rzucić się do sprawdzania, czy i jak ten „drobny”, nieznany opinii publicznej fakt przekładał się na to, co „GW” pisała o owym urzędniku i o CBA? Jakiż to piękny pretekst do rozważań o etyce dziennikarskiej i konflikcie interesów, o granicach między interesem dziennikarza, a prawem czytelnika do pełnej informacji. Rozważań, na które raczej nie mamy co liczyć. I nie tylko dlatego, że polskie media niespecjalnie są odważne w patrzeniu na ręce tym naprawdę potężnym. Po tym jak „Gazeta Polska Codziennie”, jeszcze zanim weszła na rynek, poszła na wojnę ze wszystkimi, nikt nie ma ochoty ani powodu pomagać jej w starcie, cytując nawet najciekawsze materiały. A ten jest naprawdę ciekawy i zasługuje na rzetelne dziennikarskie śledztwo. Więc choć sama zostałam na łamach „Gazety Polskiej” wykluczona ze „skromnych zasobów obozu niepodległościowego”, zachęcam do zapoznania się z wątkiem dwóch mieszkań Michnika w majątku Borowskiego. Tekst Anity Gargas można znaleźć na Salonie24. A jak już znajdziecie, może ktoś będzie miał jakiś pomysł, czemu mogła służyć taka dziwna transakcja. Bo bardzo chciałabym pozbyć się męczących wątpliwości, że może jednak mieszkania były Borowskiego, a Michnik tylko dał mu fałszywe alibi przed znienawidzonym CBA.
ISKRY Polskości
POLECAM:
Ukryci Żydzi rządzą Polską? Jest ich 6 milionów!
Cwaniactwo Żydów i głupota Polaków