Co tak naprawdę wpływa na wzrost cen? To, o czym nie powiedziała Zyta Gilowska i Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej po drogich zakupach, dopowiada były prezes NBP Leszek Balcerowicz.
Wywiad z Zytą Gilowską w Nowym Ekranie jest o tyle warty przeczytania, że przypomina, co zrobiła, gdy była wicepremierem w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Ta kolejność jest istotna, bo ona porządkuje jej osiągnięcia. Sama wicepremier tego nie robi. Nie przypomina też skąd wziął się pomysł obniżki podatku PIT i zmniejszenia składki rentowej. Lotnym umysłom nie trzeba wszak przypominać o drogach partyjnych Gilowskiej.
Nie wspomina też Gilowska o swojej roli w Radzie Polityki Pieniężnej i o kreacji w tym ciele siły złotówki, a tym samym kształtowaniu cen. Dużo jest za to o Smoleńsku. Jednak gdy wczyta się w jej słowa, są to miazmaty językowe, które mają służyć określonemu oskarżeniu. Każdy wypowiada się, jak potrafi, każdy chce osiągnąć wypowiedzią jakiś cel. Nie inaczej jest w wypadku Gilowskiej.
W tym wywiadzie nie ma słowa o cenach, a powinno. Rozumiem, że Gilowska odpowiadała na pytania. Ciekawe byłoby to w kontekście marketingu politycznego, który zaserwował Jarosław Kaczyński, gdy odwiedził osiedlowy sklep. W jego komunikacie usłyszeliśmy, że wszystko podrożało co najmniej dwukrotnie, co nie jest prawdą. Prawdą jest, że nastąpił wzrost cen.
Kaczyński tym wzrostem cen obarcza oczywiście rząd Donalda Tuska. Były prezes NBP Leszek Balcerowicz tę tezę prezesa PiS uważa za nieprawdziwą. Za wzrost cen odpowiada Rada Polityki Pieniężnej, a więc pośrednio Zyta Gilowska. Minimalny wkład w ceny ma podwyżka VAT. Decydującym był brak reakcji RPP na wzrost cen, gdy podwyższała stopy procentowe. Wzrosty cen dotyczą nie tylko Polski, ale to tendencja globalna. Winne są kraje produkujące ropę, ale też Amerykański Bank Centralny, który osłabia dolara, a to za niego nabywa się tę kopalinę.
O tym nie mówi Gilowska, o tym nie wspomniał na briefingu po dokonaniu drogich zakupów Kaczyński, bo nie po to się tam wybrał, ale by uderzyć w Tuska, wykazać, że „niebywale” szkodzi Polsce. Kaczyński z ekonomią ma problemy. Nie będę wspominał o jego projekcie ekonomicznym, który nazywa się gospodarką patriotyczną.
Balcerowicz o kontroli cen w sklepie przez Kaczyńskiego rzekł dosadnie: „jeżeli to nie zastępuje poważnych rzeczy, to jest nieszkodliwe”. Gilowska twierdzi, że opłaca mieć się Polskę. Przecież ją mamy, nie potrafimy jednak o niej mówić, nie potrafimy mówić krytycznie o sobie, jedynie o swoich racjach, a one wcale nie muszą być dla Polaków i Polski dobre.