Bez kategorii
Like

Argentyna, czyli zmierzch pewnej potęgi

18/12/2013
2084 Wyświetlenia
6 Komentarze
22 minut czytania
Argentyna, czyli zmierzch pewnej potęgi

Jakieś dwa tygodnie temu w Cordobie – drugim co do wielkości mieście Argentyny – doszło do masowych grabieży sklepów i supermarketów. „Okazją” był strajk miejscowej policji. Te wydarzenia zwrociły oczy świata na ten dziś poniekąd zapomniany kraj, ktory niegdyś nalezał do najbogatszych.

0


Nie wiem, czy jest jakiś drugi kraj latynoski, który budziłby tak liczne i zróżnicowane skojarzenia jak Argentyna. A skojarzenia najczęściej są takie: kraina wspaniałych krajobrazów, wybornego wina, o burzliwej historii, bogatej kulturze (tango!), ojczyzna utalentowanych piłkarzy i dziarskich gauchos będących ucieleśnieniem stereotypowego latynoskiego macho. To są skojarzenia ponadczasowe. Ale w I połowie XX wieku Argentyna była znana także jako jeden z najbogatszych krajów świata. Jego stolica Buenos Aires szczyciła się secesją nie ustępującą paryskiej, z wytwornymi hotelami i klubami, z budynkiem Teatru Kolumba (Teatro Colon), porównywanym z mediolańską La Scalą. Metropolia, która w niczym nie ustępowała największym i najbogatszym miastom półkuli północnej.

 A jak postrzegamy Argentynę dziś? Jeśli nie liczyć gauchos, wina itd. obecnie Argentyna budzi zgoła odmienne skojarzenia niż kilkadziesiąt lat temu: nieudane eksperymenty gospodarcze, kryzysy i zawirowania polityczne. Eleganckie Buenos Aires zaczęło – na wzór innych latynoskich metropolii – obrastać dzielnicami slumsów, a w cieniu eleganckich kamienic pojawili się cartoneros – zbieracze makulatury i innych surowców wtórnych. Wśród nich są zarówno ledwo potrafiący czytać i pisać przybysze z prowincji, jak i profesorowie wyższych uczelni – jednym słowem ci wszyscy, których dotknął upadek ekonomiczny tego kraju, a zwłaszcza spektakularny kryzys z 2001 r.

Ale jakim sposobem Argentyna, kraj niegdyś znany z zamożności, zaczął być zaliczany do państw Trzeciego Świata? Jakim cudem państwo przyciągające rzesze imigrantów, dziś jest pełne tych, którzy chcieliby wyjechać? Niniejszy artykuł to tylko skromna próba znalezienia odpowiedzi na to pytanie. Z braku miejsca nie będę wdawał się w szczegółowe analizy zachodzących w Argentynie zjawisk społecznych i ekonomicznych, natomiast postaram się pokrótce naszkicować przebieg wydarzeń, które doprowadziły ten kraj do utraty pozycji potęgi gospodarczej.

Wszystko zaczęło się w okresie międzywojennym. Wydarzenia, jakie miały miejsce wówczas i potem były typowe dla krajów latynoamerykańskich. Jednak ponieważ chodziło o kraj najbogatszy i najbardziej (obok Urugwaju) zeuropeizowany w Ameryce Łacińskiej, więc nic dziwnego, że polityka europejska wywarła wpływ na sytuację w Argentynie. W latach 30-tych na arenie argentyńskiej polityki pojawił się mało znany oficer nazwiskiem Juan Domingo Peron. Mało kto wtedy spodziewał się, że ów człowiek wykreuje ruch polityczny zwany peronizmem, uznany później za klasyczną formę populizmu. Korzenie peronizmu tkwią w typowo latynoskiej mieszance haseł nacjonalistycznych i socjalistycznych. W Europie połączeniem tych idei był włoski faszyzm, który inspirował niektórych argentyńskich polityków.

Nie bez wpływu na to był zapewne fakt, że spora część Argentyńczyków (w tym elit politycznych i wojskowych) ma włoskie korzenie. Sympatie profaszystowskie wykazywała junta wojskowa rządząca Argentyną od zamachu stanu w 1930 roku. W jej szeregach znajdował się wspomniany Juan Domingo Peron. Początkowo był on sekretarzem ministra wojny. Później, w latach 1939-40, przebywał z misją dyplomatyczną we Włoszech. Pobyt w rządzonej przez Mussoliniego Italii wzbudził u młodego Perona fascynację faszyzmem. Peron nabrał też przeświadczenia o ekonomicznej wyższości modelu faszystowskiego nad anglosaskim liberalizmem gospodarczym. Uznał też za konieczne, by państwo było organizatorem życia gospodarczego w kraju. Peron – analizując źródła ówczesnej popularności Mussoliniego we włoskim społeczeństwie – doszedł do wniosku, że najskuteczniejszym sposobem zdobycia społecznego poparcia jest demagogia oraz rozbudowa systemu świadczeń socjalnych. Po powrocie do Argentyny, Peron przystąpił do konspiracyjnego związku oficerów. W 1943 r. oficerowie ci, w reakcji na zapowiedzi rządzącej junty, iż Argentyna zerwie stosunki z państwami osi, dokonali zamachu stanu. W nowej juncie Peron objął kierownictwo agencji rządowej zajmującej się problemami robotników. Na tym stanowisku nawiązał kontakty ze związkami zawodowymi, a przy okazji zaprezentował się opinii publicznej jako obrońca interesów klasy robotniczej. W 1944 r. Peron został wiceprezydentem, a także ministrem wojny i pracy. Sprawując tę ostatnią funkcję, zwykle popierał związki zawodowe przeciwko pracodawcom. Prócz tego przeforsował szereg ustaw dotyczących prawa pracy. Należały do nich m.in. płatne urlopy i „trzynastki”. Rozbudował także funkcje socjalne samego państwa.

Juan Domingo Peron w 1946 r. Fot. Secretaría de Medios de Comunicación, Domena publiczna, Wikipedia.

Rosnące wpływy ludowego radykała, jakim w oczach konserwatywnych elit jawił się Peron, wywołały niezadowolenie armii. Było to logiczne następstwo tego, że gros kadry oficerskiej wywodziło się z tychże elit. W październiku 1945 r. miała miejsce próba odsunięcia Perona. Ten jednak uzyskał masowe poparcie w dzielnicach robotniczych, co pozwoliło stłumić pucz. W lutym 1946 r. Peron wygrał wybory prezydenckie (55% głosów) i oficjalnie stał się osobą numer jeden w Argentynie. Rozpoczęły się rządy peronistowskie. Odznaczały się one rozbudową państwa socjalnego i etatyzmu. Państwo znacjonalizowało szereg gałęzi przemysłu przetwórczego, energetykę, górnictwo, banki, telekomunikację, służby komunalne, handel zagraniczny, koleje, linie lotnicze i flotę handlową. Jest faktem, że rząd Perona przyczynił się do rozwoju energetyki i szeregu innych gałęzi przemysłu (m.in. lotniczego i zbrojeniowego), a także do ujednolicenia sieci kolejowej, przedtem składającej się z mnóstwa linii o różnych rozstawach kół. Zaczęto zwalczać bezrobocie tworząc nowe miejsca pracy, wprowadzono wysokie świadczenia socjalne, a wiek emerytalny obniżono do 55 roku życia. Jednocześnie Peron publicznie występował z krytyką USA i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, prezentując się już nie jako faszysta, lecz jako latynoamerykański nacjonalista. Ta prosocjalna i nacjonalistyczna retoryka pozwoliła mu wygrać kolejne wybory prezydenckie w 1951 r.

O silnej pozycji ekonomicznej Argentyny u zarania kariery Perona niech zaświadczy fakt, że jeszcze pod koniec lat 30-tych argentyńska pomoc żywnościowa pomogła uratować frankistowską Hiszpanię przed głodem, jaki zagroził temu krajowi po zakończeniu wojny domowej. Także po II wojnie światowej Argentyna przeżywała rzeczywisty boom gospodarczy. Wyborcy przeważnie łączyli to z polityką społeczno-gospodarczą Perona; w rezultacie poparcie dla jego osoby i ideologii rosło. Mało kto dostrzegał, że szybki rozwój gospodarczy kraju był oparty przede wszystkim na czynnikach zewnętrznych, wynikał bowiem z ogromnych zakupów argentyńskiego mięsa przez wyniszczone wojną, wygłodzone narody Europy Zachodniej. Jednak w ciągu kilku lat Europa odtworzyła swoje możliwości produkcji rolno-hodowlanej. Także inne części świata stopniowo zwiększały produkcję mięsa, wypierając Argentynę z pozycji wiodącego globalnego dostawcy.

Spadł też popyt na inne argentyńskie towary rolnicze i hodowlane, jak pszenica, wełna, wyroby skórzane itd. Wpędziło to Argentynę w kłopoty finansowe, widoczne już na początku lat 50-tych. Jednocześnie znacjonalizowany argentyński przemysł był coraz bardziej niewydolny i w dużym stopniu deficytowy. Projekty socjalne pochłaniały środki, których gospodarka kraju nie mogła udźwignąć. Na niewiele się zdało przyjmowanie licznie uciekających z Europy funkcjonariuszy państw faszystowskich (praktyka typowa dla krajów latynoskich), w tym naukowców współpracujących z Hitlerem. Ich doświadczenia miały pomóc m.in. we wprowadzeniu w Argentynie europejskich technologii i rozwój naukowy kraju. Jednak wielu z nich zamiast w państwowym przemyśle wolało znaleźc pracę w filiach niemieckich firm działających w Argentynie i innych krajach Ameryki Południowej. Inni często zaszywali się gdzieś na odludziu, w nadziei, że w ten sposób unikną schwytania i poniesienia odpowiedzialności za popełnione przestępstwa.

W sytuacji, gdy gospodarka Argentyny z coraz większym trudem radziła sobie z rozbudowanym „socjalem”, władze wzięły się za podnoszenie podatków. Na krótką metę pozwalało to nie podejmować niepopularnych cięć w wydatkach, jednak pogłębiało problemy rozwojowe, stanowiąc obciążenie dla wszelkiej działalności gospodarczej. W efekcie wpływy z podatków nie rosły tak, jak rząd tego oczekiwał. Władze próbowały więc innego sposobu łatania braków w budżecie – za pomocą inflacji. To tylko odsuwało w czasie symptomy kryzysu, które potem i tak uderzyły, tyle, że ze zdwojoną siłą. Zamożniejsze grupy społeczne: przemysłowcy, kupcy oraz dość liczna jak na Amerykę Łacińską klasa średnia, wykazywały rosnące niezadowolenie z polityki ekonomicznej peronizmu. Z kolei rozbudzone przez peronizm apetyty socjalne wciąż rosły. W międzyczasie, w 1952 r. zmarła na raka niezwykle popularna żona Perona – Maria Eva Duarte de Peron, zwana zdrobniale Evitą. Jakkolwiek Peron, a z nim jego zagorzali zwolennicy, domagali się od Watykanu kanonizacji Evity (bezskutecznie), o tyle nastroje nieprzychylne rządowi rosły, także w kręgach wojskowych. Po nieudanym puczu w czerwcu 1955 r. we wrześniu tego samego roku doszło do kolejnej próby wojskowego zamachu stanu, tym razem zakończonej obaleniem Perona i jego przymusową emigracją.

Evita i Juan Domingo Peron w latach 50-tych. Domena publiczna, Wikipedia.

W czasie nieobecności Perona w Argentynie, sporo znacjonalizowanych przedsiębiorstw zreprywatyzowano. Mimo to pozycja tego kraju w światowej gospodarce ulegała nadal stopniowej erozji na skutek obciążeń socjalnych i podatkowych, których następcy Perona nie wyeliminowali. Tymczasem obalony przywódca korzystał z azylu w różnych krajach latynoskich, by w 1960 r. osiedlić się w Hiszpanii. Tymczasem w świadomości Argentyńczyków Peron był obecny jako ucieleśnienie mitu polityka dbającego o sprawy ludu. W efekcie, gdy w marcu 1973 r. miały miejsce wybory prezydenckie, wygrał je peronistowski kandydat Hector Campora, aby następnie podać się do dymisji i umożliwić wybór na prezydenta Peronowi, witanemu przez tłumy entuzjastycznie, niczym wyzwoliciel. Peron, chcąc udobruchać kręgi wojskowe i tym samym uniknąć kolejnego puczu, zwiększył wydatki militarne. Ponadto dokonał powtórnej renacjonalizacji sprywatyzowanych za czasów wojskowych przedsiębiorstw; poddał ekonomię kraju ścisłemu nadzorowi biurokratycznemu, rozpoczął batalię przeciw kapitałowi zagranicznemu, podwyższył ustawowo płace i świadczenia socjalne. Nie sprawował jednak długo władzy; generał Juan Domingo Peron zmarł 1 lipca 1974 r. na atak serca.

Po śmierci wodza rządy przejęła jego druga żona, Maria Estela Martinez de Peron, zwana Isabelitą. Spuśćmy zasłonę milczenia na nieudolne, wręcz groteskowe rządy i niezliczone gafy tej pani, którą ślepy traf rzucił w wir polityki. Kres jej prezydenturze położył przewrót wojskowy w marcu 1976 r. Junta, na czele której stanął generał Jorge Videla, poczęła z niezwykłą brutalnością tłumić wszelkie formy opozycji, w tym także lewicowy nurt peronistów (tzw. Montoneros), podejmujący walkę z nowym reżimem. Liczbę „zaginionych” w czasie rządów wojskowych (1976-83) szacuje się na 10-30 tysięcy. W tej sytuacji kontrowersyjne wydaje się przyznanie Argentynie organizacji Mistrzostw Świata w piłce nożnej w 1978 r. Mistrzostwa te reprezentacja Argentyny wygrała, co na krótko przysporzyło juncie popularności wśród obywateli.

Radości nie stało na długo, wojskowi bowiem nie mieli żadnej koncepcji wyjścia z ekonomicznego impasu. W sytuacji, gdy związki zawodowe wciąż odgrywały dużą rolę w gospodarce i gdy hasła peronizmu cieszyły się poparciem sporej części społeczeństwa, wojskowi prawdopodobnie obawiali się podjęcia reform społeczno-gospodarczych. W 1982 r., wyraźnie celem wywołania hurrapatriotycznej wrzawy i odwrócenia uwagi od problemów społeczno-ekonomicznych kraju, junta zdecydowała się na próbę zajęcia archipelagu Falklandów-Malwinów – terytorium zależnego Wielkiej Brytanii, do którego Buenos Aires od dawna zgłaszało pretensje. Jak wiemy, próba ta zakończyła się zwycięstwem Brytyjczyków i utrzymaniem status quo na archipelagu.

Skompromitowana porażką junta, nie mając już żadnych „asów w rękawie”, zdecydowała się oddać władzę cywilom. Wybory prezydenckie w 1983 r. wygrał kandydat Radykalnej Unii Obywatelskiej, Raul Ricardo Alfonsin. Jego administracji nie udało się uporać z kluczowymi problemami kraju i w 1989 r., na pół roku przed upływem kadencji, w sytuacji szalejącej inflacji i ogromnego zadłużenia zagranicznego, Alfonsin podał się do dymisji.

Z tego obrotu sprawy skorzystał kandydat peronistów (Partia Justycjalistyczna), Carlos Saul Menem, który wygrał wybory w 1989 r. Jego ekipa podjęła próbę radykalnego zreformowania ekonomiki kraju, korzystając z neoliberalnych recept głoszonych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy. Jego posunięcia, jak ścisłe powiązanie kursu peso z dolarem USA i masowa prywatyzacja, a także olbrzymi napływ inwestycji zagranicznych sprawiły, że inflacja została okiełznana, a produkt krajowy brutto wzrósł o 35% w przeciągu 4 lat. Z drugiej strony sztywny kurs peso na dłuższą metą negatywnie odbił się na konkurencyjności argentyńskich produktów, co w końcu uderzyło rykoszetem w krajową wytwórczość i poskutkowało wzrostem bezrobocia. Jednocześnie wciąż rosły nierówności społeczne.

Villa 31, jedna z dzielnic ubóstwa w Buenos Aires. Fot. BuenosAiresPhotographer, Creative Commons Attribution 2.0 Generic license, Wikipedia.

Menem próbował rzeczy karkołomnej: połączenia liberalnej ekonomii z zachowaniem wysokiego poziomu świadczeń socjalnych i konsumpcji. Liberalizm wymagał radykalnej obniżki podatków, zaś wysoki poziom świadczeń socjalnych – ich wzrostu. Konsumpcji importowanych dóbr sprzyjał silny peso, tyle, że jak wspomniałem, odbiło się to czkawką rodzimym producentom. Liberalizując ekonomię obniżono podatki, lecz bez jednoczesnej obniżki poziomu świadczeń socjalnych, peroniści bowiem nie chcieli stracić poparcia swojego tradycyjnie nastawionego roszczeniowo elektoratu. Wszystko jakoś się kręciło w pierwszych latach rządów Menema, gdy prywatyzowano, co tylko się dało i dzięki temu budżet notował całkiem spore wpływy. Jednak później wpływy z prywatyzacji siłą rzeczy zaczęły maleć; rósł deficyt budżetu; trzeba było go łatać za pomocą pożyczek zagranicznych liczonych w dziesiątkach miliardów dolarów, a potem za pomocą inflacji. Obciążona odsetkami od długów i rosnącą inflacją gospodarka Argentyny zbankrutowała pod koniec 2001 r. Finałem były zamieszki uliczne, grabieże supermarketów, demolowanie banków i dymisja rządu prezydenta Fernando de la Rua, reprezentanta Radykalnej Unii Obywatelskiej, który wcześniej przejął władzę z rąk peronistów.

W sytuacji ograniczonych do minimum kwot możliwych do wypłacania z kont bankowych (bezpośrednia przyczyna rozruchów) wielu ludzi zaczęło prowadzić uliczny handel wymienny. Kto tylko mógł, starał się emigrować do Europy, USA, Kanady – gdziekolwiek… Władza w tonącym gospodarczo kraju przechodziła z rąk do rąk jak przysłowiowy gorący kartofel: po rezygnacji Fernando de la Rua w dniu 20 grudnia 2001 r. w ciągu 13 dni przez pałac prezydencki Casa Rosada przewinęło się trzech tymczasowych gospodarzy, zanim 2 stycznia 2002 r. władzę przejął Eduardo Duhalde. Pojawiły się szokujące doniesienia o umierających z głodu dzieciach w najuboższej, północno-zachodniej części kraju. Argentyńczycy, pełni rozgoryczenia i upokorzenia demonstrowali pod hasłami typu „Precz z nimi wszystkimi”. Sytuacja gospodarcza zaczęła się stabilizować dopiero w drugiej połowie 2002 roku. Argentyna wynegocjowała umorzenie części długów i poczęła pomału wychodzić na prostą. Jednak nie zanosi się, by miała wrócić do klubu najbogatszych państw świata, który definitywnie opuściła kilka dekad temu.

Historia gospodarcza Argentyny w drugiej połowie XX wieku pokazuje, jak rządy celem zyskania poparcia społecznego rozbudzały roszczenia socjalne mas. Jednocześnie przyczyny zewnętrzne i wewnętrzne sprawiały, że roszczenia owe coraz trudniej było zaspokajać. Mimo to w obliczu rosnących problemów nikt nie odważył się na konsekwentne podjęcie reform i zaciskanie pasa. To w końcu doprowadziło kraj do ekonomicznego załamania, zadłużenia i pauperyzacji, a poza tym do bezprecedensowego spadku w międzynarodowych rankingach ekonomicznych i cywilizacyjnych.

Avenida del Libertador, Buenos Aires. Fot. Flavio Ensiki, Creative Commons Attribution 2.0 Generic license license, Wikipedia.

Pałac prezydencki Casa Rosada w Buenos Aires. Fot. Gino Lucas Turra, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported license, Wikipedia.

0

ArturZ

23 publikacje
22 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758