ONA I ON
Like

Baba na rybach i…teoria obłoczków (odc. 13)

30/09/2013
1117 Wyświetlenia
3 Komentarze
11 minut czytania
Baba na rybach i…teoria obłoczków (odc. 13)

Ilekroć Wędkowiec zastanawiała się nad fenomenem Małżona, nie bardzo wiedziała, co może sobie myśleć na ten kosmiczny i  abstrakcyjny jak różniczkowanie temat.  Jedno jest pewne. Jakoś sobie w życiu radził, mimo faktu, że ani nie był zabójczo przystojny, ani nie posiadał umiejętności zamieniania wszystkiego w złoto.

0


gruba r kto

Właściwie można by rzec, że gdyby nie jego umiejętność pakowania się w każdy czyhający albo  i nawet z oddali widoczny problem, rodzina żyłaby istnie sielankowo, pod kopułką ślicznych bialutkich obłoczków, na łonie natury i w pełnym własnym stadzie. Niestety Małżon kochał kłopoty i nie mógł bez nich żyć. W związku z tym faktem, sielankę wiatr wywiał skutecznie, obłoczki zamieniły się w złowróżbne tumany, a komplecik rodzinny diabli wzięli. No bo która szanująca się rodzina wytrzyma ustawiczne emocje, wahania stabilności i równowagi ogniska domowego.

Właściwie nie do końca wiadomo, co skłoniło Wędkowiec do przyjrzenia się Małżonowi jeszcze raz. Niemniej jednak w chwili obecnej przyglądała się mu właśnie z bliska, bo akurat wpadł jak bomba do przedpokoju, zzuł robocze buty, rzucił pracowniczą teczką w kąt i krzyknął wesoło:

 

– Czy w tym szanownym domu,  permanentnie edukującym się, znajdę jakiś porządny, pełen wiedzy, słownik?

– Jakieś powitanie może? – odparła zaskoczona Wędkowiec, chcący zyskać na czasie, bo nie pamiętała kto i gdzie ostatnio rzucił w jakieś pokłady kurzu szacowne dzieło naukowe.

– Ech, kobieto! Nie mam czasu na twoje wersale! Nabroiłem dziś lepiej niż nasz Rozróba! Trzeba mi pomocy fachowej!

-Może ja? – nieśmiało podsunęła była małżonka – Przecież wiesz, że trochę piszę, słowa i ich znaczenia nie są mi obce…

– Aaa. No proszę, jaka ty mądra jesteś! – ucieszył się Małżon – Zupełnie zapomniałem, że ciągle coś skrobiesz…Znaczy…Zapomniałem , że jesteś…Tego… No, to w takim razie…co to jest…tuman? – dukał kompletnie speszony, uświadamiając sobie fakt, że od jakichś trzech tygodni Małżona z dziećmi zamieszkują u niego.

– Tuman? – Wędkowiec otworzyła szeroko usta. I zadumała się dokładnie nad tą samą kwestią, która właśnie zaczęła nieco gnieść jestestwo duchowe eksa. – Tuman to jest hmmm … nieco nieprzychylne, no można nawet powiedzieć, że negatywne i obraźliwe określenie zdolności umysłowych innego człowieka…

– No nie wiem, nie wiem, czy to jest dobra definicja! Chyba nie bardzo! W każdym razie nie na moje potrzeby! – Małżon łypnął na Wędkowiec złym kątem oka, ten dobry zaś, kierując w stronę Rozruby, który właśnie, korzystając z zamieszania,  na paluszkach unosił swoje okrąglutkie ciałko w kierunku telewizorka. – Dzień dobry synu. Zapomnij o pudle z bajkami. Zeszyciki twoje chcę zobaczyć! – pociągnął mniej łagodnym tonem głosu.

Rozrubę ów ton zwalił z paluszków i równocześnie otworzył puszkę Pandory, która z jego wnętrzności  wypuściła żałosny jęk:

– No i skończyła się sielanka. A tak już blisko podpłynąłem!

– Do zadań marsz! – stanowczo podsumował Małżon i skierował zabójczy wzrok na Wędkowiec. – Nie, koniecznie musisz wycofać to niepozytywne, czy obraźliwe wręcz znaczenie tego słowa! Potrzenuję czegoś innego!

– A mogę wiedzieć o co biega? Bo wiesz, wszystko zależy od kontekstu sprawy. Tuman oznaczać może również wielki natłok kurzu, albo nawet ogromne  zachmurzenie. Może być „tuman kurzu”, „tuman obłoków” no…albo zwykły debil…

– No tak…Tak… Powiadasz obłoczki… Doobre – mruczał – Moim adwokatem będziesz jakby co.  Zawsze wiedziałem, że inteligencji to masz całe pokłady. – Że jak by to brzmiało…”Wielki obłoczku! Jak jedziesz?”…

– W jakie kłopoty znów się wpakowałeś? – teraz to Wędkowiec przemawiała lodowatym i konsekwentnym tonem.

– Oj tam, zaraz kłopoty…- Małżon popatrzył na byłą żonę nieco niepewnym wzrokiem – Ano rozwalił się taki baran w Beemce  na całe torowisko. Czarny garnitur, czarna beema i czarny okular okular a’la Matrix! I dwupasmówka dla niego za wąska! Cholera! Konwój tramwaju sobie zrobił, wielki pan i zablokował mi wjazd na przystanek! No to wychyliłem się, bo dzwonka mojego przez minutę nie słyszał, bo przecież chyba na telefon zaufania dzwonił! I jak nie ryknę: „Tumanie jeden! Jak jedziesz!”. Po minucie miałem informację z dyspozytorni, że kierownik zajezdni chce ze mną rozmawiać. I od niego w końcu dowiedziałem się, że… zwyzywałem ponoć samego asystenta prezydenta miasta…

– Ekchm, ekchm., ekchm! – Wędkowiec zakrztusiła się kawałkiem jajka – Masz talent do…tumanów problemów. Teraz, jak nic, zwolnią cię z pracy, w ramach…ukulturalniania załogi i pokazywania ludzkiej twarzy tramwaju. – zagalopowała się.

– Nie jęcz i nie czarnowidź! … Stary nie był groźny przez telefon. Ale teraz spieramy się o znaczenie tego słowa.  On uważa, podobnie jak ty, że to obraźliwe określenie. Muszę znaleźć ten słownik, może w nim stoi jakoś łagodniej. Nie dam z siebie zrobić…idioty!  Bo ja nie chciałem gościa obrazić, tylko podsumować jego umiejętności prowadzenia samochodu.

– Ale zrobiłeś to nieelegancko – podsumowała Wędkowiec.

– No jasne – wysyczał Małżon – Przecież miałem wyjść z tramwaju, zapukać w szybę samochodu, ukłonić się i melodyjnie modulowanym głosem powiedzieć jaśnie panu: „Uprzejmie informuję, że jedzie pan po torach. Czy pojazd, którego pan dosiada jest może tramwajem? Bo jeśli nie, to jeszcze uprzejmiej proszę, aby pan zjechał na prawo i ostrożnie włączył się do ruchu po drodze dla samochodów”!

– Wiesz, walnięcie komuś w pysk białą rękawiczką to nie to samo, co uczenie kogoś kultury w białych rękawiczkach – odparowała Wędkowiec – Czasem bardziej zapada w pamięć właśnie to drugie.  No i co tam masz w tym słowniku? – zapytała na koniec, widząc, że były małżonek kartkuje co tylko znalezione tomiszcze.

– Człowiek niezbyt rozgarnięty, wolno myślący. – odrzekł niezwykle zadowolony Małżon – Ha! To mi się podoba.

– Ale jest obraźliwe! Nie powiesz mi, że ucieszy cię fakt, kiedy ktoś ci powie, żeś nie jest rozgarnięty i wolno myślisz! – uparła się Wękowiec.

– O! Moja droga, jeśli będzie stwierdzał fakt, to oczywiście, że się nie obrażę. Spuszczę karnie głowę i zastanowię się nad sobą!

– Oooo! Wierutne kłamstwo! Chyba, że nauczyłeś się tego wczoraj! Nie jesteś odporny na krytykę!

– Jestem!

– Tuman!!!

– Przegięłaś teraz kobieto! – Małżon uniósł głos i groźnie zmarszczył brew jedną i drugą do tego stopnia, że uczyniły istny gąszcz krzaków nad zimno połyskującymi granatem źrenic oczami.

– A widzisz! Masz swoją teorię obłoczków! – ryknęła Wędkowiec, Mówiłam, że jesteś nieodporny na krytykę!

– Jaką znów teorię? – były mąż zapytał już spokojniejszym tonem.

– No teoria kłamstwa! Że niby tuman skierowany do drugiej osoby nie zadziała jak czerwona płachta na byka, tylko jak … owieczka łagodna na sen. Wiesz…Te tam tumany obłoczków, redyki na noc, zamiast karaluchów i pcheł. Zapomnij! Możesz się nie wysilać z tłumaczeniami, że to nie jest obraźliwe! Sam udowodniłeś , że jest.

– Zawsze zastanawiałem się jak to jest u ciebie. I już wiem. Ty starasz się zawsze być równocześnie moim adwokatem i … prokuratorem. A to tak niestety nie działa….Obłoczku ty mój sielankowy – i tu cmoknął w policzek niczego nie spodziewającą się Wędkowiec, tym gestem zwalając ją z nóg.

Na szczęście wprost na kuchenne krzesło.

 

Źródło: Osobiste doświadczenia autorki.

 

 

 

 

 

0

Bez kredek we lbie

Matka-Polka-galopka. Na marginesie - matematyk, księgowa. Staram się nie politykować, nie mam do tego predyspozycji, wolę ... obserwować, wyciągać wnioski, przyglądać się i opisywać. Poczucia humoru nigdy za dużo, nawet sam Pan Bóg je posiada, więc czemu nie człowiek?

20 publikacje
10 komentarze
 

3 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758