Minister administracji i cyfryzacji Michał Boni oświadczył, że umowa ACTA nie zmieni polskiego prawa, także w kwestii praw internautów i funkcjonowania internetu.
Dodał, że Polska "powinna mieć gotowość" do podpisania tej umowy. Zapowiedział kolejne konsultacje i wyjaśnienia w sprawie ACTA.
W poniedziałek Boni oraz minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski i wiceszef MSZ Mikołaj Dowgielewicz wzięli udział w spotkaniu u premiera Donalda Tuska w sprawie umowy ACTA.
Boni dopytywany na konferencji po spotkaniu, czy polska delegacja podpisze 26 stycznia w Tokio umowę ACTA, powiedział: "Nie trzeba żadnej delegacji, ambasador Polski w Japonii może ten dokument podpisać (…). Myślę, że to zdarzenie 26 stycznia w Tokio nastąpi".
Minister podkreślił, że umowa ACTA w niczym nie zmieni – zgodnie z opiniami prawników – polskiego prawa, także w kwestii praw internautów i funkcjonowania internetu. "Umowa w 90 procentach wiąże się z realizacją kompetencji (…) Unii Europejskiej, w 10 procentach dotyczy spraw krajowych. W tych 10 procentach nie będą zachodziły żadne zmiany prawne" – powiedział Boni.
"Uważamy, że procedura i prace nad tym dokumentem powinny trwać, a Polska powinna mieć gotowość do jego podpisania, tak jak wszystkie pozostałe kraje Unii Europejskiej, z których kilka poformowało Komisję Europejską o podpisaniu tego dokumentu, ale z opóźnieniem, wynikającym z kwestii proceduralnych" – powiedział Boni.
Zaznaczył przy tym, że – mając świadomość wątpliwości, jakie budzi ACTA – od przyszłego tygodnia rozpocznie się kolejna faza konsultacji i wyjaśnień "artykuł po artykule". "Mam poczucie, że trochę tego wysiłku konsultacyjnego nam zabrakło, dlatego dalej powinniśmy na temat tego projektu dyskutować" – dodał.
Boni poinformował, że do końca obecnego tygodnia zostanie przygotowany kalendarz spotkań z udziałem m.in. przedstawicieli środowisk internetowych.
Minister podkreślił, że wejście w życie umowy dokona się dopiero jeśli dokument zostanie ratyfikowany przez parlament, co – jak zauważył – będzie poprzedzone debatą w Izbie.
"Jest różnica między podpisaniem tego dokumentu, a staniem się przez ten dokument prawem (…). Bardzo na to zwracam uwagę, bo będzie jeszcze ten okres ratyfikacyjny i myślę, że w czasie tego okresu ratyfikacyjnego wszystkie argumenty za i przeciw się pojawią i zależnie od tego ten dokument będzie ratyfikowany, albo nie" – powiedział Boni.
Obecny na konferencji prasowej Zdrojewski doprecyzował, że dokument może być ratyfikowany dopiero za kilkanaście miesięcy. Dlatego – jak zaznaczył – jest jeszcze czas, by konsultacje uzupełnić. "Jestem przekonany, że konsultacje będą zmierzały do tego, by wszyscy ci, którzy poczuli się zaniepokojeni, z tego zaniepokojenia, krótko mówiąc, wyszli" – powiedział Zdrojewski.
Minister kultury przekonywał też, że zarzuty, iż polski rząd ws. ACTA prowadził debatę w sposób poufny i chciał coś ukryć, są nieprawdziwe i niesprawiedliwe. Nieprawdziwe – według niego – są dwa zarzuty, które "padły w ostatnich kilkunastu godzinach". "Pierwszy – iż rząd prowadził w tej materii debatę w sposób poufny i drugi – że nie zapewniono możliwości pozyskania opinii od różnego rodzaju podmiotów, w tym także podmiotów specjalnie zainteresowanych tą ustawą" – mówił Zdrojewski.
Zaznaczył, że polski rząd – jako jedno z pierwszych państw – zwrócił uwagę na konieczność negocjowania ACTA w Europie w sposób jawny. "Stało się to, jak państwo wiedzą, na wniosek kilku państw i dopiero od momentu ujawnienia tego dokumentu uzyskaliśmy prawo bycia obserwatorem tego dokumentu" – mówił. Jak przypomniał, stało się to w Szwajcarii w 2010 roku.
"Chcę wyraźnie podkreślić, że zaraz po uzyskaniu tej decyzji – czyli uzyskaniu prawa bycia obserwatorem – podjąłem decyzję nie tylko o ujawnieniu tego dokumentu, ale przesłaniu go podmiotom – było ich wówczas blisko 30 – do konsultacji społecznych, dotyczących całości spraw wynikających z tych przepisów" – powiedział minister kultury. Jak poinformował, przesłał ten dokument do konsultacji 11 maja 2010 roku.
Zdrojewski zauważył również, że komisje: sejmowa i senacka w poprzedniej kadencji parlamentarnej, "jednogłośnie pozytywnie zaopiniowały rekomendowanie umowy na forum międzynarodowym". Jak dodał, wszystkie opcje polityczne wsparły ten dokument w procesie legislacyjnym w Sejmie i Senacie.
Umową ACTA zajęła się 31 sierpnia 2011 r. sejmowa komisja ds. UE. Komisja nie zgłosiła uwag do dokumentu. Według stenogramu z posiedzenia komisji przedstawiający wówczas umowę sekretarz stanu w MKiDN Piotr Żuchowski podkreślał, że wynegocjowano umowę handlową, która w sposób globalny ma walczyć z naruszeniami prawa własności intelektualnej. Zaznaczył, że handel wyborami podrabianymi jest faktem.
Posłowie – jak wynika ze stenogramu posiedzenia – podczas debaty skupili się głównie na kwestii podrabianych towarów. Poseł PiS Lech Kołakowski stwierdził m.in., że podziela pogląd, "zgodnie z którym wobec globalnego charakteru naruszeń praw wielostronna umowa wydaje się najlepszym sposobem rozwiązywania konkretnych problemów na szczeblu międzynarodowym".
Kołakowski – zaznaczając, że pomija "kwestię związaną ze sprawami kultury" – podkreślił, że wiadomo, iż podrabianie towarów, znaków handlowych niesie za sobą skutki gospodarcze. Pytał w tym kontekście dlaczego po stwierdzeniu, że towar jest podrobiony, jest niszczony, a nie można np. podrabianych ubrań przekazać np. dla domów dziecka. Z kolei poseł PO Michał Stuligrosz pytał, jaka jest sytuacja prawna osób, które nabywają podrobiony towar.
Na poniedziałkowej konferencji Zdrojewski powiedział też, że zdarza się tak, że dokumenty takie jak ACTA – w momencie, gdy się pojawiają – nie wzbudzają większego zainteresowania, "bo są trudne". "Dokument ma nieciekawą nazwę, odnosi się głównie do produktów, czyli podróbek produktów i to na styku Europa-Azja i w minimalnym stopniu obejmuje (…) także inne elementy składające się na nie tylko przepisy prawa, ale raczej dla nas wytyczne przepisów prawa" – mówił minister.
Jak dodał, nie wie, dlaczego stało się tak, że "mamy taką eksplozję opinii". "I trochę jest to element smutny. Natomiast biorę go też do siebie, (…) do naszych też wyrzutów sumienia, bo oznacza to, iż konsultacje muszą być prowadzone jeszcze szerzej, muszą być ponawiane" – ocenił.
Minister kultury powiedział też, że rząd Donalda Tuska opowiada się za koniecznością zachowania wolności praw internautów we wszystkich możliwych ich aktywnościach.
Boni zauważył z kolei, że w związku ze sprawą umowy ACTA pojawiły się zachowania hakerskie, które powinny być ścigane przez prawo, wejścia na strony, zmiany stron, włamania. "Mieliśmy do czynienia ze zorganizowanym aktem protestu, na tym przecież polega to zagęszczenie wejścia z użyciem wielu osób, które zadają pytanie czy przekazują informacje – o tym mówił w niedzielę minister Graś – co z natury rzeczy może blokować strony. Ale w kolejnej fazie tego sporu (…) pojawiły się zachowania hakerskie, które powinny być ścigane przez prawo, wejścia na strony, zmiany stron, włamania" – powiedział Boni.
Zaznaczył, że dyskusja o bezpieczeństwie internetowych witryn rządowych powinna doprowadzić administrację publiczną do wprowadzenia jednolitych standardów zarządzania stronami. Poinformował, że we wtorek powoła grupę roboczą – w ramach Komitetu do spraw Cyfryzacji – która zajmie się poszukiwaniem najlepszych form wprowadzenia jednolitych standardów zarządzania stronami.
W związku z porozumieniem ACTA w weekend internauci zablokowali w Polsce kilka stron internetowych administracji państwowej. Niektóre nie działały też w poniedziałek.
ACTA (Anti-counterfeiting trade agreement) to układ między Australią, Kanadą, Japonią, Koreą Południową, Meksykiem, Maroko, Nową Zelandią, Singapurem, Szwajcarią i USA, do którego ma dołączyć UE. Jego nazwę można przetłumaczyć jako "porozumienie przeciw obrotowi podróbkami", dotyczy jednak ochrony własności intelektualnej w ogóle, również w internecie. Zdaniem obrońców swobód w internecie może prowadzić to do blokowania różnych treści i cenzury w imię walki z piractwem.
(PAP)
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."