Mieszkam – tak po sąsiedzku – Z siwiuteńką babcią…
Staruszka jest przykładem Mądrości jak rzadko,
Którą dzieli się z każdym, Kto jej chce wysłuchać.
Lubię czasem z nią gwarzyć.
Tak – z potrzeby ducha… Babcia jest emerytką Portfela starego,
Gdy pieniądze odbiera koło piętnastego,
Zaraz na bok odkłada: Na czynsz, gaz i światło,
I robi szybki bilans – By środków nie zbrakło… obiad za 3,50… Dwa złote – śniadanie…
Kolacja jest niezdrowa… Zaoszczędzi na niej…
Buty ma jeszcze dobre… modny (znowu!) fason…
Marynarkę dla dziadka weźmie z "Caritasu"…
Babcia przy tym chronicznie kredytów nie lubi.
Jeden – przez wnuczkę wzięty – omal jej nie zgubił;
Żyrując, nie wiedziała, co ją może spotkać…
(Dobrze, że dziadek trafił Czwórkę w Toto-Lotka). Pani starsza zna ceny… Targuje zawzięcie…
Rynek zwykle odwiedza Tuż, tuż przed zamknięciem,
I za bezcen dostaje czerstwy chleb (bez pleśni!).
Musi się wszak natrudzić; Konkurencja nie śpi… Zwykle nasza staruszka optymizmem tryska.
Czasem jednak, gdy przyjdzie Kryska na Matyska
Pod apteką miedziaki Przelicza wytrwale…
Waha się… Kręci głową… Westchnie… Idzie dalej… Babcia ma swoją godność. I zdrowe poglądy.
Życie zna od podszewki. To największa mądrość.
A że była w Powstaniu – Wnuczkom się nie dała… (Sama im swego czasu dowody schowała)… Babci nikt z celebrytów rozumu nie zmąci.
Wie dobrze, czym beztroska może się zakończyć…
Swój budżet kalkuluje logicznie i z troską…
Mógłby się od niej uczyć Sam Vincent Rostowski!
(Jej szczyt oszczędności, To bezkredytowo Zakupić prawnuczkowi Na komunię rower!)… PS
Babcia ministrem skarbu! – Czyjś głos się odzywa…
Nie zgodzi się. Nie umie ludzi okłamywać…