Ubiegły rok minął dość dziwnie w blogosferze. Okazało się, że już nie liczy się content czy osobiste preferencje piszących/prowadzących blog/blogaska.
Ubiegły rok minął dość dziwnie w blogosferze. Okazało się, że już nie liczy się content czy osobiste preferencje piszących/prowadzących blog/blogaska. Najważniejszą rzeczą, by się prowadzony blog monetyzował. To jest zły znak. To jest bardzo zły znak.
Co prawda ten trend istnieje od samego początku, czyli od końca lat 90tych. Jednak nie wydaje mi się, by obecny użytkownik pamiętał tamte czasy, mimo że o blogerach mówiło się częściej w radiu i telewizji niż gdziekolwiek indziej. To czym były blogi wówczas nie było ani atrakcyjne ani interesujące. Pewna grupa ludzi z różnych powodów założyła antyblogi. I tak po prawdzie, antyblog stał się definicją dzisiejszego blogu. Nie jest to istotny fakt, ale warto pamiętać, że blog ewoluuje. Dzięki technologii, oprogramowaniu i nowym koncepcją. Chociażby mikrobloging nie był znanym terminem w 1997 roku. Mniej więcej po 2005 roku pojawiła się koncepcja z zachodu o obywatelskim dziennikarstwie. Skonfrontowanie blogera i dziennikarza. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że dzisiejszym dziennikarstwem zajmują się głównie stażyści, to faktycznie blogerzy mają coś wartościowego do powiedzenia. Trend się pojawił, były dyskusje, panele i próby współpracy. Później zapał opadł. Świat zaczął się rozdrabniać portalami społecznościowymi. W tym czasie pojawiły się kierunki czym może być blogosfera. Dla firm darmowym piarem, marketingiem i też narzędziem do manipulacji. Ale czy o to chodzi, by iwil korporacja czerpała za friko z blogosfery? Część firm korzysta z tej formy komunikacji ze swoimi użytkownikami, klientami w celu budowania pozytywnego swojego wizerunku. Blog przejął obowiązki rzecznika. Oczywiście każdy może się zalogować i coś tam naklepać. Jednak "nowe" medium nie jest odporne na brak doświadczenia i od czasu do czasu można przeczytać o jakiejś wpadce. Wychodząc z koncepcji dziennikarstwa pojawiło się kolejne słowo "opiniotwórczy". To ma mieć siłę i magię, by porwać miliony. Za opiniotwórczym zaraz stoi kolejna zła korporacja, na której usługach jest bloger mający na celu wykorzystać swoją pozycję, którą wypracował (swoją drogą znam tylko dwóch blogerów, którzy sami wypracowali swoją markę, reszta została wypromowana przez iwil korporacje).
Nie widzę nic w tym złego. To, że ludzie chcą zarabiać jest oczywiste. Żyjemy w ciekawym czasie, gdzie byt jest kształtowany przez wielkość konta. I pęd, by wszystko monetyzować jest wszechogarniający. Każde hobby jeśli co najmniej nie zarabia na siebie jest złe. Co nie przynosi pieniędzy musi odejść.
W chwili obecnej wygląda to tak, że bloger dąży do zbudowania relacji z czytelnikami, tylko w jednym celu. Tutaj pojawia się pewien problem. Treść. Nowomodnie content ;]
Jak na pierwszy raz napisałem ociupinkę za dużo ;]