Bez kategorii
Like

ARTYLERIA – BÓG WOJNY… Wspomnienia rezerwisty.

20/04/2011
568 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Od czasów, kiedy w Chinach wynaleziono proch wojna diametralnie zmieniła swój image…

0


Technika rażenia przeciwnika na odległość ma swą długą historię. Od czasu, kiedy nasz praprzodek małpolud mógł z daleka razić tygrysa kamieniami, zniechęcając go do ataku lub odpędzając drapieżnika od smakowitej padliny   jego zejście z drzewa na ziemię stało się w pełni możliwe i bezpieczniejsze.

Miotanie prymitywnych pocisków popchnęło więc naszą cywilizację na zdecydowanie nowe tory. Kamienie zastąpił oszczep. Potem łuk i znacznie doskonalsza od niego, celniejsza, i o ogromnej sile przebijania kusza. Teraz nawet zwykły obozowy ciura mógł z daleka zabić zakutego w zbroję, szkolonego latami w starciu wręcz rycerza. Dlatego kusza uważana była długo za oręż „niehonorowy”, a schwytani kusznicy karani obcięciem ręki lub śmiercią.

Jednak dopiero powstanie prochu nadało dynamiki procesowi destrukcji wojennej przy pomocy miotanych coraz to większych, zmyślniejszych i skuteczniejszych pocisków burzących, odłamkowych, zapalających, świetlnych, przeciwpancernych etc. etc.

Miałem wątpliwą przyjemność obsługiwać – w ramach rocznego szkolenia podchorążych (było to na początku lat 80-tych) – armatę 76 mm wz. 38 rocznik. Ten archaiczny model zgrana załoga umiała przygotować do boju w półtorej minuty (odczepienie od ciągnika, rozłożenie ogonów, wycelowanie, oddanie strzału). Jako świeżo upieczony inżynier zdawałem sobie sprawę z tego, że ówczesny nasz przeciwnik, czołg Bundeswehry – Leopard – mógł nas w tym czasie zniszczyć kilka razy swym naprowadzanym laserowo działem.

Chociaż pierwsze kalkulatory pojawiały się już wtedy na rynku, my nadal wykreślaliśmy na specjalnych tablicach położenie swoje i przeciwnika, rozwiązując typowy trójkąt „na piechotę” (dane – dwa boki trójkąta i kąt między nimi, lub dwa kąty przyległe do tego samego boku).  Wyobrażacie sobie takie precyzyjne wyliczanie pod ogniem ciągłym przeciwnika?

Czuliśmy się więc jak potencjalne mięso armatnie, zwłaszcza, że przez całą roczną służbę – dzięki wprowadzanym oszczędnościom – oddać mogłem na poligonie tylko trzy strzały. Ponieważ zniszczyłem „w drobiazgi” holowaną po torach drewnianą makietę czołgu już drugim, celnym pociskiem – nie wykorzystałem nawet przysługującego mi „limitu”… Jedyną „przykrością”, jaka mnie spotkała – była pęknięta błona bębenkowa lewego ucha (debilny porucznik –  też "inzynier", tyle, że  "inż. pola walki" – taki miał tytuł!) -odebrał nam przed strzelaniem rozdane przez lekarza koreczki douszne, tłumacząc „ja wam, „ku..a” pokażę prawdziwe wojsko!”… Ktoś odpalił pospiesznie, bez komendy – a ja, stojąc jako dowódca na wysokości osłony nie zdążyłem nawet otworzyć ust ani zasłonić uszu (nie macie pojęcia, jak potworny huk wydobywa się z takiej lufy). Poczułem ból, pisk, krew na policzku… Resztę poligonu spędziłem na izbie chorych. Dzięki Bogu wszystko dobrze się zrosło i ubytek słuchu lewego ucha mam minimalny (co dla mojej aktualnej profesji nie jest bez znaczenia). Pamiętam, że chłopaki z mojego działonu przez dwa tygodnie słyszeli wszystko jak przez ścianę…

Lech Makowiecki

 P.S. Ulubiony zespół Putina – "Lube" – nagrał przejmujący teledysk o artylerzystach. U nas ulubiona wykonawczyni rządzocych – to Doda…

Armata:

Haubice II RP:

Najcięższe moździerze II RP:

 I współczesny pokaz pasjonatów-rekomstruktorów:

0

Zayazd

Inzynier z wyksztalcenia, songwriter i grajek z wyboru. Niepoprawny romantyk, milosnik Historii - oceanu wiedzy o tym, co nas moze spotkac. Fan Mickiewicza i Pilsudskiego - ostatnich Wielkich Polaków majacych mega-wizje bez udzialu dopalaczy...

129 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758