I wynagrodzenie klawe.
Opisywany już w moich poprzednich artykułach biegły sądowy Maciej Serdyński jest klinicznym wręcz przykładem na to, jak w sposób całkowicie woluntarystyczny Sądy przyznawały wynagrodzenie biegłym nie próbując w ogóle nawet w minimalnym zakresie dokonywać skutecznej weryfikacji faktycznie wykonanej przez nich pracy.
Pan biegły Serdyński ewidentnie sknocił swoją opinię wydaną w sprawie. Ewidentne sknocenie polegało na całkowicie błędnym przyjęciu daty powstania budynku, co doprowadziło do niezgodnego ze stanem faktycznym oszacowania nieruchomości.
Sąd zatem zlecił Serdyńskiemu wydanie tzw. opinii uzupełniającej.
W tym przypadku jest to jednak ewidentnie mylące pojęcie, bowiem w istocie chodziło o konieczną korektę, zatem definicja erraty byłaby zdecydowanie bardziej adekwatną.
Pozostawmy nazewnictwo w spokoju.
Za sporządzenie owej erraty Sąd Okręgowy w Gliwicach (sgn akt X GC 377/13) przyznał biegłemu dodatkowo!!! honorarium w wysokości… 4.740,92 zł (koledzy literaci, tylko pozazdrościć).
Najwyraźniej więc opłaca się mylić przed Sądem, i to w elementarnych ustaleniach, przeinaczać fakty, podawać parametry wzięte z sufitu, bowiem dzięki temu można zgarnąć dodatkową kasę.
Okazuje się, że korekta oczywiście błędnych ustaleń zajęła panu biegłemu 2/3 miesiąca (licząc na dniówkę 8 godzin), czyli 119 godzin.
Nasuwa się pytanie, czy w tym samym okresie biegły Serdyński wykonywał inne opinie na zlecenie Sądu Okręgowego w Gliwicach?
Ponadto cały czas świadczył usługi dla ludności w swoim biurze przy ul. Raciborskiej w Gliwicach.
Na podaną w fakturze ilość przepracowanych godzin składają się:
– 4 godziny spędzone w Archiwum UM w Zabrzu;
– 2 godziny w tamtejszym Wydziale Geodezji;
– 70 godzin sporządzania opinii;
– 11 godzin analizy danych;
– 24 godziny opracowania danych;
– 3 godziny poświęcono na drukowanie (czyżby za pomocą powielacza??? – HD).
Pytania, jakie w związku tym wypada złożyć Sądowi, są następujące:
1. Dlaczego biegły Serdyński został wynagrodzony za pracę, która nie wynikała z konieczności jej uzupełnienia czy też powstałych wątpliwości (np. wskutek argumentacji strony pozwanej), ale z tego, że biegły popełnił ewidentnego babola, jak zwykło się potocznie mówić? W przedmiotowej sytuacji oczywiste jest, że sąd nagradza go za popełnione przez niego samego błędy.
2. Jakim cudem biegły spędził w Wydziale Geodezji UM w Zabrzu aż dwie godziny, skoro zaraz po wejściu uzyskał informację, że żądane dokumenty znajdują się w Archiwum?
3. Zasadnie można przedstawić biegłemu zarzut niedochowania należytej staranności przy konstruowaniu opinii pierwotnej, albowiem rzeczywisty wiek budynków mógł z łatwością ustalić po zaznajomieniu się z dokumentami znajdującymi się w Archiwum UM w Zabrzu. Bezkrytyczne przyjęcie daty ich powstania dyskwalifikuje go jako biegłego, bowiem każda epoka ma swój styl, jak kiedyś śpiewała pewna popularna szansonistka i nawet pobieżne oględziny z zewnątrz powinny obudzić nieufność pana biegłego. Czy zatem przyjęcie błędnej daty w ślad za błędnym wpisem w ewidencji gruntów nie wskazuje pośrednio na niezdolność zawodową biegłego Serdyńskiego?
4. Jak w ogóle jest możliwe zapoznawanie się z aktami sprawy (analiza i opracowanie danych) przez ponad 4 dni robocze w sytuacji, gdy już raz akta te zostały przejrzane podczas wydawania zasadniczej opinii?!
5. Dlaczego prezes Sądu Okręgowego w Gliwicach mgr Henryk Brzyżkiewicz poinformowany o poważnych zastrzeżeniach co do osoby biegłego Michała Serdyńskiego, a to braku posiadania przez niego stosownej rekomendacji, wymaganej przez obowiązujące przepisy, nadal nie podjął decyzji o jego skreśleniu z listy biegłych?
Gliwickie środowisko, i nie tylko prawnicze, aż huczy. Najłagodniejszym słowem, określającym powyższe, jest symbioza…
I jeszcze jeden, chyba najpoważniejszy aspekt tej sprawy. Przedstawione wyżej pytania, mające charakter retorycznych zdaniem piszącego, uprawniają do postawienia poniższego wniosku:
Maciej Serdyński, biegły, który został biegłym chociaż nie przedłożył wymaganych prawem papierów, poprzez zawyżenie kosztorysu działał w kierunku uzyskania nienależnego wynagrodzenia.
A to z kolei oznacza, że oczywistą oczywistością powinno być powiadomienie przez Sąd organów ścigania o podejrzeniu usiłowania popełnienia przestępstwa z art. 271 Kodeksu karnego.
W dalszej perspektywie sprawdzenie rachunków/faktur wystawionych również przez innych biegłych.
Nie tylko rzeczoznawców majątkowych, ale i tzw.„żelaznych biegłych” występujących w prawie każdej sprawie rodzinnej.
Aha, jeszcze jedno. Opisaną sprawę prowadzi SSO Iwona Wańczura.
.
.
15.10 2017