Bezczynność Wymierającego Narodu
15/09/2012
486 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
Naród w centrum Europy znika. Nikt nie wznosi alarmu. Brak pytań. Nie ma propozycji powołania Komisji Parlamentarnej w celu odpowiedzi na pytanie kto za tym stoi?
Wyzwanie emerytalne starzejącego się społeczeństwa
Często cytowane jest przekonanie że już w połowie lat 70-tych Klub Rzymski uznał że Polaków powinno być zaledwie 15 milionów. Profesor Dennis L. Meadows wprost to zawarł stwierdzając: „jeżeli chodzi o Polskę, to sądzę, że macie zbyt duży przyrost ludności. 15 milionów ludności gwarantowałoby równowagę. […] jeżeli chodzi o Polskę, widzę takie problemy – po pierwsze: właśnie zahamowanie eksplozji demograficznej”. Wszystko wskazuje na to że ten cel osiągnęliśmy ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami dla wzrostu gospodarczego, dostępności do świadczeń zdrowotnych i możliwości uzyskiwania emerytur. W tym kontekście podniesienia wieku emerytalnego do lat 67 należy traktować jako zabieg oszczędnościowy, w sytuacji zanikania populacji podatników, jak i kolejny etap psucia finansów publicznych, które rozpoczęło się od przerzucenia składki z OFE do ZUS pod przewrotnym hasłem, że oszczędzanie w OFE jest nieefektywne. Drugi krok polegał na podniesieniu składki rentowej pod pretekstem deficytu w funduszu rentowym. Trzeci – to propozycja waloryzacji kwotowej świadczeń, a więc zerwanie z zasadą, że emerytura posiada gwarancje zachowania wartości. Wreszcie czwarty krok – to podniesienie wieku emerytalnego którego obecny wymiar 67 lat jest tylko pierwszym krokiem samolikwidującego się Narodu. Wszystko to odbywa się pod hasłem zmniejszania deficytu finansów publicznych.
Powyższe działania należy postrzegać także w szerszej perspektywie. W Polsce w ramach reformy emerytalnej nastąpiło odciążenie państwowego systemu emerytalnego poprzez kapitalizację przyszłych świadczeń w OFE, co pozwalało podtrzymać system emerytalny bez drastycznego podwyższania podatków. Obecnie w miejsce polityki prorodzinnej wspólnym mianownikiem staje się dążenie do obniżenia świadczeń emerytalnych i ograniczanie dostępności do służby zdrowia. Zgodnie z logiką reformy emerytalnej każdy miał pobierać świadczenie w wysokości zgromadzonych składek, a renta była dodatkowym ubezpieczeniem przysługującym tym którzy utracą zdolność do wykonywanie pracy wcześniej. Podnosząc wiek emerytalny wymyślono mechanizm umarzania środków odłożonych w ZUS, w efekcie gdy założymy hipotetyczne przesunięcie wieku emerytalnego do 100 lat – do którego nikt nie dożyje – to wtedy ponad 2 bln. zł naszych składek emerytalnych w ZUS-ie zwyczajnie przepadnie.
Podniesienie wieku emerytalnego będzie wypychało ludzi na renty stwarzając kolejny problem. Gdyż jeśli będzie wzrastała liczba rencistów to będą podnoszone składki, wzrosną koszty pracy, liczba miejsc pracy będzie malała. Pojawią się zatem naciski na ograniczenie wypłaty rent. Opisany mechanizm oznaczać będzie w praktyce, że będziemy odkładać środki w ZUS bez możliwości skorzystania z nich, a na koniec będą one przejmowane przez państwo. W miarę, jak będzie przybywać emerytów, a dzieci nadal nie będą się rodzić, to świadczenie będzie z roku na rok coraz mniejsze i otrzymywane coraz później. Z drugiej strony – zrównanie świadczeń spowoduje, że nikomu nie będzie się opłacało wnosić wysokich składek na ZUS. Dochody będą ukrywane, poszerzy się szara strefa, co będzie jeszcze bardziej pogłębiać kryzys finansów publicznych i zmniejszać nasze świadczenia.
Wiadomo, że wzrost gospodarczy i innowacyjność generują dwudziesto- i trzydziestolatkowie. Czterdziesto- i pięćdziesięciolatkowie mogą co najwyżej zachować aktywność gospodarczą. A pozostali? Sześćdziesięciolatkowie i starsi nie będą generować wzrostu, tego możemy być pewni. Zmuszając przedsiębiorców, żeby zatrudniali 60-latków, a nawet 67-latków, zmuszamy ich tym samym do ponoszenia ogromnych nakładów na stanowiska pracy, których utrzymywanie się nie opłaca. Globalizacja ma to do siebie, że jeśli przedsiębiorcy będą mieli do wyboru – zatrudniać starszych ludzi w Polsce czy młodych w innych częściach świata, to wybiorą tę drugą opcję, i przeniosą miejsca pracy za granicę. Żadne akcje na rzecz „niedyskryminowania starszych pracowników” nic nie pomogą. Jeśli w ciągu najbliższych dwóch lat nie podejmiemy działań na rzecz zwiększenia dzietności rodzin, to obecny miniwyż solidarnościowy zestarzeje się i z przyczyn biologicznych dzieci już mieć nie będzie. W Polsce mamy obecnie nieco ponad jedno dziecko w rodzinie. Następne pokolenie, o połowę mniej liczne, musiałoby mieć po czwórce dzieci, aby to nadrobić.
Odpowiedz na to jak z tego pata emerytalnego wyjść została opracowana ponad 10 lat temu w raportach UNFE: „Bezpieczeństwo dzięki konkurencji”, „Bezpieczeństwo dzięki zapobiegliwości” i „Bezpieczeństwo dzięki emeryturze”. Niestety przez te lata nie było i nie ma woli politycznej do implementacji proponowanych rozwiązań mających na celu zwiększenie efektywności działania OFE, oraz wsparcie oszczędności w III filarze. Dlatego dzisiaj pozostaje nam jedynie bierne przyglądanie jak kasandryczne przewidywania UNFE co do głodowych warunków życia punkt po punkcie się spełniają. Obecnie propozycje emerytalne zawarte w raportach UNFE muszą zostać uzupełnione o redukcję podatków rodzin wielodzietnych, wpłaty becikowego dla matki wychowującej dziecko, powiązania wzrostu emerytury finansowanego wpłatami części składki ze strony pracujących wnuków i dzieci, jak i likwidacji niesfinansowanych przywilejów emerytalnych rozsadzających budżet.
Po pierwsze aby system emerytalny się nie rozsypał to rodzina na każde dziecko powinna uzyskać ryczałtowy zwrot 500 zł[!] podatków miesięcznie. Odpis w tej wysokości na zasadzie podobnej do obecnej stuzłotowej ulgi, działałby nawet w sytuacji jeśli nie byłoby środków w PiT, a nawet względem tych którzy PiT-u nie płacą jak np. rolnicy, gdyż dotyczy zwrotu również i innych podatków płaconych przez rodziny. Zaproponowane rozwiązanie aby było budżetowo neutralne, to musi się wiązać z ok. 3%-tową redystrybucją dochodów. Wymagać będzie likwidacji dotychczasowych świadczeń i ulg, jak i powrotu do stawki 40%-owej w PIT, przywrócenia poprzedniej wysokości składki rentowej po stronie pracownika, jak i likwidacji ograniczenia 2,5 krotności w składkach ZUS. Rodzina powinna również uzyskać becikowe na koncie w ZUS-ie w wysokości 10 tyś. zł na każde urodzone dziecko dla rodziców. Byłoby to jedyne prawo funkcjonujące w systemie umowy międzygeneracyjnej, a więc związane z nabyciem uprawnień emerytalnych, lecz nie związane z aktualnymi wydatkami budżetowymi. Powyższy przyrost zobowiązań ZUS byłby neutralny finansowo, gdyż byłby wypłacany dopiero ze składek dzieci w przyszłości. Niemniej powstałą w ten sposób kwotę na koncie emerytalnym matki, można byłoby również wykorzystać wcześniej w wysokości nominalnej w okresie 20 lat, lub do końca studiów na zakup/spłatę mieszkania i naukę dziecka. Niemniej jedynie do wysokości środków zgromadzonych w OFE przez rodziców, a to dlatego że powyższe wypłaty gotówkowe aby nie generować deficytu budżetowego, a jedynie zmniejszać stan środków na rachunku w OFE muszą posiadać pełne pokrycie w jego aktywach.
Konieczne jest uświadomienie wszystkim że emerytury i renty pochodzą z podatków naszych dzieci, a w sytuacji zapaści finansów publicznych, ich podwyżki powinny pochodzić ze stopniowego przeznaczenia 3 pkt. procentowych składki emerytalnej płaconej do ZUS dodatki do emerytur i rent niepracujących rodziców i dziadków, którzy po równo dzieliliby należną kwotę. Aby można było to finansowo zrównoważyć środki gotówkowe na powyższy cel pochodziłyby z wygaszania przywilejów emerytalnych, w tym KRUS-u (posiadający dzieci rolnicy i tak byliby beneficjentami zmian). O tej chwili wszystkie prawa emerytalne do wszelkiego typu przywilejów (uzyskiwania wcześniejszych lub wyższych emerytur) byłyby opłacane, poprzez adekwatnie wyższą składkę przez pracodawców w momencie ich nabywania. Powinien nastąpić jednoczesny powrót do wieku emerytalnego 60/65 lat, dla tych którzy uzbierali na kontach emerytalnych wystarczające środki do sfinansowania minimalnej emerytury. Powyższe propozycje wiązać się powinny z jednoczesnym ustawowym nałożeniem na samorządy obowiązku wprowadzenia „Karty rodziny wielodzietnej”, w której na pierwszym miejscu byłoby zapewnienie mieszkania komunalnego dla tych rodzin które mieszkania własnościowego nie mają, a wychowują co najmniej czwórkę dzieci.
Podsumowując musimy mieć świadomość że w kwestiach emerytalnych, ale i zdrowotnych prostych rozwiązań już nie ma. A my jako społeczeństwo zbliżamy się do sytuacji kiedy z jednej strony będziemy musieli utrzymywać liczne schorowane pokolenia naszych dziadków i rodziców na emeryturze, a z drugiej strony znacznie wyższą liczbę dzieci w rodzinie. Powiedzmy sobie szczerze, okres hulaszczy w czasie którego się zadłużaliśmy i oszczędzaliśmy na dzieciach finansując przetrzebione wojnami nieliczne pokolenie wojenne musiał się i tak skończyć. Nadchodzi czas prawdy dla naszego Narodu: czy podejmiemy się wyzwania, czy też zaaplikujemy naszym niepełnosprawnym rodzicom eutanazję.
Za www.naszdziennik.pl/wp/9943,wyjsc-z-emerytalnego-pata.html