Bez kategorii
Like

Batonik na Dzień Dziecka

01/06/2011
419 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

– Ciekawe co Łukasz dostanie w szkole na dzień dziecka – medytował tata Łukaszka siedząc w domu i popijając herbatę.
– A czemu miałby cokolwiek dostać? – spytała babcia Łukaszka. – Powinno być wręcz odwrotnie.

0


– Ciekawe co Łukasz dostanie w szkole na dzień dziecka – medytował tata Łukaszka siedząc w domu i popijając herbatę.
– A czemu miałby cokolwiek dostać? – spytała babcia Łukaszka. – Powinno być wręcz odwrotnie. To uczniowie powinni dawać nauczycielom. Radość. Śpiewem, recytacją…
– O nie – zaprotestował tata Łukaszka. – Miesiąc temu, na wywiadówce, wszyscy rodzice wpłacili na specjalny fundusz związany z Dniem Dziecka!
– Dużo? – zainteresował się dziadek Łukaszka.
– Dychę.
Dziadek zakrztusił się sokiem.
– Dziesięć euro??? Tyle kasy na tych szczeniaków???
– Cóż… Dzień dziecka jest raz do roku. Niech coś mają. Ciekaw jestem co im szkoła zafunduje… – zamyślił się tata Łukaszka.
Trzasnęły drzwi. Do pokoju wszedł Łukaszek.
– No a prezent? Dziś Dzień Dziecka – przywitał serdecznie rodzinę.
– W szkole ci nie dali? – osłupiał tata.
– Dali, ale… O. Batonik – rzekł Łukaszek i wyjął pomięte opakowanie z kieszeni. – Zjadłem po drodze.
– Taki batonik to z pół euro kosztuje – rzuciła babcia. Tata Łukaszka zaczął się gotować wewnętrznie. Wyciągnął telefon komórkowy i zadzwonił do dyrektora szkoły. Przywitał się, przedstawił i poprosił i pilne spotkanie.
– Teraz? Dobrze – zgodził się tata Łukaszka. – Łukasz! Jedziemy!
– Gdzie?
– Do szkoły.
– Bez sensu, przed chwilą z niej wróciłem.
– Bez gadania! Jedziemy!
Jakiś czas później Łukaszek wraz z tatą przekroczyli próg gabinetu dyrektora szkoły.
– Witam pana – pan dyrektor poprosił tatę Łukaszka aby usiadł. – Syn ma co prawda kiepskie oceny, ale nie sadzę, aby to był powód…
– Bo i nie jest – przerwał mu tata Łukaszka i puścił standardową wiązankę o kpinach, robieniu sobie jaj i cholerze.
– Ale o co chodzi?
– O batonik!!
– Niedobry? Nie smakuje?
– Ja się cieszę, że dostałem – zastrzegł od razu Łukaszek.
– Widzi pan, on się cieszy, że dostał…
– Bo jest głupi – zirytował się tata Łukaszka. – Jakie "dostał"?
– Przecież… – wtrącił się Łukaszek patrząc na papierek po batonie.
– Ten batonik został kupiony! – rzucił dramatycznym głosem tata.
– No i w czym problem? – zdziwił się pan dyrektor. – Jak zwał tak zwał.
– Co to ma być??! – pienił się tata Łukaszka. – Ile ja wpłaciłem? Dziesięć euro! A ile kosztuje taki batonik? Pół euro, najwyżej euro! Co się stało z resztą kasy, pytam się?
– Proszę pana – rzekł spokojnie dyrektor. – To nie jest tak, że sto procent tej kwoty pójdzie na prezent. Nigdzie tak nie ma.
– To ile?
– Zajrzyjmy do regulaminu szkoły… otóż jest tu6taj zapis, widzi pan…
– Maksymalnie pięćdziesiąt pięć procent z zebranej kwoty może być przeznaczone na cele własne szkoły – przeczytał tata Łukaszka. Ale nie poddawał się. – W takim razie na prezent powinno pójść czterdzieści pięć procent!
– Niekoniecznie – pan dyrektor z chytrym uśmiechem odchylił się w fotelu. – Nie ma przecież takiego zapisu, prawda?
– Ale… Przecież jest zapis… Że maksymalnie pięćdziesiąt pięć procent…
– Na cele własne – poinformował tatę pan dyrektor. – Są jeszcze inne cele.
– To co, może powinienem się cieszyć, że w ogóle mój syn coś dostał?!
Pan dyrektor odpowiedział coś ogólnikowo. Tata Łukaszka poirytowany wyszedł ciągnąc za sobą syna.
– Naprawdę zapłaciłeś im aż dychę? – pytał zrozpaczony Łukaszek. – Ja pierdykam! A oni takiego batona kupili! A nie mogłeś mi dać tej kasy?! Od razu do ręki! Taką fajną rzecz w sklepie widziałem… No, ale nic. A co dostanę od was?
– Jak to: od nas? – wystraszył się tata.
– No jak to, od rodziny nie dostać prezentu? Ksiądz na religii mówi, że to grzech!

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758