Dziennikarz do Leona Kieresa: „W Niemczech wygrał pański kolega po fachu”; o Komorowskim: … też był opozycjonistą!
Na wieść o wyborze Joachima Gaucka na prezydenta Niemiec, jedna z "polskich" stacji telewizyjnych natychmiast skontaktowała się z byłym prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, rozpoczynając rozmowę słowami: "W Niemczech wygrał pański kolega po fachu …" Leon Kieres, mile połechtany tym stwierdzeniem, nie miał najmniejszego zamiaru wyprowadzać dziennikarza z błędu, by skorygować tę opinię. Wręcz przeciwnie. Pozwolił sobie wystąpić w roli mentora, serwując nawet przy tej okazji kilka słów krytyki, by dzięki temu wesprzeć modne, krążące po Polsce tezy antylustratorów z okolic Czerskiej:
"Przeciwnicy zarzucają Joachimowi Gauckowi zbytnią wiarę w to co akta Stasi zawierają …
W Niemczech rozliczenia przebiegały o wiele spokojniej niż w Polsce … tam szef firmy decydował co robić z takim pracownikiem …"
Gdy natomiast dziennikarz wspomniał o tym, że
"pojawiały się kiedyś zarzuty, że Joachim Gauck był beneficjentem Stasi",
Leon Kieres odparł:
"To człowiek prawy i uczciwy, co nie zawsze jest dobrze odbierane w niektórych kręgach politycznych …"
Można w tym momencie powiedzieć: Gdzie mu tam do Pana Profesora Leona Kieresa! Przecież Joachim Gauck, to tylko były pastor, działacz antykomunistycznej opozycji w dawnej NRD i pierwszy szef archiwum akt Stasi … nazywany "nauczycielem demokracji" i "kaznodzieją wolności" …
forsal.pl/artykuly/605183,joachim_gauck_prezydent_niemiec_sylwetka.html
No a prof. Leon Kieres … ON to dopiero zasłużył się w budowie polskiej demokracji i przejrzystości życia publicznego!!! Przecież wszyscy dobrze wiedzą, jak! Wystarczy tylko sobie przypomnieć, jak walczył z tymi nieprzychylnymi "niektórymi kręgami politycznymi", które wdeptywały w ziemię każdego, kto próbował ujawniać prawdę o czasach PRL-u!
Zresztą! Podobnie jest z obecnym pRezydentem Brrr_Onisławem Komorowskim, który na tym polu położył jeszcze większe zasługi niż Leon Kieres. Wymowne było, gdy teraz, tuż przed wizytą niemieckiego prezydenta, jeden z dziennikarzy wspominając o lustracyjnych zasługach Joachima Gaucka, owocujących oczyszczeniem niemieckiej sceny politycznej i gospodarczej z agentów, kapusiów i pracowników tajnych służb, będących kiedyś na usługach KGB, w kontekście zbliżającego się spotkania i dla zachowania "równowagi" w zasługach "krzewienia demokracji i wolności słowa", dodał (cytuję w całości): "Bronisław Komorowski, też był opozycjonistą" (koniec cytatu).
No a jak jeszcze dodamy do tej kolekcji, cierpliwie liczącego głosy w czasie Nocnej Zmiany, Donalda Tuska i Ewę NaMetrPrzekopaną Kopacz, to wreszcie mamy przed oczami komplet osobistości, z którymi przyszło spędzić aż dwa dni nowemu prezydentowi Niemiec.
I teraz nie wiem, czy się śmiać czy płakać … Prawdopodobnie Joachim Gauck, również nie wie … Ale jak się rano obudzi i pomyśli o tym? … Przecież na brak wiedzy nie narzeka … Wie również, że niestety, ale polityka ma swoje prawa.
PS.
"Prezydenta Niemiec … poznałem w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Pełnił wtedy funkcję prezesa Federalnego Urzędu dz. Akt Stasi zwanego potocznie Instytutem Gaucka. Przyjechał do Warszawy, gdzie toczyła się zażarta dyskusja w sprawie lustracji, a nie było jeszcze Instytutu Pamięci Narodowej, żeby podzielić się doświadczeniami kierowanej przez siebie placówki. Przypomnę, że w tamtych latach Polska była w ogonie krajów byłego obozu socjalistycznego, jeśli chodzi o próby uporania się z ponurym dziedzictwem funkcjonowania komunistycznej bezpieki. Dziedzictwem tym były „teczki”, w Polsce mocno przetrzebione w latach 1989-90 przez funkcjonariuszy Czesława Kiszczaka, w których bezpieka gromadziła materiały operacyjne przeciwko prawdziwym, czy domniemanym wrogom socjalistycznego państwa. Na pytanie: dlaczego obywatel Niemiec, Czech, Słowacji czy Węgier może poznać zawartość swojej „teczki”, a Polak już nie? – zamiast odpowiedzi – słyszało się pytanie: po co? …
… W jednym z zakładów metalurgicznych Drezna pracował przez kilkadziesiąt lat jako ślusarz Wolfgang Schmidt. … Będąc już emerytem, zapewne z ciekawości, ale i z nudów – udał się do Instytutu Gaucka. Okazało się, że była tam jego „teczka”, całkiem zresztą gruba.
Po lekturze jej zawartości, wrócił do domu rozpromieniony …
na rogu tego dokumentu funkcjonariusz napisał odręcznie: „Zgoda, ale nie awansować”.
Od tej chwili – kończył tę opowieść Joachim Gauck – życie Wolfganga Schmidta stało się jak nigdy szczęśliwe. Wyprostował się, odmłodniał, żona w domu jakby mniej gderała, a sąsiedzi zaczęli odnosić się z szacunkiem. I nawet dwaj z kilkunastoosobowej grupy donosicieli przyszli z przeprosinami – i Wolfgang im wybaczył."
www.stefczyk.info/blogi/potega-smaku/opowiesc-joahima-gaucka
Link do zdjęcia wprowadzającego:
Nie musisz komentować. Wystarczy, że przeczytasz ... i za to Ci również dziękuję.