Zdjęcie przedstawiające bramę wjazdową do obozu koncentracyjnego z napisem “Arbeit macht frei” funkcjonowało jako internetowa wizytówka firmy GasTerm, wyświetlając się na przemian ze zdjęciem palnika kuchenki gazowej. Estończycy sami, bez pomocy polskiego MSZ, skutecznie zareagowali. Jak informują media, olbrzymia fala protestów sprawiła, że skandaliczna reklama została zmieniona (pozostawiono jedynie zdjęcie zwykłego palnika gazowego). Nie wiadomo jednak, jak długo analogia do niemieckiego śmierci “zachęcała” do zakupu systemów ogrzewania gazowego. Portal Lenta.ru relacjonuje jedynie, że sprawa wyszła na jaw 23 sierpnia, czyli w dniu, w którym w Europie obchodzony jest Dzień Pamięci Ofiar Nazizmu i Stalinizmu, ustanowiony przez Parlament Europejski w 2009 r., czyli w 70. rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow.
Prezes GasTermu Sven Linros przeprosił za ten – jak to nazwał – incydent. Podkreślił, że była to jedynie “niewielka prowokacja”, a spółka nie miała złych intencji. W jednym z wywiadów powiedział, że firma zdecydowała się na wykorzystanie wizerunku Auschwitz do reklamy po tym, jak zwiedził obóz. Linros miał się wtedy dowiedzieć, że stosowano w nim ogrzewanie gazowe. “Reklama była skierowana do wąskiej grupy ludzi. Chcieliśmy wyjaśnić, że gaz CH4 jest nietoksyczny i może być używany do ogrzewania budynków, nawet tych, które mają smutną historię” – zaznaczył. Przyznał jednak, że pomysł ten nie okazał się strzałem w dziesiątkę. Przy okazji – jak zauważa portal Lenta.ru – niezrażony niczym Estończyk opowiedział dziennikarzom anegdotę o Adolfie Hitlerze, który “popełnił samobójstwo po otrzymaniu rachunku za gaz”.
Marta Ziarnik