…po usadzeniu pod żyrandolem człowieka, który do trzech może i zliczy, ale pisze i zachowuje się jak drugoklasista cieszący się z ruskiego zegarka na komunię „prezydent RP” jest pojęciem pustym i co najwyżej litość budzącym.
Oglądam sobie właśnie imprezkę w pałacu Buckingham – zjechał Obama ze swoim dworem i przyjmowała go Elżbieta ze swoim. I przez cały czas wyobrażałem sobie wśród gości zaproszonych Bronisława i Donalda i Radosława z żonami i jak na dłoni przepaść mi się pokazała i aż się zawstydziłem trochę.
Pisałem już jakiś czas temu, że niewybaczalną rzeczą, którą przeprowadziła Platforma Obywatelska było zdeprecjonowanie urzędu prezydenta RP. Dziś, po latach plucia na prezydenta Kaczyńskiego, po usadzeniu pod żyrandolem człowieka, który do trzech może i zliczy, ale pisze i zachowuje się jak drugoklasista cieszący się z ruskiego zegarka na komunię „prezydent RP” jest pojęciem pustym i co najwyżej litość budzącym. Respekt wobec tego urzędu jako emanacji Państwa Polskiego został złamany. Wielokrotnie zresztą.
Po co z Londynu w grudniu 90-tego przywożono w ogóle insygnia przedwojennych prezydentów? To pytanie jest otwarte i pewnie jeszcze długo takim pozostanie. Jednym z wytłumaczeń ich powrotu do Polski było nędza tych naszych dotychczasowych chochołów, którym służyły jako protezy i uwierzytelnienie przed sobą i tłumami klakutów. Nie mam tu na myśli rzecz jasna osoby Lecha Kaczyńskiego, bo akurat jemu, z jego wiedzą, stylem, obyciem i umiejętnością improwizacji, przedmioty te nie były potrzebne. Całą resztę, jak protezy, trzymały w jakim-takim pionie i stanowiły ściemnienie dla wszystkich, którzy chcieli zobaczyć po 89-tym „ciągłość państwa”.
W „Królewiczu i żebraku” Marka Twaina młody królewicz wielką pieczęcią królestwa tucze orzechy. Nie wiem jak opiekuje się prezydent Komorowski londyńskimi insygniami, ale coś na samą myśl o jego respekcie dla tych precjozów szura pod ziemią i nie zdziwiłbym się, gdyby to właśnie szacowni nasi przodkowie uleżeć w spokoju nie mogli.
Obama wygłosił toast w odpowiedzi na toast Elżbiety. Omalże doszłoby do skandaliku, bo kończąc swoje gadanie orkiestra zaczęła zapitalać „God save the Queen”, a on już kieliszek niósł do paszczy. Ale przyuważył, że nikt nie podnosi kieliszka, więc wyczekał. Nasz by chlapnął i zaczął rozglądać się za kiszoniakiem. A może go krzywdzę? Może wcale nie? Na szczęście naszego nie zapraszają, więc przekonać się nie przekonamy, a potencjalny wstyd w granicach zostaje.
I te dwie persony na przybycie Obamy szykujące się w Polsce oprócz Komorowskiego – mam na myśli Tuska i Sikorskiego. Komorowski jaki jest taki jest, wystarczy spojrzeć, ale oni ze swoim szczękościskiem to już naprawdę wyglądają, jakby przed chwilą z celi śmierci ktoś ich wypuścił. Jeśli jest współczesny archetyp gęby „ruskiego mafioza średniego szczebla na rezydencji w Polsce”, to myślę, że panowie właśnie mogą brać udział w każdym kastingu.
Warto przyuważyć: nie deprecjonuję urzędów, ale – jak już – osoby je sprawujące. Uważam, że Komorowski zachowuje się i wygląda jak przygłup, a Tusk z Sikorskim prezentują sowiecki styl i w takim obrządku powinni zostać pochowani jak już szczęśliwie doczekają kresu swoich dni.