Szykuje się kolejny medialny pozew. Roman Giertych tym razem spotka się w sądzie z wydawcą, redaktorem naczelnym i dziennikarką „Faktu”. Chodzi o rozmowę z Władysławem Bartoszewskim, który tłumaczy, że jego wypowiedzi zostały zmanipulowane.
Sprawę opisuje "Polska The Times".
Na początku wywiadu profesor jest pytany o to, czy Roman Giertych zamierza wrócić do polityki. Bartoszewski odpowiada, że nigdy nie uczestniczył w życiu partyjnym, dlatego Giertych "nie jest mu bliski pod żadnym względem". Kolejne pytanie dotyczy tego, czy człowiek, który słynie z kierowania formacją, głoszącą hasła rasistowskie i ksenofobiczne, nie powinien na stałe zostać wyłączony z życia politycznego. Bartoszewski odpowiada, że tak i ostro wypowiada się na temat antysemityzmu oraz tego typu ugrupowań.
"To jest tak, jakby ktoś, kto głosi ludożerstwo lub inne zboczenie był uznawany w życiu społecznym" – mówi.
Dziś profesor potwierdza to stanowisko, jednak podkreśla, że chodziło mu o zjawisko antysemityzmu w ogóle. Natomiast, jak zauważa, jego wypowiedź została przytoczona w sposób, który może sugerować, że chodzi o Romana Giertycha. – Dziennikarka zapytała mnie, czy taki człowiek ma być wykluczony. I owszem, uważam, że powinien, ale nie miałem na myśli byłego wicepremiera i ministra Romana Giertycha. Myślę, że jasno wynika to z mojej odpowiedzi – podkreśla Bartoszewski. I dodaje, że rozdziela sprawy osobowych ataków, w których nie bierze udziału, od oceny zjawisk.
Więcej: http://www.polskatimes.pl/artykul/651909,roman-giertych-pozywa-fakt-za-wywiad-z-prof-bartoszewskim,id,t.html