„Duchowiacy” widzą wszędzie dobro. Tak twierdzą doktryny pozytywnego myślenia, a oni w nie bezkrytycznie wierzą. Problem w tym że oni tego nie czują, oni tylko uwierzyli „intelektualnie” w tę ideę, i próbują zakłamać nią rzeczywistość. Świat pokazuje im podłość, ale oni wmawiają sobie że to dobro. Świat pluje im w oczy, a oni twierdzą że to deszcz pada. Jest welka różnica między człowiekiem który tę ideę odczuwa, a tym który w nią uwierzył tylko intelektualnie. Człowiek który czuje, angażuje do poznawczego tanga podświadomość, a ten który wierzy, tylko umysł świadomy – a to znacznie za mało. Jeśli podświadomość boi się pająka, komara bądź małej dżdżownicy, na nic logika i fakty. Umysł świadomy wie że są niegroźne, ale to nic nie zmienia – strach istnieje nadal, paraliżuje każdy ruch i myśl. Jeśli świadomość i podświadomość mają inne zdanie, to wygra zawsze bokser wagi ciężkiej – podświadomość. Świadomość to tylko mistrz karate na playstation, wobec potęgi naszego niższego Ja.
Strzała miłości
Im gorzej się czują, tym więcej „strzał miłości” wysyłają wierząc święcie, że ona do nich wróci. Wraca, a jakże! Miłość ta jest tak niskiej jakości, że jej odbiorcy dostają konwulsji. Wystarczy wejść na przeciętne forum „duchowe”, by doznać silnego wrażenia przebywania w zakładzie psychiatrycznym. Ludzie wzajemnie się ranią, a gdy ktoś mówi o swoim bólu, jest to bagatelizowane i ukazywane jako zasada słynnego już lustra – jeśli ja Cię zeszmaciłem a Ty czujesz ból, to Ty jesteś ten zły, bo gdyby nie było w Ciebie zadry, ja jako obcy człowiek nigdy bym jej nie poruszył. Czyli kat jest niewinny a ofiara zawsze winna; nic nowego pod słońcem, ale nie powinno się to nazywać rozwój duchowy, a energetyczna restauracja dla sadysty. I gdyby tak przywalić pięścią w zęby mędrkowi bajającemu o lustrze, zaraz by się rozwrzeszczał na całą okolicę – aj waj, biją, napadają! nic nie wspomni o lustrze, ponieważ lustro to taka zabawna bajka dla naiwniaków. Gdy on niszczy, to wina ofiar. Gdy jego w odwecie niszczą, to także wina ofiar. To szalenie wygodne. Lustro to bardzo głęboka idea, i na pewno nie tak prosta jak przedstawiają to ezoterycy – amatorzy.
Odbytem na pal
Wbiłbym na pal każdego, kto przeciętnym frustratom zaleca wysyłanie miłości światu. Oni nie znają miłości, w rodzinie nigdy jej nie doznali i kojarzą ją z prezentami, komplementami i podnieceniem seksualnym. Wymieszane jest to także z mitami o rzekomo szlachetnym i „duchowznoszącym” cierpieniu, w efekcie czego mamy obrzydliwą breję. I tę truciznę adept duchowości wysyła rodzinie, znajomym w pracy i poza nią – a później wyciąga ostatnie pieniądze, idzie do guru by zapytać dlaczego dostał po mordzie zamiast podwyżki. Guru radzi – wysyłaj więcej miłości. Na litość Boską! zakażcie mu wysyłania „miłości” póki ma jeszcze wszystkie zęby! jeszcze jeden taki pożyteczny idiota, a uwierzę że to gang stomatologów opłaca duchowych guru, by zachęcali do tej jakże często bolesnej przesyłki. Wysyłanie miłości to bardzo zaawansowana praktyka duchowa (na pewno też nie dla mnie), ponieważ zakłada że ją masz i to w nadmiarze. Pokaż mi teraz tych nadmiarowców – widzisz ich? czujesz lekkość, radosną bryzę? a takiego… Oni tylko mówią o miłości, a tak naprawdę jej wcale nie mają. Jak można wysłać coś, czego się nie ma? jeśli nie masz miłości, w tej pustce nie ma próżni, coś musi być. A co? najczęściej złość, strach, zawiść itd. To właśnie wysyłają innym ludziom. Jeden na tysiąc ma jakieś tam umiejętności ekstrasensoryczne, więc dość szybko otoczenie go gnoi i terroryzuje, same nie wiedząc dlaczego. Ot, po prostu czują na widok adepta duchowości i teoretyka miłości obrzydzenie i nienawiść. Nie wiedzą skąd – ale podświadomość zalewana ohydztwem które adept bierze za miłość wie doskonale, i w taki sposób reaguje. Jeden, drugi i trzeci pohamuje się odczuwając nienawiść do adepta, powstrzyma manifestację swych uczuć w świecie realnym – ale kolejny da w mordę. I płacz, i załamywanie rąk, i groźne pomruki wobec Boga.
Guru i ofiary
Duchowiacy… są tylko dwie kategorie tych ludzi. Jest guru i wyznawcy, do których zaliczam prawe i lewe ręce guru, często wymienialne po oskubaniu do żywej kości. Wyznawcy podziwiają lidera i łudzą się, że to co naucza guru da im ten sam rodzaj charyzmy. Powiedzmy sobie szczerze – niemal każdy guru który emanuje bardzo silną energią, ma w sobie diabelskiego pomocnika. Ta energia nie jest jego, nie jest wytworzona przez rozszerzenie aury, emanującą miłość, wyzwolony umysł. To jest energia znacznie wyższa niż ludzka – ale na pewno nie pochodzi od naszego Wyższego Ja. Kiedyś byłem na regresingu Leszka Żądło. Był to czas gdy fascynowałem się nim i jego książkami, zresztą do dziś polecam je z racji dobrego pióra i niezłego stylu pisania. Przygaszone światła, mamroczący, powykręcani ludzie na ziemi – hiperwentylacja wykorzystywana by prostymi instrukcjami regresera (3, 2, 1, przypominasz sobie kiedy pierwszy raz spotkałeś się z …) zrobić coś ze swoim problemem. Energia która tam była, to coś nie z tej ziemi. Niezwykle wysoka, przyjemna, taka ciepła, ojcowska. W trakcie medytacji (wtedy trenowałem ją już wiele lat) zobaczyłem obraz Leszka jako króla z diademem na czole; on sam zresztą lubi mówić że był kiedyś władcą Atlantydy, i kiedy ludzie mu to potwierdzają, jest niezwykle zadowolony. Był niemal władcą świata, teraz tylko guru – milionerem skubiącym stadne baranki. Fajnie przyjaźnić się z władcą świata, nieprawdaż? to mocno dowartościowuje, wzmacnia samoocenę. Oto wykładam żele analne na półkę w tesco, ale jestem uczniem (i posiłkiem, o czym później) słynnego guru Leszka Żądło. A łyżka na to – niemożliwe!
Piękne nie znaczy dobre
Wtedy uważałem to za znak jego niemalże oświecenia, a na pewno przebudzenia. Ta emanacja wysokiej energii zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Byłem tak samo naiwny jak reszta ludzi, którzy coś wysokiego i pięknego biorą za dobro. A w naturze atrakcyjność jest zawsze niebezpieczna, jest używana do skuszenia ofiary. Atrakcyjność nie oznacza dobra, i przeważnie nią nie jest. Natura daje atrakcyjność w jakimś określonym celu – drapieżnikowi. Chcesz lepiej polować? musisz być atrakcyjny, bo i po co ganiać ofiarę jak sama może do Ciebie przyjść?
Chamski oświecony
Z czasem pojawiły się niepokojące pytania. Jeśli Leszek jest przebudzony (skala ERD 0 – 36, gdzie zero to minerał a 36 oświecenie Buddy, jemu wyszło że ma 35 z hakiem) dlaczego jego niektóre wpisy na forum są zwykłym energetycznym atakiem? dlaczego człowiek na tak wysokim poziomie zniża się do agresji, zwykłych, prostackich działań? gdy zacząłem zadawać pytania, guru robił się coraz bardziej wkurzony. W końcu mnie wywalili ze swojego forum, przedtem bardzo niemile traktując, okłamując i wymyślając bajki. Jeden z duchowych adeptów twierdził wręcz, że jestem opętany złem. Swoje uwagi opakowywał w bardzo niemiły ton, co niemalże oświeconemu bardzo się podobało. Czy zrobiłem coś złego, obrażałem? ależ skąd, po prostu zadawałem pytania. Ciągle mi nie pasowało, że tak miła energia którą odbierałem (rzekoma wyższa jaźń) potrzebuje pisać ludziom tak agresywne, obrażające ich komentarze. Sugerowanie ludziom opętań (i branie kasy za ich usuwanie) chorób, i cała wielka masa rzeczy które powodują w człowieku poczucie bólu. Dodajmy że mistrz duchowy jest znany z nienaturalnego wręcz skąpstwa. Kiedyś doświadczyłem iskry Boskości, i doskonale wyczuwałem że to co prezentuje Leszek, z tą mocą nie ma nic wspólnego. Niemniej jest to bardzo wysoka energia – ale nie z Boskiego źródła. Bóg nie potrzebuje dowalać ludziom, chodzić za nimi po forum i szydzić z nich. To domena nastolatków, a nie guru – emerytów.
Jaką więc stawiam diagnozę? podkreślmy że jest to tylko moja opinia, której nie mogę udowodnić. Ja stawiam pewną tezę, a wy sprawdżcie sercem sami. Nigdy mi nie wierzcie, gdyż i ja bardzo często się mylę. Piszę to co czuję, nic więcej.
Diagnoza nieudacznika
Leszka charyzma to nie efekt duchowego rozwoju (chociaż wglądy ma, i to bardzo głębokie) ale duchowy pomocnik, którego w naszym kręgu kulturowym nazywa się biesem. Jak zwał tak zwał – opisuje go Awiessałom Podwodnyj jako krokodyla (a także Andrzej), czyli istotę stworzoną z ciała subtelnego które okupuje. Działa w ten sposób że poprzez nosiciela atakuje innych ludzi, dziurawi i rani ich ciała subtelne ściągając w ten sposób z nich energię. Mała część energii idzie do nosiciela (sprawiając że odczuwa się go jako niezwykle mocnego energetycznie) a większość w górę, do opiekuna krokodyla, czyli uberbiesa. Stąd cała siła, energia, poczucie wyluzowania, radosne traktowanie pochlastanych energetycznie ludzi – ale o co wam chodzi? przecież ja jestem taki miły, dużo mówię o Bogu, używam pozytywnych słów, medytuję… zastanów się przez chwilę. Po co Boskiej istocie taka agresja? po co to całe działanie, sprawiające że ludzie czują się jak poszatkowani maszynką do mięsa? skąd tyle nieprzytomnych, po prostu głupich ludzi w bliskim otoczeniu Leszka?
Czy wiesz jak piramidalnych głupot byłem świadkiem? to już typowy psychiatryk – główny terapeuta Leszka (pogryziony na kilku poziomach, i to konkretnie) oskarżał mnie że nie ma przeze mnie mieszkania. Ciągle go pytałem, jak to możliwe że doradza ludziom w sprawach prosperity, a sam mieszka z rodzicami mając ok. 35 lat? to nic złego nie mieć mieszkania, ale jeśli ktoś chce je mieć, naucza jak je mieć – i go nie ma, sprawa wydaje się mocno śmierdząca. Dlaczego nie ma mieszkania? ponieważ moje pytania go energetycznie zaatakowały. Ale ja pytam od paru miesięcy, a mieszkanie terapeuta wizualizuje od kilku lat – jak więc możliwe by zaszkodziło? ano możliwe, cofnęło się w czasie. Logiczne, prawda? jak cholera… inny latał na dywanach, adminka forum onanizuje się myślą że w poprzednich inkarnacjach była wąsatym kapitanem statku… kolejny wyznawca praw miłości, czytając mój tekst w którym pisałem nie tak jakby chciał o regresingu (terapia opatentowana przez Leszka) wyraził swoje oburzenie że mi kiedyś pomógł. Wyobraźcie sobie – miałem kiedyś problemy prawne, więc facet zadzwonił do mnie (na stacjonarny) i poradził mi jak napisać list do sądu. Kilka lat później oficjalnie bardzo żałował swojej pomocy. To są skutki terapii regresingiem? to jest ta miłość, uwolnienie? bo dla mnie wygląda to na totalne zamknięcie świadomości (czyli zwykłą sektę).
Charyzma = wabienie ofiary
Energia, charyzma i urok jest po to, by ludzieotwierali gęby ze zdziwienia i uwielbienia dla swojego guru. Tak działa bies, roztaczając wokół siebie aurę niezwykłości. Gdy tak się stanie, bies wyrywa z ciał subtelnych fanów energię, a guru pieniądze. Działają w teamie, i wątpię by Leszek miał świadomość tego co się tak naprawdę dzieje. Kiedyś pisał że jest już prawie całkiem oczyszczony, jednak czasem się tylko wkurza. Właśnie o to chodzi… to co odczuwa jako wkurzenie, jest tak naprawdę poranieniem duchowym innego człowieka (nawet przez internet, liczy się intencja i uczucia a nie odległość) i transferem energii.
Jest zabawa, luz, fajne samopoczucie – odczuwane jest to jako efekt praktyki duchowej. Tymczasem setki fanów Leszka którzy także praktykują, mają nerwicę, są odleciali od rzeczywistości, w życiu im się nie udaje, ciągle i ciągle coś jest nie tak. Praktycznie żaden z nich nie osiągnął sukcesu finansowego, mimo że od lat nad nim pracują. Ograniczeń nie ma – tymczasem od lat poprawy finansowej także nie ma. Dziwne, prawda?
Tak samo jest Mateuszem Grzesiakiem. Jego energia wprost paraliżuje ludzi, ale nie jest to jego zasługa – tylko biesa. Jego fani także chcą być tacy silni, tacy przebojowi, więc biorą od niego lekcje NLP za grube pieniądze. NLP… uważam że jest bardzo fajną wiedzą (chociaż nie na wszystko Ci pomoże, sam się na to nabrałem tracąc dwa i pół tysiąca kochanych złotych) warto ją mieć – ale nigdy w życiu nie da Ci takiego powera jaki ma Leszek i Mateusz. Zapomnij o tym. Prawdziwego powera (czyli niezwykle wysoką i mocną energię) da Ci tylko bies. Ależ dobroczyńca! niestety, w życiu za darmo jest tylko ser w pułapce na myszy. Dopóki bies je ludzi, jest fajnie. Z czasem potrzebuje coraz więcej energii, a fani z czasem zaczynają kojarzyć odczucie bólu z „mistrzem duchowym”, po czym uciekają gdzie pieprz rośnie od guru, który kompletnie nie rozumie czego oni od niego chcą. On czuje luz i rozbawienie, oni ból. On nie wie co oni czują, zwłaszcza że bies szepcze „oni są głupi, nieduchowi, pewnie chcą Ci dokuczyć i wymyślają jakieś bzdury, czepiają się”. Fanów mniej, zapotrzebowanie na energię większe, bies tymczasem sączy różne myśli i odczucia, odbierane przez nosiciela jako swoje własne wglądy „duchowe”. Gdy kończy się jedzenie, rozsierdzony bies szarpie ciało subtelne nosiciela, masakrując je i na poziomie fizycznym doprowadzając do ciężkich chorób psychicznych, a ogólnie do podejrzliwości, nieufności i braku miłości. I nie ma jak się uwolnić, ponieważ uwolnienie oznacza zrozumienie co się nawyprawiało innym ludziom. To ciężkie, niezwykle bolesne karmiczne zobowiązania.
Jeśli kiedyś od kogoś, kogokolwiek poczujesz niesamowitą wręcz charyzmę, po prostu uciekaj. To gra wstępna modliszki przed śmiertelną kopulacją. Nie masz szans na walkę z nosicielem, bo on w zasadzie jest tylko ofiarą – i nie wie co wyprawia. Winę ponosi, ponieważ jego pragnienie wielkości, ważności, mocy i towarzysząca im nieuczciwość zaprosiły biesa do biesiady. Został bezwzględnie wykorzystany, chociaż i sam wiele skorzystał.
Zło bez kary
Z kolei ateiści i „realiści” śmieją się z naiwniaków, wykazując niezbite fakty – świat ten pełen jest wojen, bestialstwa, zła i cierpienia. Jak więc patrzeć na świat, by widzieć prawdę w pełnym jej majestacie? spójrzmy prawdzie prosto w zielone oczy – kaci wyrywający paznokcie Ak – owcom kończą życie w spokoju, luksusie i dobrobycie. Ich ofiary walczące o wolność konały w mękach, a ich rodziny były gnojone przez cały okres komunizmu. Gdzie tu sprawiedliwość? mam podawać dalej? nie starczy miejsca… lista oprawców kończących wesołe, dostatnie życie jest zbyt wielka. Lista ofiar, ludzi uczciwych i prawych którzy konają w nędzy i powszechnej nienawiści, także jest zbyt wielka.
Jak więc patrzeć na świat? to niezwykle proste. Człowiek składa się z trzech cudownych systemów. Podświadomość (pamięć, emocje, skojarzenia, wzorce) świadomość (fakty, logika) – to jest poziom świata, poziom niższy – oraz coś nazywane Wyższym Ja, Boskością, czyli najwyższy poziom na który można się wspiąć.
Widzenie mędrca
Gdy więc kroczę przez świat, wiem że ludzie mnie otaczający mają w sobie coś absolutnie pięknego, wspaniałego, mają w sobie Boskość w pełnej krasie. Zanim jednak podżyruję im kredyt, zacznę być całkowicie ufny licząc na ich miłość, akceptację i dobroć, muszę uświadomić sobie także drugą część składową człowieka – niższe jaźnie, a więc świadomość i podświadomość. W świecie materialnym rządzą właśnie one, i mogą być to umysłowości mordercze, zabójcze, obrzydliwe w myślach, czynach i zapachu. Gdy widzę człowieka, oddaję myślowy hołd Bogu w nim, ale jestem niezwykle ostrożny wobec jego umysłu. Gdy widzę swego czytelnika, mam wielki szacunek wobec jego Boskiej natury, ale nie ufam absolutnie jego umysłowi. Czytelniku, kocham Cię i gardzę Tobą. Czyż to nie wspaniałe?
———–
Zapraszam na stronę samczeruno, tylko o sprawach damsko męskich. Zachęcam do zapisywania się na newsletter na jej dole; wystarczy wpisać swój meil w biały prostokąt, by być zawsze na czasie. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski.
Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.