Wiara
Nadzieja
Wolność
SOLIDARNOŚĆ
Było ich tylu, że słońce sierpniowe
By ich policzyć – nie miało promieni
Przeważnie – młodzi. Najczęściej – z fabryki,
z zakładów produkcyjnych, stoczni, hut…
Wąsaci prawie wszyscy, w swych roboczych
Kombinezonach, nieumyci, z papierosem,
Czasem – i z flaszką. Wchodzili w ten wrzesień
Jak w nową, czystą ulicę, gdzie wiatr
Firankę białą trzepie, zapach niesie
Pierwszej kwietniowej burzy nieznanych im wiosen.
A przecież byli jeszcze nienazwani…
W historii naszej, w każdym pokoleniu
Zdarzali się – podobni. Filomaci
Orlęta i Czwartacy i chłopcy z AK,
I kosynierzy, i podchorążacy
Ale – jak nazwać tych dziesięć milionów?
Teraz, kiedy na Mokotowskiej tylko kilka cieni?
I wszystkie linotypy, maszyny – o bruk?
I na ich głowach, plecach ZOMO gra
melodie dzikich pałek?
Ilu – teraz? Ilu z nimi?
Ilu – przeciw nim?
Grudniowe słońce liczyć ich już się nie waży
bo lepiej, żeby żadnej nie oświetlać twarzy
zbyt jasno, bo za ostro wyjdzie na odbitkach
To oni właśnie, których zdradzono o świcie.
Matko, równo pamiętaj o obu swych synkach!
Jeden, w szarym szynelu, stoi z karabinem.
Przeciwko władzy ludu – władzy PAŃSTWA strzeże.
Drugi, internowany – siedzi w Białołęce
i wie, że brat rodzony, który jest żołnierzem,
Będzie musiał na rozkaz ich strzelić mu w serce
I rozstrzelać od razu troje ich. Bo jego i matkę,
I to wszystko, co w czerwcu zasiane,
Tamtego roku – bujne tak wydało ziarno
I to wszystko, co w jednym słowie się zawarło
Wiara
Nadzieja
Wolność
SOLIDARNOŚĆ
źródło: http://dapo28.blogspot.com/
Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukujacego pieknych perel. Gdy znalazl jedna drogocenna perle, poszedl, sprzedal wszystko, co mial, i kupil ja.