Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych…
22/08/2012
616 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Każdy dzień posługi w szpitalu niesie za sobą (zresztą jak wszędzie) spotkania z różnymi ludźmi…
Każdy dzień posługi w szpitalu niesie za sobą (zresztą jak wszędzie) spotkania z różnymi ludźmi. Codziennie pojawiają się i nowe twarze, a czasem już znajome. Najważniejszym jednak jest to, że spotkanie z drugim człowiekiem zawsze jest inne, zawsze coś nowego wnosi.
Podczas dzisiejszego obchodu po raz kolejny dotarło do mnie, że my, ludzie wierzący, jesteśmy ogromnymi szczęśliwcami (niestety nie zawsze to doceniający).
Była to sala kobieca, kilka pań w różnym wieku. Kiedy po krótkiej rozmowie zapytałem, czy któraś chce przyjąć Pana Jezusa, trzy z nich bardzo tego pragnęło. Po zakończonym obrzędzie udzielania Komunii Świętej, czwarta z nich powiedziła mi tak: "Ja wierzę w swojego boga, nie w waszego i dlatego Komunii nie przyjmuję!". Szanując jej poglądy nie odrzekłem ani słowa – to nie czas na dyskusje – pomyslałem. Ale ona dziwnie szybko odkręciła głowę, a potem widziałem jak wyciąga chusteczkę i zaczyna wycierać nos, oczy…
Płakała, mocno płakała… Jutro pójdę tam znowu. Na spokojnie będę chciał z nią porozmawiać.
Bóg powołuje Ciebie, mnie, wielu z nas, woła na Swoją ucztę (jak to usłyszymy w Ewangelii z jutrzejszej Mszy Św.). Jednak… jednak czy słyszymy Jego włanie, czy mamy świadomość KTO nas zaprasza? On sam powiedział: "Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych…". Do której grupy zaliczam siebie?