POLSKA
Like

ARNOLD ROTHSTEIN ŻYDOWSKI GANGSTER WSZECH CZASÓW

25/03/2024
100 Wyświetlenia
0 Komentarze
27 minut czytania
no-cover

GANGSTER

0


ARNOLD ROTHSTEIN ŻYDOWSKI GANGSTER WSZECH CZASÓW

„To był najinteligentniejszy facet, jakiego znałem” – mawiał Meyer Lansky, współtwórca jednej z najpotężniejszych amerykańskich grup przestępczych.

Zarówno dla niego, jak i wielu innych słynnych gangsterów z lat 20., Arnold Rothstein uchodził za duchowego przywódcę, jednak dopiero następcy wcielili w życie jego ideę utworzenia mafijnego syndykatu „ponad podziałami narodowościowymi”.

Legendą stał się już za życia. Gdy w 1925 r. ukazała się głośna powieść Francisa Scotta Fitzgeralda „Wielki Gatsby”, dla nikogo nie było tajemnicą, że pierwowzorem postaci Meyera Wolfsheima, tajemniczego wspólnika tytułowego bohatera, jest właśnie Arnold Rothstein. Nowojorski gangster do dziś pobudza wyobraźnię nie tylko pisarzy, ale i scenarzystów filmowych, o czym mogli przekonać się niedawno widzowie świetnego serialu „Zakazane imperium”.
Urodził się 17 stycznia 1882 r. na Manhattanie, w rodzinie bogatego żydowskiego przedsiębiorcy Abrahama Rothsteina, który kilka lat wcześniej przybył do Stanów Zjednoczonych, uciekając z ojczystej Rosji przed antysemickimi pogromami. Ojciec Arnolda zaczynał od sprzedaży szytych w domu czapek, ale szybko został jednym z największych nowojorskich producentów odzieży bawełnianej, bardzo szanowanym w środowisku żydowskim. Zyskał przydomek „Abe Sprawiedliwy”, ponieważ często zwracano się do niego, by rozstrzygał rozmaite spory.
Arnold miał starszego brata, o którego przez całe dzieciństwo był zazdrosny, żyjąc w przekonaniu, że Harry jest faworyzowany przez rodziców. A to przecież on zawsze chciał być w centrum zainteresowania, dlatego wszelkie frustracje wyładowywał w gronie kolegów. Był jednak szanowany przez rówieśników za mistrzostwo w grze w kości, jej zasad nauczył się ponoć od ojca. „Grałem, od kiedy pamiętam, ponieważ zawsze kochałem emocje. Kiedy gram, nic innego nie ma znaczenia” – mówił po latach.
Choć w szkole osiągał spore sukcesy, zwłaszcza w matematyce, szybko odkrył, że nie chce iść śladem brata, który świetnie się uczył i został rabinem. Arnold wolał zarabiać duże pieniądze. W wieku 17 lat opuścił dom, by zająć się… sprzedażą kapeluszy, ale przede wszystkim nielegalnym udzielaniem krótkoterminowych pożyczek.
Kilka lat później stać go już było na otwarcie salonu gier hazardowych w The Tenderloin, czyli okolicy Times Square, słynnego dziś placu na Manhattanie, który na początku XX wieku był znany przede wszystkim z wszechobecnych szulerni i burdeli.
Arnold Rothstein świetnie czuł się w takim otoczeniu, ponieważ dzięki niebywałej inteligencji umiał skutecznie balansować na styku świata przestępczego i urzędniczego. Nieprzypadkowo nazywano go „The Fixer”, czyli „gość, który wszystko może załatwić”. Z niebywałą łatwością potrafił korumpować przedstawicieli administracji publicznej oraz służb porządkowych. Wielu urzędników czy policjantów nieoficjalnie dla niego pracowało.
Rothstein szybko odkrył, że ogromne pieniądze można zarabiać na zamiłowaniu Amerykanów do sportu, zwłaszcza baseballu. Był uważany za jednego z głównych organizatorów afery, która do historii przeszła jako „Black Sox Scandal”. Ósemka graczy Chicago White Sox została oskarżona o celowe przegrywanie meczów podczas World Series w 1919 r. z Cincinnati Reds, w zamian za pieniądze od hazardzistów. Rothstein miał zarobić na tym blisko 300 tys. dolarów, co było wówczas oszałamiającą kwotą. Jednak gangsterowi nigdy nie udowodniono udziału w tym skandalu.
Jeszcze więcej, bo aż pół miliona dolarów, przyniósł mu fortel ze sztucznie wywindowaną wysokością zakładów na konia Sporting Blood, który wystartował w wyścigu w 1921 r.
Arnold Rothstein jeszcze przed trzydziestką został milionerem, a w połowie lat 20. uchodził za najbogatszego przestępcę w Stanach Zjednoczonych, z majątkiem szacowanym na ponad 10 mln dolarów.
Ogromne zyski zawdzięczał przede wszystkim wprowadzonej przez amerykański rząd prohibicji, czyli zakazowi sprzedaży, produkcji oraz transportu alkoholu. Doprowadziła ona do rozprzestrzenienia się organizacji przestępczych i rozkwitu podziemnego handlu. Rothstein sprowadzał whisky bezpośrednio z Anglii. Kutry rozładowywano na plaży w Montauk, a potem sznur ciężarówek z towarem, swobodnie mijający patrole skorumpowanych policjantów, kierował się prosto do Nowego Jorku.
Rothstein zawsze działał w białych rękawiczkach, zwykle przez pośredników i gości od „mokrej roboty”. Dzięki przebiegłości i sprytowi nigdy nie stanął przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. Cieszył się za to ogromnym autorytetem w amerykańskim świecie przestępczym, który był wówczas zdominowany przez gangsterów pochodzenia włoskiego. Jednak Żyd z Nowego Jorku marzył o stworzeniu mafijnego syndykatu „ponad podziałami narodowościowymi”. Dlatego w jego otoczeniu pojawiali się zarówno „Sycylijczycy” – Johnny Torrio, Al Capone, czy Charles „Lucky” Luciano, jak i Żydzi, z grona których wyróżniał się Meyer Lansky, jeden z najsłynniejszych żydowskich gangsterów polskiego pochodzenia.
„To on nauczył mnie jak się elegancko ubierać, jak zachowywać się przy stole czy korzystać z noża i widelca” – opowiadał o Rothsteinie Charles Luciano, uważany za twórcę nowoczesnej przestępczości zorganizowanej w Stanach Zjednoczonych, czyli tzw. Narodowego Syndykatu, którego pomysłodawcą był jednak jego mistrz.
Arnold Rothstein nie zdążył zrealizować śmiałych planów, ponieważ zgubiła go miłość do hazardu. Z upływem lat grał o coraz większe stawki – we wrześniu 1928 r. wziął udział w partii pokera trwającej niemal trzy doby. Przegrał blisko 300 tys. dolarów, ale oświadczył, że gra była ustawiona i odmówił uregulowania długu.
Dwa miesiące później został postrzelony w Manhattan’s Park Central Hotel. Zmarł następnego dnia w nowojorskim szpitalu, nie zdradzając przesłuchującym go policjantom, kto był zamachowcem. O zabójstwo podejrzewano uczestników wrześniowego maratonu pokerowego, znanych hazardzistów Niggera Nate Raymonda i Titanica Thompsona, ale niczego im nie udowodniono.
Niewykluczone, że za zabójstwem Rothsteina stali jego współpracownicy – Luciano i Lansky. Niebawem to oni wcielili w życie ideę mafijnego syndykatu, a Meyer stał się mózgiem całego przedsięwzięcia.

TRZECH KRÓLÓW PRZESTĘPCZOŚCI: ROTHSTEIN, LUCIANO, LANSKY

Mafia wydaje się być wieczna, wszechobecna i zawsze ukryta w cieniu. To jednak także struktura, która się reformuje, warto więc przyjrzeć się trzem postaciom, których działania doprowadziły do powstania nowoczesnej amerykańskiej mafii, czyli syndykatu. Ci ludzie to Arnold Rothstein, Charles „Lucky” Luciano oraz Meyer Lansky.
1945-1989, I Wojna Światowa i dwudziestolecie międzywojenne..
Gdyby Rothstein zajął się tylko legalnymi interesami, zostałby prezesem rady nadzorczej General Motors (wypowiedź jednego z agentów FBI o mafiosie Meyerze Lanskim).
Arnold Rothstein to dziś nieco zapomniana osobistość amerykańskiego świata przestępczego, znana i kojarzona głównie z ustawienia finału mistrzostw Ameryki – największego skandalu w historii rozgrywek baseballa. Urodził się w 1882 roku, szkoła szybko go jednak znudziła i w wieku 17 lat opuścił dom, by zająć się sprzedażą kapeluszy. Potem skupił się na zarabianiu większych pieniędzy – zaczął od udzielania pożyczek na utworzenie swojego pierwszego domu hazardu. Działalność ta pozwoliła mu potem dorobić się sporego majątku, który inwestował w kolejne przestępcze przedsięwzięcia.

HAZARDZISTA I WYCHOWACA GANGSTERÓW

Arnold Rothstein (1882-1928). Nieprzypadkowo nazywano go „The Fixer” (Załatwiacz), nie było bowiem rzeczy, której nie byłby w stanie osiągnąć między innymi dzięki wielkiej łatwości, z jaką korumpował przedstawicieli administracji publicznej oraz służb porządkowych. Szybko przekonał się także, że rozgłos nie sprzyja interesom i konsekwentnie pozostawał w cieniu. Ta zasada świetnie sprawdziła się w okresie prohibicji – dla Rothsteina były to złote czasy, również dzięki podejmowaniu działań w sposób przemyślany. Wnikliwa analiza sytuacji skłoniła go do nawiązania kontaktów z europejskimi producentami trunków i postawienia na import alkoholu do Stanów Zjednoczonych. Szybko osiągnął w tych działaniach pozycję monopolisty, a w konsekwencji swoisty immunitet, chroniący go przed gangsterskimi porachunkami – nikomu nie opłacało się ryzykować ograniczenia dostaw trunków z Europy.
Inną pasją Rothsteina były wyścigi konne. W dziedzinie tej także stosował nietuzinkowe metody – gdy w 1921 roku jego koń Sporting Blood miał stanąć w szranki z dosyć słabym konkurentem, co nie dawałoby wysokiej wygranej, Rothstein uzgodnił z trenerem Samem Hildrethem, że ten również wystawi wybitnego rumaka o imieniu Grey Lag, co podniosło wysokość zakładów u bukmacherów. Tuż przed samym startem został on jednak skreślony z listy koni biorących udział w wyścigu, a sztucznie wywindowana wygrana Sporting Blooda przyniosła Rothsteinowi 500 000 dolarów. Nie stronił też od rozgrywek baseballu – to właśnie z tą dyscypliną związane jest wydarzenie, które w największym stopniu wpłynęło na jego wizerunek. W finale rozgrywek World Series w 1919 roku grały ze sobą Chicago White Sox i Cincinnati Reds. Do Rothsteina zgłosiły się dwie niezależne od siebie osoby, namawiając go do wyłożenia pieniędzy, mających posłużyć do przekupienia zawodników z Chicago, by ci oddali mecz bez walki. Szybko rozeszła się wieść, że przystał na tę propozycję, sam twierdził jednak, że to nieprawda. Postanowił jednak przynajmniej na tym zarobić: założył, że do oszustwa tak czy owak dojdzie, postawił więc na Cincinnati 60 000 dolarów i – niejako sankcjonując ten korupcyjny proceder – wygrał 270 000 dolarów.
Artykuł potępiający zawodników Chicago Black Sox zamieszanych w aferę korupcyjną. Hazard był jego największą obsesją: wielokrotnie wygrywał w pokera wysokie sumy, wziął też udział w jednej z najsłynniejszych rozgrywek w historii tej gry, podczas której od 8 do 10 września 1928 roku, czyli przez trzy dni, nie odchodził od stołu. Przegrał 320 000 dolarów, stwierdził jednak, że rozgrywka została ustawiona i długu nie spłacił. To nie załatwione zobowiązanie oficjalnie uznano za przyczynę zamordowania Rothsteina niedługo potem, jednak dwójka hazardzistów, schwytana i oskarżona o jego zabicie, została później wypuszczona z braku dowodów. Bardziej prawdopodobną przyczyną były ambicje jednego z jego protegowanych, Dutcha Schultza, o którym spekulowano, że obawiał się ograniczenia swoich wpływów, których rozrost blokował Rothstein.
Arnold Rothstein został zapamiętany głównie z udziału w ustawieniu rozgrywek baseballu, zaś jego rola w powstaniu syndykatu mafijnego (to on był autorem tego pomysłu) poszła w niepamięć. Był z pewnością geniuszem świata podziemnego, być może najwybitniejszym gangsterem swoich czasów. Nigdy nie został skazany za złamanie jakiegokolwiek prawa, miał też „zasługi” dla rozwoju przyszłej przestępczości zorganizowanej – sprawował „opiekę” nad Johnnym Torrio, pod którego skrzydłami wyrósł później Al Capone, Frankiem Costello, jednymi z najwybitniejszych gangsterów w historii, a także Charlesem Luciano oraz Meyerem Lanskim.

SZCZĘŚCIARZ Z BLIZNĄ NA TWARZY

Dwóm ostatnim śmierć Rothsteina otworzyła pełne pole do działania. Luciano zaczynał od ściągania haraczy ze szkolnych kolegów i właśnie przy tej okazji poznał Lanskiego. Początkowy konflikt (Lansky odmówił płacenia) przerodził się w gangsterską przyjaźń.
Właściwa kariera Charlesa Luciano rozpoczęła się w roku 1916, kiedy stał się jednym z szefów grupy Five Points Gang, oskarżanej o dokonanie wielu morderstw. Przez następne lata zajmował się przemytem alkoholu i poszerzał krąg swoich znajomych, w którym znaleźli się między innymi tacy gangsterzy jak Joe Adonis, Vito Genovese czy Frank Costello. W trzecie dziesięciolecie XX wieku „Lucky” wkroczył jako doradca bossa rządzącego najpotężniejszą rodziną mafijną Nowego Jorku: Giuseppe „Joe Bossa” Masserii.
Charles „Lucky” Luciano (1897-1962). W 1928 roku wybuchła Castellammarese, jedna z najważniejszych mafijnych wojen w historii, w której o wpływy starli się Masseria oraz Salvatore Maranzano. Luciano nie brał bezpośredniego udziału w walkach, jednak działał na tyłach obu wodzów. Nie podobały się mu manifestowane przez nich obu uprzedzenia rasowe, gdyż sam nauczył się od Rothsteina, że interesy robi się ponad tego typu podziałami. „Lucky” po obu stronach zbudował sieci popleczników i trzy lata później doprowadził do zamordowania „Joe Bossa”, w efekcie czego został mianowany numerem dwa w imperium zwycięzcy Salvatore Maranzano. Ten ostatni szybko obwołał się szefem wszystkich szefów mafii (capo di tutti capi) i zapragnął kontroli nad całą amerykańską przestępczością. W tym celu zaplanował zlikwidowanie między innymi Ala Capone i Luciano. Ten ostatni przejrzał plan i wykorzystał starą przyjaźń z Lanskim – wspólnie zlecili zabójstwo Maranzano, którego śmierć ostatecznie przypieczętowała koniec staromodnej włoskiej Mafii.
Jej miejsce zajął syndykat – struktura wymyślona przez Rotshteina, a wcielona w życie przez jego protegowanych, Luciano i Lanskiego. Ta nowoczesna amerykańska mafia szybko przejęła wszystkie liczące się gałęzie przestępczych interesów, niewiele pozostawiając nie zrzeszonym gangsterom. Jedną z pierwszych decyzji Luciano było zniesienie funkcji capo di tutti capi. Takie posunięcie okazało się świetnym zabiegiem wizerunkowym – on sam zaczął być postrzegany jako przywódca całego świata przestępczego Ameryki, a dzięki temu, że nie zabiegał o to stanowisko, a nawet był mu przeciwny, jego autorytet i życie nie były przez nikogo zagrożone.
Jedną z ważniejszych innowacji wprowadzonych przez Luciano była tak zwana Komisja, czyli organ zarządzający całą przestępczością amerykańską, mający na celu między innymi rozdzielać wpływy między poszczególne organizacje. Zasiadali w niej początkowo przedstawiciele wszystkich pięciu nowojorskich rodzin oraz mafii z Filadelfii, Buffalo, Los Angeles i Chicago, później zaś dołączono członków z Detroit i Kansas. Każdy dysponował jednym głosem, jednak to Luciano miał decydujący wpływ na przebieg obrad.
Jak wspomniano, Arnold Rothstein był „Fixerem” (załatwiaczem), natomiast swój przydomek „Lucky” (szczęściarz) Charles Luciano zawdzięczał temu, że udało mu się przeżyć zlecony przez Maranzano atak nożownika. Pocięty policzek sprawiał, że jego wygląd budził w ludziach strach i odrazę i być może miało to również wpływ na wieloletnie sukcesy w świecie przestępczym, które pozwalały mu na bezproblemowe utrzymywanie się na szczytach mafijnej władzy.
W jego życiu dopatrzeć się zresztą można wielu paradoksów. W 1936 roku na skutek działań prokuratora Thomasa E. Dewey’a został skazany na kilkadziesiąt lat więzienia za sutenerstwo, co było najwyższym wyrokiem w historii sądownictwa amerykańskiego za tego typu przestępstwo.
Ironia losu polegała jednak na tym, że gdy podwładny Luciano niedługo wcześniej domagał się zamordowania prokuratora Dewey’a, zabronił mu tego właśnie… „Lucky”. Więzienie nie stanowiło przeszkody w kierowaniu mafijnymi interesami – zza krat Luciano czynił to z powodzeniem przez dziesięć lat. Jak bardzo nietypową postacią był niech świadczy fakt, że w 1946 roku został zwolniony z więzienia, ponieważ… nakazał swoim ludziom pomoc i ochronę portów aliantów w Nowym Jorku w czasie II wojny światowej.

LUCIANO W RZYMIE W 1948 ROKU

Po zwolnieniu został wydalony do Włoch, gdzie wciąż doglądał swojego imperium, rządzonego teraz przez Joe Adonisa, któremu wyraźnie polecił, że ma się słuchać jego przyjaciela i wspólnika Meyera Lanskiego. W końcu jednak wpływy Luciano zaczęły topnieć. Wziął jeszcze udział w spisku na życie Vito Genovese, który przeciw niemu spiskował, jednak jego epoka zbliżała się do kresu: ochłodziła się przyjaźń z Lanskim, przeżył też kilka zawałów serca, z których wreszcie ostatni zakończył się śmiercią gangstera w 1962 roku w Neapolu. Został pochowany w USA.
By żyło się lepiej… wszystkim
Charles „Lucky” Luciano niewątpliwie reprezentował wielki talent organizatorski oraz niezłomność w osiąganiu tego, co sobie zamierzył. Jednak istotnym czynnikiem jego sukcesów była też przyjaźń i współpraca z drugim najważniejszym wychowankiem Arnolda Rothsteina. Majer Suchowliński, bo tak naprawdę nazywał się Lansky, był Żydem polskiego pochodzenia i jest po dziś dzień jednym z najbardziej tajemniczych mafiosów w historii.
Meyer Lansky (1902-1983). Wiadomo, że w latach 20., wraz z Bugsy’m Siegelem, dowodził Bug and Meyer Mob – szajką, która zajmowała się ochroną, a także przejmowaniem transportów alkoholu. Co jakiś czas trafiały też do niej zlecenia na morderstwa, a ponieważ wielu członków gangu wstąpiło potem do zbrojnej organizacji syndykatu Murder Inc., to właśnie Meyera Lanskiego uważa się za jednego z głównych twórców tej przestępczej struktury. Najważniejszym jego przedsięwzięciem były jednak kasyna, które założył na Kubie. Dzięki temu, że bez problemów dogadał się z ówczesnym prezydentem Kuby Fulgencio Batistą, miał na wyspie wyłączność na tego typu działalność, którą musiał zakończyć dopiero po rewolucji Castro.
Meyer Lansky miał świetny patent na zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Wiedział, że kluczowe jest zapewnienie innym zysków z tego, co sam robi, dzięki czemu nikt nie byłby zainteresowany jego zniknięciem. W efekcie tego wiele rodzin mafijnych czerpało zyski ze swoich udziałów w kubańskich kasynach. I chociaż takiego przydomku się nie doczekał, dziś moglibyśmy go nazwać „Networkerem”, gdyż budowane przez niego kontakty i sieci społeczne i finansowe pozwalały mu odgrywać istotną rolę w tak wielu przedsięwzięciach, że zabicie go nikomu się nie opłacało. Powszechne uznanie i autorytet procentował na spotkaniach Komisji Syndykatu, gdzie zawsze proszono go opinię, a następnie postępowano zgodnie z jego radą. Słuchał go nawet Luciano, który rozumiał, że dzięki współpracy z Lanskim zapewni sobie znacznie lepszą pozycję w świecie przestępczym. Stanowili oni perfekcyjny, wzajemnie się uzupełniający duet i darzyli się nieustającym zaufaniem, co w świecie mafijnym nie jest częste.
Mimo tak obszernych wpływów Meyer Lansky umiał pozostawać w cieniu. Jeszcze w 1951 roku media nie wiedziały kim jest i myliły go z innymi gangsterami, zaś Komisja Kefauvera, która na początku tej dekady badała amerykańską przestępczość nie wezwała go nawet na przesłuchanie, mimo iż był wówczas, obok Luciano, absolutnie najważniejszą postacią mafii.

W stan oskarżenia Lansky został postawiony dopiero w 1970 roku z powodu nie zapłaconych podatków, w efekcie czego musiał na kilka lat opuścić Stany Zjednoczone – udał się do Izraela, gdzie na mocy Prawa Powrotu uzyskał obywatelstwo. Nie udało mu się jednak ukryć swoich interesów i wkrótce musiał opuścić kraj przodków. Wrócił do USA i ponownie stanął przed sądem za oszustwa podatkowe. Proces zakończył się jednak uniewinnieniem i organa ścigania ostatecznie dały mu spokój. Śmierć Meyera Lanskiego w 1983 roku zadała potężny cios amerykańskiej mafii – był jej najważniejszą osobistością i do końca życia wywierał na nią wielki wpływ.
Chociaż mafia jest zjawiskiem, którego w zasadzie pokonać nie można, to jednak można przypuszczać, że gdyby nie działalność, niezwykłe predyspozycje przywódcze i społeczne, spryt i zmysł taktyczny trzech królów przestępczości, prawdopodobnie stanowiłaby dla państwa o wiele mniejszy problem. To oni swoimi wizjami i działaniami zreformowali amerykańską mafię, nadając jej nowe (można by rzec: nowoczesne) oblicze.

Wybrana literatura:

Carter Lauren, Najsłynniejsi gangsterzy w historii,

Muza SA, Warszawa 2008.

Sifakis Carl, Mafia amerykańska. Encyklopedia, Universitas, Kraków 2007.

 

0

Aleszuma http://aleksanderszumanski.pl

Po prostu zwykly czlowiek

1427 publikacje
7 komentarze
 

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758