Kiedy w 1998 roku sędzia SN Piotr Hofmański orzekł, że zamiar jest tym samym, co oświadczenie woli, uznałem to za wynik jego przepracowania. Okazuje się, że w Polsce przepracowane są również instytucje.
1.
Justyna B. w 2002 roku nabyła auto.
Nowe, a więc w kredycie.
Przez osiem lat płaciła regularnie raty, aż w końcu powinęła jej się noga.
Zdarza się.
2.
22 września 2010 roku Waldemar Krupa, windykator działający w imieniu Santander Consumer Banku przejął samochód osobowy (nazywany potem przez bank „pojazdem samochodowym”).
Przejęcie nastąpiło pomimo tego, że umowa kredytowa nie została wypowiedziana, a dzień wcześniej ten sam bank wystosował pismo do Justyny w której informował ją, że ma 14 dni na uregulowanie zaległych rat albo na zwrot samochodu, będącego przedmiotem zastawu. Pismo dotarło do adresatki 24 września.
Jakby nie liczyć w momencie „windykowania” samochodu miała jeszcze 16 dni na splatę kredytu bądź też na dobrowolny zwrot pojazdu.
3.
Pomińmy samo „zajęcie”. Bo przecież arogancja, twierdzenia typu: bank nie będzie odpowiadał na żadne pisma dłużniczki, brak okazania jakichkolwiek pełnomocnictw, zastraszanie, oczernianie w miejscu zamieszkania itp. to dzisiaj normalne zachowanie wszelkiej maści „windykatorów”.
4.
Pewnie Justyna odpuściła by sobie temat (miała wtedy inne kłopoty), gdyby nie chciejstwo banku.
Otóż bank przejęty samochód wycenił na 4.700,- zł.
Zadłużenie Justyny wynosiło natomiast 4.340,- zł.
Teoretycznie zatem powinno być po sprawie.
5.
25 października 2010 roku Bank przeprosił Justynę za zaistniałą sytuację, ponieważ wyniknęła ona z błędu systemu informatycznego instytucji!
6.
Ten fakt w żaden sposób nie wpłynął jednak na roszczenia względem Justyny.
Bank nie tylko, że na poczet długu zaliczył część ceny samochodu (pomniejszył ją o VAT), to na dodatek powiększył tenże o „inne opłaty i prowizje należne Bankowi” – 1795,81 zł.
Lwia część z tej kwoty to wynagrodzenie windykatora.
Oraz… VAT!
7.
Przypomnijmy raz jeszcze.
Działający w imieniu banku Krupa Waldemar (nieznany w miejscu podawanym jako siedziba firmy, lokal jest wystawiony na sprzedaż – gratuluję bankowi współpracowników!) pomimo braku wypowiedzenia umowy kredytowej przejmuje samochód Justyny.
Bank przeprasza za „incydent”, do którego doszło dlatego, że system informatyczny banku najwyraźniej można o kant dupy potłuc.
Bank jednak sprzedaje zajęty samochód i obciąża podatkiem VAT z tytułu tej transakcji Justynę, chociaż wcześniej „zaliczył” na poczet długu wartość samochodu pomniejszoną o tenże podatek.
8.
Czy to jest po prostu wyłudzenie, czy też świadczy to niezbicie o tym, że bankowcami w Polsce są ludzie specjalnej troski, którzy tylko przez przypadek noszą garnitury zamiast kaftanów?
9.
Dla zaspokojenia swoich roszczeń Santander Consumer Bank SA wystawił BTE, któremu sąd rejonowy w Bytomiu nadał klauzulę wykonalności 11 maja 2011 roku (I Co 477/11).
10.
Justyna wystąpiła z powództwem przeciwegzekucyjnym.
Zarzuciła w nim mniej więcej to, co opisałem wyżej.
11.
26 października 2011 roku Santander Consumer Bank SA odpowiada na pozew.
Tak na marginesie – kiedyś napisałem tutaj o czasie, który wg różnych urzędów płynie w drugą stronę (wczoraj będzie jutro). Okazuje się, że SCB SA jest tego samego zdania. Otóż wg złożonego pisma Justyna złożyła pozew już 24 sierpnia 2010 roku. W pozwie tym domaga się uchylenia postanowienia z 11 maja 2011 roku. Ciekawe, jak w tym banku liczą odsetki?
12.
SCB SA domaga się oddalenia powództwa, albowiem Justyna nie uregulowała swoich zobowiązań wobec Banku, a dnia 28 czerwca 2010 roku została jej wypowiedziana umowa kredytowa.
13.
Jako dowód na wypowiedzenie umowy kredytowej pozwany Bank dołącza do pisma przygotowany do podpisu dokument. Problem polega na tym, że aż dwa egzemplarze – jeden opatrzony pieczątką pełnomocnika Renaty Hornostaj, a drugi – Moniki Mireckiej.
Zamiast oczywistego w tym przypadku dołączenia dowodu doręczenia, czy choćby pocztowego dowodu nadania listu poleconego, bank stwierdza w piśmie procesowym z dnia 6 marca tego roku, że znajduje się w posiadaniu zwrotu wysłanej korespondencji.
Tymczasem, zgodnie z art. 6 kc ciężar udowodnienia faktu spoczywa na tym, kto z niego wywodzi skutki prawne.
Nieporadność procesową banku ma zapewne wytłumaczyć widniejący na każdym skierowanym do sądu piśmie procesowym „podtytuł”:
Pozwany nie jest reprezentowany przez pełnomocnika zawodowego.
Tak to mniej więcej wygląda – podkreślenie, wyboltowanie i czcionka wyraźnie większa od reszty tekstu.
Czy podnoszona amatorszczyzna prawna dużego banku ma wywołać w sądzie odruch współczucia?
14.
Zaczęliśmy od hofmanizacji prawa cywilnego, więc i na niej zakończymy. Bank, co wynika z załączonych dokumentów, faktycznie miał zamiar wypowiedzieć Justynie umowę. Dlatego też nie okazuje dowodu doręczenia oraz przedkłada dwa pisma przygotowane do podpisu.
Jednak, w myśl idei hofmańskiej, zamiar jest tożsamy z oświadczeniem woli.
Justyna przecież powinna się domyślić.
15.
Justyna nieporadnie broni się twierdząc, że jest mało sensytywna.
Prawie w ogóle.
Ale to żaden powód, by żądać uchylenia BTE, zdaniem banku.
A bronił jej ktoś iść do wróżki?!!!!!!!
Olé!
30.05 2012