Nie wiem, w jaki sposób mój adres mailowy trafił do Rosji. Ale dzięki temu od czasu do czasu dostaję reklamy pochodzące również stamtąd.
1.
Oto najnowsza:
Po naszemu mniej więcej tak:
Aparat do pędzenia bimbru Niemieckiej jakości. Podwójne oczyszczenie od olei fuzlowych (niedogon). Rezultat – produkt bez GMO. Więcej na…
2.
Przyznam, że mnie, człowiekowi, który przeżył wojnę (tę polsko – jaruzelską), smak bimbru nie jest obcy (pozdrawiam Basię, ongiś z Kortowa!).
Pomyślałem więc sobie, że może warto odrzucić w kąt wszelkie animozje, sankcje, wizy itp.? Skoro bowiem i tak oficjalnie napędzamy kasę do kieszeni nowych ruskich (i nie mam tu na myśli jedynie pochodnych ropy naftowej, ale przede wszystkim inne „paliwo” – do niedawna jeszcze polską wódkę), to przecież mój ewentualny zakup nie przyczyni się do wzmocnienia imperialnej polityki pana Putina.
Wręcz przeciwnie – każda butelka bimbru wyprodukowana przeze mnie to policzek wymierzony w twarz kremlowskiej soldateski!
Tym właśnie się kierowałem.
Kupując aparat bimbrowniczy mogłem przyczynić się do wzrostu pokoju na świecie!
Zamiast oklepanego, na dodatek o fatalnym rodowodzie, gołąbka pokoju – butelka bimbru.
Zdecydowałem się.
Wszedłem na stronę.
3.
Oto, co zobaczyłem…
4.
I tak oto szlag trafił moje marzenia o pokoju na świecie.
Tam, tak samo jak u nas, mamią ludzi nadzieją na łatwą fortunę dla każdego.
Jedyna różnica polega na wabiku.
Bo Rosja, moi drodzy, jest tak wielka, że ludzie do sklepów monopolowych mają trochę dalej niż u nas…
15.11 2014