Dziś rocznica bandyckiego przewrotu w Rosji zwanego rewolucją październikową. Banda czerwonych bezbożników, wspierana przez Niemców, z którymi Rosja prowadziła wojnę, pogoniła inną bandę, której parę miesięcy przedtem pomogła przejąć władzę z rąk nieudolnego ale prawowitego władcy cara Mikołaja II. To wydarzenie nie tylko zabiło Rosję carską, ale i przedłużyło Wielką Wojnę o ładnych parę miesięcy uwalniając siły niemieckie na froncie wschodnim. Nie w tym jednak tkwi problem.
Zgodnie z założeniami bolszewików, płomień rewolucji należało nieść na cały świat. Dopóki komunistyczne tałatajstwo kryło się po kątach Rosji, Niemiec czy Francji nie miało możliwości grzebania ludziom w umysłach na większą skalę. Po rewolucji i wojnie domowej, gdy Rosja Radziecka uzyskała jaką taka stabilność i przekonała się, że póki co nie da rady za pomocą armii konnej i pieszej przenieść rewolucji do Europy Zachodniej (mimo, że w Niemczech w roku 1918 mieli sporą szansę, na chwilę udało się też zrobić zamieszanie na Węgrzech) komuniści zyskali bazę i zaplecze, a także sztab główny, którego pierwszą odsłoną była II Międzynarodówka. Podjęto akcję długotrwałą, ale za to niesłychanie skuteczną. Z szatańską precyzją, przy pomocy występujących w roli pożytecznych idiotów zlaicyzowanych zachodnich intelektualistów i filozofów zmiękczono ludzkie umysły, przestawiono sposób myślenia społeczeństwa.
Metoda ta okazał się tyle atrakcyjna i skuteczna, że kontynuowana była przez cały czas istnienia nieboszczyka Związku Radzieckiego. Mit lewicowego raju, w XIX wieku należący do politycznego i społecznego gabinetu osobliwości stał się stopniowo , w drugiej połowie XX wieku obowiązującą wersją tak zwanej demokracji. Z tego punktu widzenia polityczne zdobycze Związku Radzieckiego i komunistów w innych krajach maja drugorzędne znaczenie. Spektakularny sukces bolszewizmu polega na przekonaniu elit świata zachodniego, iż utopijne koncepcje społeczne i polityczne tworzone od czasów pradziadka Marksa (a nawet jego prekursorów w rodzaju wariata Fouriera) są elementem „demokratycznej” i „postępowej” koncepcji człowieka. Zastąpienie chrześcijańskiego personalizmu postdarwinistycznymi koncepcjami głoszonymi i, niestety, wcielanymi w życie, przez współczesne lewactwo to sukces, o jakim zapewne nawet nie marzył pewien łysawy jegomość, transportowany do Rosji zamkniętym wagonem na polecenie przejawiających w tym momencie wyjątkową krótkowzroczność, polityków umierającej II Rzeszy Niemieckiej. Jegomość ów bowiem, zamiast rzucenia kilku kamieni, jak planowali pewni swojej przebiegłości stratedzy niemieccy, ruszył lawinę, która zasypała chrześcijańską Europę, również wszystko to, w co tak mocno wierzyli, jego chwilowi sponsorzy.
Niestety bolszewicy wygrali nie tylko w Rosji. Wygrali w ludzkich umysłach. No i mamy to co mamy.
Monarchistka, z lekka skręcająca ku katolickiemu tradycjonalizmowi, zawsze wierna Kościołowi i Polsce. Liberalizm w gospodarce, konserwatyzm w polityce i moralności.