Bez kategorii
Like

Audyt kancelarii Prezydenta L. Kaczyńskiego

07/03/2011
434 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
no-cover

7 marzec 2011,   16:00 Właśnie dowiadujemy się, że Szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowskizlecił audyt "procedur i trybu przygotowywania projektu decyzji" przez urzędników prezydenta Lecha Kaczyńskiego w sprawie ułaskawienia przedsiębiorcy Adama S. o czym poinformowała dyrektor biura prasowego Kancelarii Joanna Trzaska-Wieczorek. Oczywiście "w trosce o dobre imię" Ś.P. Prezydenta. Wszystkowiedzący Kalisz powiedział wczoraj (przynajmniej wczoraj słyszałem w TV), że żaden prezydent nie ułaskawił wbrew woli prokuratora przestępcy. Nie wiem czy to prawda czy półprawda, bo nie mam czasu tego stwierdzenia analizować ale posiłkując się ulubionym źródłem wiedzy naszych elit wyczytałem… Peter Vogel– urodzony jako Piotr Filipczyński znany również jako Piotr Filipkowski (ur. 1954 w Warszawie) – szwajcarski bankowiec i morderca polskiego pochodzenia posiadający m.in. obywatelstwo niemieckie. Został skazany w 1971 roku […]

0


7 marzec 2011,   16:00

Właśnie dowiadujemy się, że Szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowskizlecił audyt "procedur i trybu przygotowywania projektu decyzji" przez urzędników prezydenta Lecha Kaczyńskiego w sprawie ułaskawienia przedsiębiorcy Adama S. o czym poinformowała dyrektor biura prasowego Kancelarii Joanna Trzaska-Wieczorek.

Oczywiście "w trosce o dobre imię" Ś.P. Prezydenta.

Wszystkowiedzący Kalisz powiedział wczoraj (przynajmniej wczoraj słyszałem w TV), że żaden prezydent nie ułaskawił wbrew woli prokuratora przestępcy. Nie wiem czy to prawda czy półprawda, bo nie mam czasu tego stwierdzenia analizować ale posiłkując się ulubionym źródłem wiedzy naszych elit wyczytałem…

Peter Vogel– urodzony jako Piotr Filipczyński znany również jako Piotr Filipkowski (ur. 1954 w Warszawie) – szwajcarski bankowiec i morderca polskiego pochodzenia posiadający m.in. obywatelstwo niemieckie.
Został skazany w 1971 roku na 25 lat więzienia za morderstwo kobiety na tle rabunkowym. Według dziennikarzy po włamaniu do upatrzonego wcześniej mieszkania Filipczyński nieoczekiwanie zastał w nim jego lokatorkę. W obawie przed rozpoznaniem ogłuszył kobietę uderzeniem tłuczkiem w głowę. Żyjącą ofiarę przeniósł do piwnicy a następnie podpalił w wyniku czego nastąpiła śmierć. Sąd ustalił, że ukradł jej 12 tysięcy złotych. Rada Państwa złagodziła mu wyrok do 15 lat, ale w 1979 roku wyszedł na wolność (przerwa w odbywaniu kary) przyczynił się do tego jego ojciec TW "Tadeusz". W 1983, jeszcze w czasie trwania stanu wojennego, otrzymał paszport od władz PRL i wyjechał z Polski.
Od 1987 roku był poszukiwany listem gończym. Mimo to (już jako Peter Vogel) w 2. połowie lat 90. przebywał w Polsce, był częstym gościem Sejmu RP. W 1998 roku został aresztowany w Szwajcarii (już pod zmienionym nazwiskiem Vogel) i w wyniku ekstradycji przekazany do Polski. W lipcu 1999 wszczęta została wobec niego budząca kontrowersje procedura ułaskawieniowa ze strony minister Suchockiej, zakończona ułaskawieniem w trybie nadzwyczajnym przez prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego. W Kropce nad i Aleksander Kwaśniewski przyznał, że dopiero po fakcie dowiedział się o czynach Filipczyńskiego. Ułaskawił go, ponieważ jego nazwisko znalazło się na liście prokuratora generalnego Hanny Suchockiej. Filipczyński przesiedział w więzieniu 8 lat.
Pracował w bankach Coutts Bank i EFG Bank. W 2006 polski prokurator złożył do Szwajcarii kilka wniosków o ujawnienie informacji o kontach, co do których istnieją podejrzenia, że były wykorzystywane do transferowania łapówek.
W latach 2002-2006 pośredniczył w dostarczaniu szwajcarskiego sprzętu kryptograficznego dla polskiej łączności rządowej.

Peter Vogel 24 marca 2008 roku został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze Komendy Głównej Policji.
W lipcu 2010 roku rozważana była ewentualność jego uwolnienia, co nastąpiło wkrótce potem.
Ojciec Vogla, Tadeusz Filipczyński był wiceministrem handlu i tajnym współpracownikiem Departamentu II MSW. Miał liczne kontakty we władzach PRL i SB. Dlatego jego syn Piotr otrzymał zgodę Rady Państwa (przy sprzeciwie prokuratora) na przerwanie wykonywania kary w 1979. Otrzymał paszport w 1983, w środku stanu wojennego. Zgoda była poparta wnioskiem Biura Studiów SB.

Za Wałęsy ułaskawiono pruszkowskiego bandytę Andrzeja Zielińskiego ps. "Słowik". Przestępca został ułaskawiony w 93 roku mimo, że ukrywał się i był poszukiwany listem gończym za nie powrót do więzienia, gdzie miał odbywać wyrok sześciu lat. Do prokuratury trafiły zeznania z których wynikało, że zapłacił za to 150 tysięcy dolarów.
"Śliwka" skazany na sześć lat wiezienia, po dwóch wychodzi na przepustkę. Z niej nigdy nie wraca. Po dwóch latach ukrywania się nawiązuje korespondencję z Kancelarią Prezydenta i po kilku miesiącach zostaje ułaskawiony. W tym czasie dokonuje różnych przestępstw, działając w gangu pruszkowskim.
Drugą osobę z gangu pruszkowksiego, która otrzymała prezydencką łaskę był Zbigniew K. ps. Ali. Ten również uniknął kary i dostał szansę na nowe życie z czystą kartoteką

Ułaskawiony Adam S., z którym mąż Marty Kaczyńskiej – Marcin Dubieniecki założył spółkę, został w "trybie nadzwyczajnym" ułaskawiony przez Lecha Kaczyńskiego.
Jak wynika z wyroku sądu, do którego dotarła GW, wspólnik Dubienieckiego "przez blisko osiem lat oszukiwał urząd skarbowy i Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. S. za podpisywanie się pod fikcyjnymi listami obecności wypłacał kilku niepełnosprawnym po 100-200 zł.W ten sposób poświadczał ich rzekomą pracę w jednej z jego firm w Kwidzynie. Wyłudził z PFRON ponad 120 tys. zł, a Skarb Państwa stracił co najmniej 30 tys. zł.
Został skazany na 1,5 roku w zawieszeniu na 3 lata czyli był wolny. Ułaskawienie S. przez Lecha Kaczyńskiego polegało na skróceniu okresu zawieszenia i zatarciu wyroku,  po spłaceniu należności przez S.

Według Kalisza ułaskawienie mordercy skazanego na wiele lat przez prezydenta Kwaśniewskiego  w trybie nadzwyczajnym  to nic takiego. Końcem świata jest ułaskawienie S.  przez skróceniu okresu zawieszenia przez Prezydenta Kaczyńskiego.

Powrócmy po tej dygresji do zleconego przez kancelarię obecnego prezydenta, audytu urzędników prezydenta Lecha Kaczyńskiego w sprawie ułaskawienia przedsiębiorcy Adama S.  

 

Przedtem przypomnijmy pewne wydarzenie:

 

Bronisław Komorowski wypowiadając przysięgę zmienił słowo, zamiast obligatoryjnego sformułowania "dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem" powiedział "dobrość Ojczyzny". To słyszeli wszyscy zgromadzeni na uroczystości oraz telewidzowie i radiosłuchacze. Czy ta zmiana może mieć konsekwencje, takie jak pomyłka prezydenta-elekta Obamy, który dla legalności przysięgi powtórzył ceremonię?

Zgodnie z art. 130 Konstytucji prezydent obejmuje urząd prezydenta po złożeniu wobec Zgromadzenia Narodowego przysięgi, której treść jest następująca:
"Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem".

Prezydent-elekt Bronisław Komorowski 6.08.2010 r.- podczas ceremonii zaprzysiężenia powtarzał słowa po marszałku Schetynie, lecz w pewnym momencie zmienił jedno zasadnicze słowo roty, zamiast "dobro Ojczyzny"powiedział "dobrość Ojczyzny".
Niektórzy komentatorzy uważają, że była to ewidentna pomyłka, która powinna być naprawiona – powtórnym zaprzysiężeniem. Powołują się na przykład z powtórzonej przysięgi prezydenta Baracka Obamy, który wypowiedział zdanie w zmienionym szyku wyrazów. Błąd ten  nie był znaczący, a winnym był prezes Sądu Najwyższego John Roberts, który dyktując z pamięci słowa przysięgi przestawił szyk słów w zdaniu. Przysięgę powtórzono.
Prawnicy uważają, że w przypadku zmiany słowa przez prezydenta Komorowskiego nie doszło do naruszenia prawa i zarzuty o nielegalność objęcia urzędu prezydenckiego uważają za bezzasadne. Twierdzą, że to zwyczajny lapsus.
Wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego dr Tomasz Słomka stwierdził (wypowiedź dla Wirtualnej Polski), że "przysięga jest ważna. nie jest to nic co wypaczałoby sens przysięgi, pomyłkę należy traktować jako lapsus językowy".

 Źródło:  Dziennik Pomorza

 

 Jak zwykle ta jak i wszystkie następne wpadki, które dotyczą prezydenta Bronisława Komorowskiego  to tylko takie mały lapsusy językowe, takie duperelki bez konsekwencji i nie ma się czym przejmować.Ale skoro w takiej sytuacji stres pożarł „Głowę Państwa” to co, będzie w przypadku sytuacji naprawdę groźnej np.  jakiegoś konfliktu międzynarodowego – czy wtedy schowa się pod stół?

A jeżeli lapsus językowy podczas składania przysięgi to nie jedyna "wpadka"? I jeżeli inna wpadka może mieć bardzo wielkie negatywne i kosztowne konsekwencje prawne zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne?

Przejęcie władzy przez marszałka jest stosowane w przypadkach przewidzianych przez Konstytucję w artykule 131 Konstytucji RP z 1997 roku.
Teraz fakty – śmierć Prezydenta jest stanem przewidywanym, ale …marszałek Komorowski zastosował klauzulę z art. 131, ust. 2 pkt. 1 który określa marszałka depozytariuszem władzy prezydenckiej w Polsce w[P.O. – pełniącego obowiązki Prezydenta RP]. I tu jest problem. Otóż w chwili ogłaszania przez Bronisława Komorowskiego żałoby narodowej o 13.41 nie można było stwierdzić prawnie zgonu Prezydenta RP. Nawet kiedy znaleziono zwłoki taki stan uprawomocnia się dopiero po rozpoznaniu zmarłego.
Co to oznacza?
Tylko tyle, że marszałek Komorowski powinien przejąć władzę p.o. Prezydenta RP zgodnie z artykułem 131 ustęp 1, a zatem do stwierdzenia zgonu Prezydenta RP [proszę spojrzeć na kodeks cywilny], należało stosować się do procedury, że Prezydent nie był w stanie zawiadomić marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu. Zgodnie z Konstytucją i prawem nie było prawnego UZNANIA za zmarłego.
Zatem trzeba było stosować tylko tę procedurę. Marszałek winien złożyć wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta i to Trybunał powierza obowiązki Marszałkowi Sejmu. Na wniosek zresztą marszałka.
Kiedy zatem potwierdzono zgon Prezydenta JE Lecha Kaczyńskiego? Wtedy kiedy jego brat rozpoznał go wśród ofiar lotu, czyli po godzinie 18.00Co to oznacza? Marszałek Komorowski powinien przejąć władzę do 18.00 godziny 10 kwietnia 2010 roku tylko w trybie wniosku do Trybunału o stwierdzenie niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta i tym samym przekazaniu jemu jako sprawującemu władzę organowi Sejmu [marszałek Sejmu to nie jest organ władzy państwa], który został przewidziany w Konstytucji do prezydentury Ad Interim. Po godzinie 18.00 a więc po spełnieniu dwóch warunków: zgon i akt zgonu wraz z rozpoznaniem przez brata można było bez wniosku i w trybie zastosowanym przejąć władzę. Ale tylko wtedy. W przypadku kiedy następuje potwierdzenie zgonu Prezydenta RP wtedy automatycznie stosuje się art. 131 ust. 2 pkt. 1

http://wiadomosci.onet.pl/waszymzdaniem/47550,czy_marszalek_komorowski_zlamal_konstytucje_przy_przejeciu_wladzy,artykul.html

Ale jak można od człowieka żądać respektowania prawa skoro za nic ma swoje własne słowa. Przypomnę casus Romualda Szeremietewa, który wygrał proces po latach i co z tego, jak winny fałszywych oskarżeń jest obecnie prezydentem?

Fajnie by było, gdyby ktoś spytał o to obecnego prezydenta. W końcu Komorowski mówił, że to dla niego sprawa honoru i odejdzie z polityki, jeśli Szeremietiew zostanie uniewinniony.

Niestety na prawie niekompetencja Komorowskiego się nie kończy. Siadanie przez Komorowskiego pierwszym, w obecności kobiety i do tego gościa, to dowód braku kultury a zganianie własnego nieuctwa na pracowników kancelarii, przy aspiracji do brylowania na salonach elity świata, to totalna porażka.
Na zachodzie znajomość konstytucji i stosowania praw uczą w szkołach powszechnych i wstyd aby dowiadywać się o kompetencjach Rady Bezpieczeństwa Narodowego oraz BBN z Wikipedii. Jest to po prostu dowodem na brak przygotowania człowieka zajmujacego najwyższy urząd w państwie do pełnienia tej roli.

Miałem niezłą zabawę jak dwóch kandydatów do Prezydentury w PO na konwencji prawyborczej mylili polskich monarchów i wkładając w usta ich samych zdania, których nigdy nie wypowiedzieli. Błędy Komorowskiego i Sikorskiego MOGŁYBY NIE DZIWIĆ, gdyby nie fakt, że OBAJ SĄ HISTORYKAMI Z WYKSZTAŁCENIA … [SIC!]. Czy Państwo zrozumieliście ten komunikat?

http://wiadomosci.onet.pl/waszymzdaniem/47550,czy_marszalek_komorowski_zlamal_konstytucje_przy_przejeciu_wladzy,artykul.html

Identyfikacji, po której oficjalnie uznano Lecha Kaczyńskiego za zmarłego, dokonano juz po emisji orędzia marszałka Komorowskiego a pewność o zaistnieniu faktu śmierci Prezydenta RP można było zgodnie z prawem, mieć dopiero po formalnej identyfikacji zmarłego, której dokonał jego brat, Jarosław Kaczyński w późnych godzinach wieczornych w Smoleńsku. Ciała Prezydenta RP do Moskwy nie przewieziono, jego brat uznał, że identyfikacja jest wystarczająca. Stało się to jednak już po oświadczeniu Komorowskiego o przejęciu władzy – bezpodstawnym z punktu widzenia prawa, a więc bezprawnym. Nie popartym żadnym dokumentem, jedynie spekulacjami i przesłankami pośrednimi.

 

O godzinie 10.00 podawano wersję, że trzy osoby przeżyły, choć są ciężko ranne, a skoro Prezydenta RP jeszcze nie odnaleziono, marszałek Komorowski w żadnym razie nie miał nawet prawa moralnego do obwoływania się pełniącym obowiązki Prezydenta RP.Nic nie dawało mu podstawy w godzinach porannych do organizowania ekipy telewizyjnej i zapraszania jej do biura Marszałka Sejmu aby tam nagrać oficjalne przemówienie informujące o przejęciu przez niego obowiązków prezydenckich. Orędzie, o godzinie emisji którego media informowały juz w godzinach popołudniowych – emisja miała pierwotnie odbyć się o 20.00, potem jej termin zmieniono na 20.30..

Spotkałam się z opinią, że marszałka Komorowskiego należałoby podstawić przed Trybunałem Stanu dopiero wówczas, gdyby po jego opisanych działaniach okazało się, że jednak prezydent Lech Kaczyński przeżył. Nie bardzo przekonuje mnie taka interpretacja, bo gdyby tak stanowiło prawo, każdy marszałek mógłby, jesli tylko przyszłaby mu ochota, przejmować władzę podczas urlopu, wizyty zagranicznej czy niedyspozycji głowy państwa twierdząc, że słyszał plotki, na których podstawie uznał, że prezydent RP nie żyje.

http://wiadomosci.onet.pl/waszymzdaniem/47550,czy_marszalek_komorowski_zlamal_konstytucje_przy_przejeciu_wladzy,artykul.html

Podsumujmy.
Dzięki tylko zwykłemu przestawieniu słów podczas przysięgi przez prezydenta USA Baracka Obame musiano powtarzać zaprzysiężenie.

I tym się różni cywilizacja Dzikiego Zachodu od cywilizowanego "dzikiego kraju".

 

Może należałoby zrobić również audyt  procedur i trybu przejmowania władzy prezydenckiej przez marszałka Komorowskiego?

 

Fot. AFP Fakty Interia.pl

 

P.S.
Wpis jak wyżej zamieściłem na forum:
http://my-bydlo.salon24.pl/285051,audyt-kancelarii-prezydenta-l-kaczynskiego

wywołała się tam dyskusja bogata w wypowiedzi, z którymi warto się zapoznać  :-)))

0

Zolmar

"My, Bydlo dozynane i patroszone, plugawe karly, dinozaury na wymarciu, mohery - opluwane przez PO i "przyjazne im media", bez prawa glosu do krytyki obecnie rzadzacych, bo "to jest agresja". My Naród!"

46 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758