Bez kategorii
Like

Bezinteresowność I/II

31/08/2011
526 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Trudno ją czynić, gdy…

0


 

 

Bezinteresowność cz. 1

 

Kilka tygodni temu jedna z polskich rodzin przyjęła uchodźców z Czeczenii. Przyjęła małżeństwo z jedynym synkiem, który cudem przeżył morderczą przeprawę przez granicę. Do domu żyjącej zwyczajnie rodziny zostali przyjęci obcy ludzie z odmiennym doświadczeniem, kulturą, wyznaniem i z żałobą po trzech córkach, które umierały w obecności bezradnej matki.

 

Siłą rzeczy rodzi się pytanie: Po co ich przyjęli? Czemu to ma służyć? Czy nie dałoby się pomóc tej rodzinie w inny sposób? Rodzi się to pytanie trochę z rozsądku, a trochę z ludzkiej małości. Z rozsądku, bo czy się nie narazili na zbyt wielki kłopot? Czy rzeczywiście taka forma pomocy? Czy nie lepiej pomagać poprzez instytucje poruszające się w trudnych międzynarodowych sprawach?

Z ludzkiej małości, bo ten fakt może poruszać uśpione sumienie, a to przyjemne nie jest. Chciałoby się w pierwszym odruchu zaprotestować broniąc własnego poczucia porządności. Jeśli się jednak przy odrobinie szczęścia zaprotestować nie uda, skazujemy się na drogę przez mękę duchowego rozwoju. Pojawiają się kolejne pytania, na przykład o to, czy moje sprawy, które postrzegam jako sprawy życia i śmierci, nie są przypadkiem sprawami bardziej dostatniej egzystencji i jeszcze lepszego zabezpieczenia na tak zwany „wszelki wypadek”. Na ile moje widzenie świata, jest widzeniem szerokim, a na ile ograniczonym zwaną egoizmem nadmierną koncentracją na sobie. Czemu służy moja katolicka Wiara? Czy jak psychoterapia ma w efekcie owocować lepszym samopoczuciem i wyższym poziomem przystosowania, czy też – jak pierwotnie zamierzył to Bóg – ma prowadzić do zbawienia nie tylko mnie, ale i mojego bliźniego? Problem w tym, że do tego zbawienia dochodzi się przez krzyż, a nie przez trening relaksacyjny.

 

Można unikać oceniania faktu, że jedna z rodzin robi coś niecodziennego. Można jednak zaryzykować próbę oceny samego siebie w świetle tego właśnie faktu. Chętnie dałem się sam zaprosić do tej oceny, do poszukiwania wrażliwości własnego sumienia i otwartości umysłu. Zapraszam więc do rozmyślań nad bezinteresownością.

 

Pamiętam jak przed piętnastu laty w pewnym bogatym kraju, z ust bogatych ludzi usłyszałem w przerwie rejsu motorową łodzią, że „tu się nie da żyć, bo podatki, ceny paliw, koszty kształcenia dzieci, podróże a do tego jeszcze uchodźcy”. Pytali mnie potem inni ludzie z tego kraju, jak sobie radzę, skoro w Polsce taki głód, taka bieda, tak niebezpiecznie. Pokazywali listy pisane od ponad dziesięciu lat przez polską wołającą o pomoc rodzinę. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć i ciągle nie wiem.

 

Niewiedza nie jest jednak stanem neutralnym, nie jest bezpiecznym punktem „zero”. Nie jest, bo nie ma nic pośredniego między reakcją a jej brakiem. Czekanie z pomocą nie jest stanem pomiędzy brakiem pomocy a jej niesieniem. Czekanie z pomocą jest brakiem pomocy. Rodzinę, o której mówiłem na początku, można było przyjąć, albo nie. Było to rozsądne, albo nie.

 

Chcę w najbliższym czasie mówić o bezinteresowności. Chcę się z tym zmierzyć i pragnę do realizacji tego trudnego wyzwania zaprosić, kończąc ten pierwszy felieton o bezinteresowności. 

 

Bezinteresowność cz. 2

 

Nie łatwo odróżnić bezinteresowny odruch serca, od zaangażowania, które ma czemuś służyć. Może czasami nie trzeba tego odróżniać? Chyba, że odróżniamy dar od inwestycji. Dar dany człowiekowi z poszanowania jego człowieczeństwa, od inwestycji, poprzez którą skłaniamy drugiego do określonych zachowań lub pomagamy sobie sami uciszając dręczące poczucie winy, czyszcząc ze zbędnych rzeczy własne szafy, czy też zyskując uznanie wśród ludzi.

 

Rozmawiałem o pomocy uchodźcom. Czyżby bezinteresowny odruch serca? Będąc Polakiem można mieć dostęp do pamięci o szlachetnych gestach, z którymi nasi przodkowie spotykali się ze strony ludzi z innych narodów. Przecież nie raz w zawierusze wojen i powstań musieli uciekać zostawiając dorobek całego życia. Przecież wielu z nich przeżyło dzięki temu, że ktoś bezinteresownie podał kawałek chleba, dał okrycie lub użyczył dachu nad głową.

 

Nasi przodkowie nie pozostawali dłużni. Wiele razy sami – często z narażeniem swego życia i życia swoich rodzin – ukrywali prześladowanych dając im niezbędne wsparcie, ratując ich od nieuchronnej śmierci. Taka postawa jest zakorzeniona w Ewangelii, w której miarą miłości bliźniego jest miłość siebie samego, w której łatwo znaleźć zaproszenie do miłości nie tylko braci, lecz nawet nieprzyjaciół, w której znajdujemy spełnienie tych propozycji w męce i śmierci Boga, który ofiarował się za nasze grzechy.

 

Czy to obrazy miłości bezinteresownej? Bezinteresownej nie w tym sensie, że nic z „tego”, czyli z niej nie ma. Zawsze coś z czegoś jest, zawsze są jakieś skutki. Pytanie o ich naturę. Ze śmierci Chrystusa, jest zmartwychwstawanie, z miłości nieprzyjaciół – przebaczenie, a z miłowania bliźniego jak siebie samego – braterstwo, w którym każda ze stron zostaje uszanowana.

 

Czy właśnie to jakże Boskie, a z drugiej strony głęboko ludzkie rozumienie bezinteresowności nie wnosi do naszych narodowych opowieści głębokiego sprzeciwu wobec tych, którzy pomagali „za pieniądze” dla zysku, który przełożyć się miał na zasobniejszą komorę, lepsze mieszkanie lub nadęte mniemanie o sobie? Czy Ci, którzy pobłądzili na drogach bezinteresowności czyniąc z niej nieświęty interes, nie doczekali się napiętnowania i miana zdrajców najświętszych wartości naszej wiary i naszego narodu?

 

Z tego względu nie tylko trudno odróżnić bezinteresowność od interesownego wykorzystania biedy bliźniego, lecz także trudno bezinteresowną miłość czynić. Trudno ją czynić, gdy jest się świadomym zaproszenia do balansowania między świętością a barbarzyństwem, między wielkością człowieka a objawieniem jego małości, między najbardziej ludzkim uszanowaniem bliźniego a jego upodleniem. Niestety, a może na szczęście nie ma tu trzeciego neutralnego wyjścia, nie ma pozycji „zero”, nie da się stanąć z boku. Owszem, stanąć z boku można, ale nie będzie to pozycja neutralna, tylko brak serca, brak miłości bliźniego, zdrada własnego człowieczeństwa, co neutralne nie jest i nie będzie. Na szczęście musimy się opowiedzieć za ryzykiem życia przeciw miłości lub za ryzykiem dojrzewania do miłości. Tak, dojrzewania, bo do samej miłości, do ryzyka życia nią trzeba przechodzić poprzez dojrzewanie do niej samej.

 

Jak to dojrzewanie wygląda? A no tak, że najpierw po bardziej lub mniej sumiennym rozeznaniu własnych intencji podejmuje się próbę bezinteresownej służby bliźniemu. Co oznacza „bezinteresownej”? Oznacza, że czynionej w celu uszanowania i uwznioślenia jego i swego człowieczeństwa. Jedno drugiego nie wyklucza i jedno bez drugiego istnieć nie może. Nie ma opozycji między miłością siebie a miłością bliźniego, jak nie ma opozycji między miłością Boga a miłością człowieka. Co więcej – jedna nie pozostaje bez wpływu na drugą. Nie da się kochać bliźniego, nie wzrastając w miłości do siebie i odwrotnie – nie da się kochać siebie, nie wzrastając w miłości bliźniego. Tak samo, nie da się kochać bliźniego, nie wzrastając w miłości do Boga i nie da się kochać Boga, nie wzrastając w miłości bliźniego!

 

To tyle na dziś o bezinteresowności, choć temat ciągle niewyczerpany. Skoro tak, to przyjdzie się z nim zmierzyć następnym razem.

 

Ks. Wiesław Błaszczak SAC

~o~

 

Na część 3. i 4. refleksji x. Wiesława serdecznie zapraszam jutro, a póki co, podumajmy nad tym, co powyżej.

 

Foto: http://www.glomsk.toowo.pl/strony/gaszczak.html – proszę śmiało tam zajrzeć, oto cytat dla zachęty:

 

Gdy hitlerowski sędzia zapytał ją, czy żałuje swych czynów, odpowiedziała stanowczo i z podniesioną głową:

    " Tak! Żałuję, że tak mało mogłam dla sprawy polskiej pracować.
       Czy myślicie, że ja was będę o łaskę prosić?
       Jestem dumna, że jako Polka mogę dla Polski umrzeć".

W kilka minut później ogłoszono wyrok – karę śmierci przez ścięcie.

0

DelfInn

Domena: eukarionty, Królestwo: zwierzeta, Typ: strunowce, Podtyp: kregowce, Gromada: ssaki, Rzad: walenie, Podrzad: zebowce, Rodzina: delfinowate, Rodzaj: Delphinus, Gatunek: delfin zwyczajny (na zdjeciu d. butlonosy)

274 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758