Przeczytałam gdzieś ostatnio, że kobiety – żony – nudzą się mężom po kilku latach głównie z powodu garów. „Stoi przy garach i zrzędzi”, mawiają albo : ”tłucze się tymi garami, a ja mecz oglądam!” lub – zaprzeczając samym sobie – „miejsce baby jest przy garach”. Skoro tak, proponuję by każda kobieta, która nie trafiła na kucharza, odnalazła swoje miejsce „przy garach”. Na początek strój. Może to być elegancki fartuch założony na pończoszki i top. Stopa – koniecznie bosa, tuż po pedikiurze, lekka, szczupła, zachęcająca. Ruchy – baletnicy. Na początku oczywiście. Generalnie, wszystko dozwolone byle z gracją. Konieczny będzie młynek, makutra, drewniana łyżka i ubijaczka do piany, oczywiście ręczna. Jajka, przyprawy, zwłaszcza cynamon, truskawki, maliny i śmietana. Co będzie na obiad […]
Przeczytałam gdzieś ostatnio, że kobiety – żony – nudzą się mężom po kilku latach głównie z powodu garów. „Stoi przy garach i zrzędzi”, mawiają albo : ”tłucze się tymi garami, a ja mecz oglądam!” lub – zaprzeczając samym sobie – „miejsce baby jest przy garach”.
Skoro tak, proponuję by każda kobieta, która nie trafiła na kucharza, odnalazła swoje miejsce „przy garach”.
Na początek strój. Może to być elegancki fartuch założony na pończoszki i top. Stopa – koniecznie bosa, tuż po pedikiurze, lekka, szczupła, zachęcająca.
Ruchy – baletnicy. Na początku oczywiście. Generalnie, wszystko dozwolone byle z gracją.
Konieczny będzie młynek, makutra, drewniana łyżka i ubijaczka do piany, oczywiście ręczna. Jajka, przyprawy, zwłaszcza cynamon, truskawki, maliny i śmietana.
Co będzie na obiad absolutnie nie ma znaczenia, ponieważ i tak są to ruchy wyłącznie pozorowane.
Gdy mąż wchodzi do mieszkania i wali się na kanapę z niezmiennym pytaniem : „Kiedy obiad?”, żona zamiast warknąć „zaraz”, wychodzi z kuchni do salonu i mówi kocim głosem: „Za kwadrans kochanie” uśmiechając się pomalowanymi na czerwono wargami.
Wracając do kuchni ma już pewność, że zaskoczony małżonek ruszy jej śladem. Gwarantuję, że stanie jak wryty gdy żona wdzięcznie będzie kręciła młynkiem, a jeszcze lepiej ucierała w makutrze drewnianą kulą masę śmietanowo- truskawkowo- malinową, co jakiś czas wsadzając palec do masy i oblizując go z rozkosznym: „mhmmmm”.
Rozsypany cynamon wydzielać zaś będzie przyjemną woń.
Kiedy rozgorączkowany do nieprzytomności mąż chwyci żonę i zacznie ją namiętnie całować, ta niech się wyrwie z lekkim okrzykiem: „poczekaj kochanie, wezmę tylko prysznic, przecież cała jestem w truskawkach” i biegiem do łazienki zanim zdąży ją ponownie złapać.
Kiedy już żona znajdzie się w bezpiecznym miejscu, zamknięta w łazience, może sobie (żona oczywiście) w spokoju wyjąć gazetę, zrobić sobie kawę w czajniku elektrycznym i zapalić papierosa. Wszystkie te rzeczy wystarczy wcześniej ukryć w łazience.
Kiedy zdezorientowany mąż zacznie dobijać się do łazienki, żona warknie: „przestań zrzędzić! Zabieraj się za naleśniki!”.
Z łazienki proponuję wyjść po około godzinie, koniecznie w starych dresach i z papierosem w ustach.
I kazać mężowi posprzątać cały ten bajzel.
„Inaczej nici z seksu, kochanie!!!!”
Być może małżonek zrozumie, że zamiast walić się na kanapę lepiej spytać żonę: „A może pomóc ci przy obiedzie, skarbie?” . Cóż, być może…..