„Bolszewika goń, goń, goń!”
27/11/2011
534 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Jak że odpowiada to prawdzie o Katyniu, okresie stalinowski, a także o tym co stało się całkiem niedawno pod Smoleńskiem. Tak więc „lance do boju, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!” Nawet tego bolszewika, który jest wśród nas!
Mimo iż premiera nowego filmu Jerzego Hofmana Bitwa Warszawska 1920 miała miejsce we wrześniu ja miałem okazję obejrzeć go całkiem niedawno. Przed obejrzeniem tego filmu zadawałem sobie pytania: czy reżyser klasy i w stylu Jerzego Hofmana podoła stworzyć film na miarę dzieła, czy upora się żeby umiejętnie połączyć atmosferę tamtych czasów, z obsadą ról i czy uda się dotrzeć do współczesnego widza, ale i czy będzie próbował coś przekazać widzowi w tym filmie. Dodatkowego smaku temu wydarzeniu nadawał fakt iż film był zrealizowany również w technologii 3D. Film był oceniany przez krytyków jako coś w rodzaju obrazu, a nie dokumentu fabularyzowanego. I rzeczywiście nie było pokazane obrazowo wiele istotnych faktów z Bitwy Warszawskiej jak kontrnatarcie dwóch Armii polskich znad Wieprza 16 sierpnia 1920 r. czy też przełamanie frontu na północ od Warszawy przez kawalerię 5 Armii gen. Sikorskiego i zdobycie bolszewickiej radiostacji Frontu Zachodniego w Ciechanowie.
Istniało jeszcze inne niebezpieczeństwo z Hofmanem w roli reżysera filmu o tak doniosłym dla naszej cywilizacji wydarzeniu jak Cud nad Wisłą. Otóż autor kojarzyć się może z opcją lewicową, internacjonalistyczną (w 2005 r. sprzyjał kandydatowi SLD na Prezydenta W. Cimoszewiczowi). W związku z tym film mógł być wypaczony ideologicznie poprzez różne kruczki i chochliki.
Przez całość filmu przewija się historia romansu aktorki teatru rewiowego i socjalistycznego literata, idealisty, nieśmiało sympatyzującemu bolszewizmowi. Wątek romansowy nie jest oryginalny u Hofmana w tym filmie, a mianowicie nawiązuje on do wątków romansowych z Potopu i Ogniem i Mieczem, z tą tylko różnicą że ślub kochanków był na początku, a nie na końcu filmu i kończy się sceną w szpitalu wojskowym, gdzie Ola Raniewska jako sanitariuszka odnajduje swego męża Jana a ten wyznaje jej że spełnił swą obietnicę daną jej w dniu ślubu i dniu wyruszenia na wyprawę kijowską że wróci z wojny.
Początek filmu nie nastraja ku temu że jest on udany pod względem powagi tamtych dni, ludzi i wydarzeń. Prostackie niemalże wulgarne zachowanie głównego bohatera Jana i jego kompanów nastrajają widza że tak w filmie będzie dalej, że będzie ośmieszona i skompromitowana cała tamtejsza epoka, postaci historyczne, nastroje społeczne i doniosłość wydarzenia. Tak jednak nie jest: Hofman albo postraszył widza że Cud nad Wisłą przedstawi w barwach lewacko-anarchistycznych, albo przedstawił głównego bohatera jako głupkowatego idealistę, któremu wojna i niewola sowiecka wybiła z głowy idee Lenina i Trockiego. Jednakże Jan Krynicki, idealista socjalistyczny idący na wojnę z bolszewikami walczy za swój kraj Polskę, a nie za idee, które teoretycznie niosą bolszewicy na zachód Europy. I z chwilą wyjścia na wojnę jest ważniejsze poczucie obowiązku jak pokazuje obraz filmu Hofmana. Z pamiętników, diariuszy i wspomnień naszych przodków wynika że ważniejsze dla naszych przodków było obrona niepodległości Państwa Polskiego niż idee państwa socjalnego i tak utopijne o czym przekonuje się Jan w niewoli u czekisty Bykowskiego. Jego idealizm, obojętność wojną i polityką Marszałka Piłsudskiego pod wpływem wydarzeń ustępują miejsca heroizmowi walki o zagrożony byt Ojczyznę, ale i też o to by nie dopuścić do rozprzestrzenienia się idei bolszewickich nawet za ceną własnej krwi. Tak właśnie pokazana jest atmosfera polskiego lata 1920 r., a przeciw obojętności do polityki i wojny (o której pisał we swych wspomnieniach brytyjski dyplomata D’Abornon) zostali wysyłani charyzmatyczni przywódcy tamtych czasów Wincenty Witos, ks. Ignacy Skorupka, czy gen. Józef Haller. W filmie może drażnić nadmierna piłsudsczyzna. Nie jest wyraźnie podkreślona rola i znaczenie generała Tadeusza Rozwadowskiego, faktycznego twórcy planu obrony przedmościa, przepraw na Wiśle i kontruderzenia dwóch armii polskich znad Wieprza. Nie jest pokazany zły stan psychiczny Marszałka, gdy armie bolszewików wkraczały na Mazowsze i pod Lwów. Nie ma w filmie jego dymisji z funkcji Naczelnego Wodza i Naczelnika Państwa. Ale i też Piłsudski nie jest pokazany nieskazitelnie w filmie, autor wyraźnie wyeksponował epizod delegacji posłów z Poznańskiego do Belwederu, kiedy to poznański symbol walki o polskość z germanizacją i kulturkampfem ks. St. Adamski nazywa zdrajcą Piłsudskiego patrząc mu w oczy. W tamtych czasach takie wydarzenie było czymś o wielkim znaczeniu i nie pozostawało bez urazy na honorze. Jednakże film nie tylko pokazuje Marszałka Piłsudskiego na wojnie z bolszewikami. Pokazuje heroizm na polu walki naszych rodaków, przezwyciężających słabości w obliczu wroga i zagrożenia, pokazuje zwykłego człowieka, który walczy, ginie, ale i zwycięża.
Film pokazuje walki na przedmościu warszawskim, na cmentarzu radzymińskim, na ulicach miasta i śmierć ks. Skorupki pod Ossowem kiedy to leżąc na ziemi rozpoczyna modlitwę „Zdrowaś Mario…” po czym wstaje i rusza z żołnierzami na pozycje wroga gdy zostaje ranny w głowę modlitwę kończy śpiew Aniołów…
Duże znaczenie dla filmu ma też ukazanie wizerunku obu stron konfliktu. Bolszewicy są przedstawieni jako wstrętna, azjatycka dzicz bez ogłady i żadnej kultury. Polacy i ich Armia mimo słabości i innych niedoskonałości ukazani są jako niezłomni obrońcy swoich ale i też uniwersalnych racji jakim jest cywilizacja, a wszystko razem ujęte jako wspólny czyn wielu ludzi i grup społecznych wzajemnie się wspierających i mobilizujących.
Widzowi siedzącemu na tym filmie zdaje się, że został przeniesiony w tamtą epokę. Film nie jest zatem sztuką edukacyjną, nie uczy historii. Ma charakter wychowawczy, uczy walki ze słabościami w imię wyższych wartości, walka z samym sobą o niedoścignione ideały. Wskazuje że nasi przodkowie wykonali kawał dobrej roboty a my możemy się od nich uczyć mimo iż wiele się zmieniło od tamtych czasów. A dla tych co wierzą w jakieś urojone bzdurzenia o odwiecznej słowiańskiej przyjaźni polsko-rosyjskiej Hofman daje maksymę wypowiedzianą przez wspomnianego czelistę Bykowskiego „ Armia bez oficerów przestaje być armią, a naród bez przywódców nie jest narodem!” Jak że odpowiada to prawdzie o Katyniu, okresie stalinowski, a także o tym co stało się całkiem niedawno pod Smoleńskiem. Tak więc „lance do boju, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!” Nawet tego bolszewika, który jest wśród nas!