Bitwa o Daraya (2)
04/01/2013
502 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Oto drugi reportaż wojenny z Syrii, też prawie godzinny, nakręcony przez tę samą rosyjską ekipę w mieście Daraja, 19 grudnia 2012. Uwaga: drastyczne sceny.
Pierścień okrążenia w Daraya zaciska się. Duża część miasta już opanowana przez armię rządową. Idziemy z kamerą za pieszym patrolem, ostrożnie, bo w ruinach mogą kryć się snajperzy rebeliantów. To ich metoda. Z lekką bronią strzelecką wcale nie potrzeba ich wielu, aby sterroryzować całe dzielnice, przeprowadzić egzekucje i zastraszyć mieszkańców. Ale aby ich później wykurzyć z kryjówek miasta nie tracąc własnych żołnierzy, potrzebne są samoloty, artyleria i czołgi. Widać, że miasto porzucono w pośpiechu: mieszkania, samochody, graty, ciuchy, talerze… Widać ogromne zniszczenia, prawdopodobnie po ciężkim ostrzale artyleryjskim. Jeszcze kryją się w gruzach, jeszcze widzimy ostrzał moździerzowy i stanowiska snajperów armii w budynkach.
Tuż obok Daraya jest obóz palestyńskich uchodźców w Tadamon, na podejściu do Jarmuk, dużego palestyńskiego centrum w Syrii. Palestyńczycy popierają Assada, bo jest nieprzejednanym wrogiem Izraela, jedynym wśród arabskich przywódców, jaki pozostał po likwidacji Saddama i Kaddhafiego, w wyniku wyreżyserowanej z zewnątrz „wiosny arabskiej”. Tu „bojownicy wolności” jednak nie weszli, zniszczeń mało. Otwarte sklepy, po ulicach chodzą kobiety, dzieci idą do szkoły, nie boją się wojska z eskorty, chłopcy z piątej, szóstej klasy. Porządku pilnuje tam zbrojna milicja ludowa będąca sojusznikiem armii. Sielanka. Ale operacja oczyszczania miasta jeszcze się nie zakończyła. Rebelianci są okrążeni, ale próbują wyrwać się małymi grupkami. Zbliżamy się do rejonu walk: pusto, ruiny, coraz więcej patroli w mundurach. Dochodzimy do miejsca, gdzie jeszcze niedawno toczyły się walki: widać cztery mocno spalone trupy rebeliantów, jeszcze snuje się dym, obok zwłoki kilku innych, częściowo zasypane gruzem. Dalej iść nie można, bo za rogiem z prawej strony strzela snajper. Zachodzimy od tyłu, gdzie na ulicy leżą prawie nagie zwłoki brodatego mężczyzny ze śladami tortur i ran na całym ciele. Na sąsiedniej ulicy jeszcze dopalają się kolejne zwłoki rebeliantów zabitych przez palestyńską milicję, która nie wpuściła ich tędy do miasta. Znowu około 7-8 ludzi. Obok na transport czeka trumna nakryta syryjską flagą – to zapewne poległy żołnierz. Tu jest już wszędzie wojsko, barykady z worków z piaskiem, tu jest już niebezpiecznie, wciąż słychać strzały, duże zniszczenia po walkach. Dziś ta dzielnica jest już pod kontrolą dżajsz al-suri ua ledż’an sza’abija (syryjskiej armii i milicji ludowej) jak informuje syryjski oficer – dowódca odcinka. Ale jeszcze do wczorajszego wieczoru była pod kontrolą musallahijun (terrorystów). W walkach zginął jeden żołnierz i co najmniej 20 rebeliantów. Oficer mówi, że to sami terroryści palą zwłoki swoich poległych, aby nie rozpoznano, że byli cudzoziemcami. Kiedy armia i Palestyńczycy zdobyli ten kwartał, oblane benzyną trupy już się paliły. Nie mieli na sobie butów, dokumentów, oznak i broni. Oficer nisko ocenia morale rebeliantów, to są haszaszijun – ćpuny na prochach, nie ma w nich ducha ani odwagi, sami lubią zabijać cywilów i jeńców, ale jak się takiego złapie do niewoli, to się tylko trzęsie, rżnie w portki i błaga o litość. Ulicę dalej pokazują zdobyte torebki z narkotykami i pastylkami. Co to za substancja? Mówią na to kibtagon (koptyjska pigułka?) Jak się połknie jedną to przez dwie doby nie chce się spać ani jeść, zanika uczucie strachu i zmęczenia. Kto im tego dostarcza? Na torebkach napis „al-Dżazira”. Śmieją się – to znamienne. To nazwa popularnej w krajach arabskich stacji TV, antysyryjskiej tuby propagandowej z Kataru.
Za ich plecami trwa ostra strzelanina. Dziennikarz pyta dlaczego jeszcze strzelają. Armia nie ma jeszcze rozkazu atakować, oszczędza swoich ludzi, daje się rebeliantom wystrzelać w okrążeniu i tylko pilnuje, aby się nie wymknęli. Strzelanina pozwala zresztą lepiej ocenić ich siły, rozmieszczenie, kondycję bojową itp. Trzeba jednak być ostrożnym, bo nawet wycofując się zostawiają w budynkach miny. Oficer armii i towarzyszący mu cywil-Palestyńczyk deklarują, że walka będzie trwać aż do całkowitego oczyszczenia Syrii z ostatniego szpiega i najmity. Na granicy miasta znowu worki z piaskiem, żołnierze, ludność cywilna z tobołami przenosi się w inne miejsce po przetrwaniu okrążenia przez terrorystów. Młody mężczyzna na skuterze z opatrzoną nogą odniósł rany w walkach z rebeliantami. Pytany kto zwycięży, odpowiada bez wahania: „Nahnu, szaab, Surija” (My, naród, Syria)