Apelujcie do Prezydenta!
14/05/2012
422 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
Ta ustawa emerytalna to złe prawo, szkodliwe, typowy prawny bubel, można nawet zaryzykować twierdzenie, że największy od 1989 r. Ci, którzy mogą mieć wpływ na prezydenta Komorowskiego powinni do niego zaapelować o niepodpisywanie tej ustawy.
Jestem daleki od doradzania prezydentowi, jestem nie z tej drużyny, a tym bardziej pouczania, ale przecież obowiązkiem obywatelskim jest pokazać, że są poważne przesłanki, by nie podpisywał, pogonił to towarzystwo, które tę pożal się Boże reformę doprowadziło do uchwalenia, i kazał wziąć się do uczciwej pracy legislacyjnej.
Sam proces uchwalania ustawy tak ważnej dla wielu Polaków, ta niebywała arogancja, odrzucenie wszystkich, bardzo przecież wskazanych propozycji poprawek, zgłaszanych zarówno przez Prawo i Sprawiedliwość jak i przez SLD, spowodowały, że ta ustawa nadaje się tylko do kosza.
Ja tylko przypomnę czytelnikom blogu to, co pisałem i mówiłem w Sejmie (oczywiście premier ani nikt z autorów tego dzieła nie był łaskaw się do nich odnieść), że ustawa jest dowodem na to, że jej autorzy mają kłopoty z liczeniem do czterech.
Jest tak najwyraźniej, bo podczas gdy premier Tusk zapowiedział w expose i tak napisano w uzasadnieniu do ustawy, że przesunięcie wieku emerytalnego będzie następowało co cztery miesiące o jeden miesiąc, w ustawie czarno na białym napisano, że będzie co trzy miesiące.
Oto fragment ustawy:
5) w art. 24:
(…)
1a. Wiek emerytalny dla kobiet urodzonych w okresie:
1) do dnia 31 grudnia 1952 r. wynosi co najmniej 60 lat;
2) od dnia 1 stycznia 1953 r. do dnia 31 marca 1953 r. wynosi co najmniej 60 lat
i 1 miesiąc;
3) od dnia 1 kwietnia 1953 r. do dnia 30 czerwca 1953 r. wynosi co najmniej
60 lat i 2 miesiące;
4) od dnia 1 lipca 1953 r. do dnia 30 września 1953 r. wynosi co najmniej 60 lat
itd.
I kończy się na:
84) od dnia 1 lipca 1973 r. do dnia 30 września 1973 r. wynosi co najmniej 66 lat
i 11 miesięcy;
85) po dniu 30 września 1973 r. wynosi co najmniej 67 lat.
Tak więc w osiemdziesięciu pięciu krokach trzymiesięcznych dochodzi się do upragnionego przez rząd Tuska wieku emerytalnego 67 lat.
W przypadku mężczyzn zaczyna się:
1) od dnia 1 stycznia 1949 r. do dnia 31 marca 1949 r. wynosi co najmniej 65 lat
i 5 miesięcy;
2) od dnia 1 kwietnia 1949 r. do dnia 30 czerwca 1949 r. wynosi co najmniej
65 lat i 6 miesięcy;
Itd.
I kończy się na:
19) od dnia 1 lipca 1953 r. do dnia 30 września 1953 r. wynosi co najmniej 66 lat
i 11 miesięcy;
20) po dniu 30 września 1953 r. wynosi co najmniej 67 lat.”;
Tutaj do wieku emerytalnego 67 lat dochodzi się w dwudziestu krokach – też trzymiesięcznych. W efekcie w wiek emerytalny 67 lat wchodzą kobiety urodzone w 1973 roku i mężczyźni urodzeni w 1953 r. Tymczasem, gdy policzyć zmianę co cztery, a nie co trzy miesiące, to w wydłużony wiek wchodziłyby panie urodzone w 1981 r. i panowie urodzeni w 1957 r.; stało by się to w przypadku pań w 2040 r. w przypadku mężczyzn w 2020 r. To można łatwo policzyć.
Jak bym takiej ustawy nie podpisał, no przynajmniej powiedzieć: premier się pomylił, każdemu się zdarza… ale premierowi nie powinno, zatem stare: słowo się rzekło….
Oczywiście odpowiedzią będzie, że przecież tu chodzi o dobro ludzi, by mieli wyższe emerytury.
Ale to nie tak, bo tu wychodzi podstawowa kwestia, która ma wymiar konstytucyjny: dbałości legislacyjnej. Jest to też sprawa poważnego traktowania obywateli. I trzeba postawić zasadnicze pytanie: czy można mieć zaufanie do kogoś, kto w tak prostej sprawie robi błędy?
Druga bardzo ważna sprawa, to wpływ tej „reformy emerytalnej Tuska” na gospodarkę. Ludzie protestują kierując się swym słusznym prawem do współdecydowania o tym, co ich bezpośrednio dotyczy, ale te zmiany oznaczają totalną porażkę w długim okresie. Z obliczeń wykonanych przez urzędników ministerstwa finansów wynika, że w długim okresie, to znaczy po 2050 r. w wyniku tych zmian tempo wzrostu będzie wyraźnie niższe niż gdyby tych zmian wieku emerytalnego nie wprowadzono (to wykres 8 uzasadnienia do ustawy). Ten wynik jest oczywisty, no bo przecież nie można wzrostu gospodarczego opierać na pracy starców i staruszek. I oczywiście nikt nad tym się nie zająknął. Ale jest to też świadectwo niedbałości legislacyjnej, bałaganu i niekompetencji tej strony Sejmu, która ochoczo podnosiła rękę za tym, co ignoranci rządowi sobie umyślili.
Czyż to nie jest dostateczny powód dla prezydenta, by nie podpisywać tego produktu intelektualnego bałaganu?
Ale sprawa ma głębszy wymiar, bo rzeczywiście potrzebna jest reforma emerytalna, ale powinna pójść w innym kierunku. Pewien znany ekonomista, wybitny zresztą, którego osobiście bardzo szanuję, doradza on obecnemu prezydentowi, ale doradzał też śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, a sam był parlamentarzystą, przyznał kiedyś na seminarium ekonomicznym, że w 1999 r. uchwalono tę reformę wprowadzającą system kapitałowy i te nieszczęsne OFE, bo uznano, że tradycyjny ZUS-owski system emerytalny nie wytrzyma nacisku rosnącej relacji między liczbą emerytów a liczbą pracujących i nie będzie w stanie zapewnić świadczeń na obecnym poziomie, a w systemie kapitałowym „rynek to załatwi”.
Ale to był błąd, bo zapewne w najczarniejszych snach pan profesor nie przewidywał, że tworzenie systemu i jego realizacja znajdą się w rękach ludzi tak koszmarnie niekompetentnych; nie przypuszczał zapewne, że stworzy się system presji na zatrudnianie ludzi w takich formach prawnych, które nie gwarantują im jakiegokolwiek kapitału emerytalnego; ani nie wyobrażał sobie zapewne takiego poziomu ignorancji, który dopuścił, że fundusze emerytalne są spółkami pracującymi głównie dla pogrubiania portfeli „zarządzających” naszymi kapitałami emerytalnymi i dla zysku swych akcjonariuszy, podczas gdy powinny przecież być nie nastawionymi na zysk zewnętrznych właścicieli funduszami i spółkami ubezpieczeń wzajemnych, czyli zatrzymującymi zyski dla siebie – o istnieniu takiej formy ubezpieczenia ci ignoranci w ogóle nie słyszeli.
Pan profesor wie przecież, że ludzie potrzebują gwarancji, że na emeryturze będą mogli jako tako godnie żyć, trzeba zatem powrócić do systemu zdefiniowanego świadczenia i stworzyć racjonalny system gwarantujący środki na zasilenie funduszy dających takie gwarancje. Bez tego wszelkie gadanie o reformach emerytalnych nie ma sensu.
Ale zastanawia, dlaczego ekipa Donalda Tuska nie chce po prostu działać racjonalnie, dlaczego ponosi tyle porażek, dlaczego nie chciała po prostu uczciwie i profesjonalnie podejść do tej kwestii? Pewien spotkany w pociągu Anglik, polskiego pochodzenia, nieźle mówił po naszemu, ale jednak z dużymi stratami na akcencie, powiedział mi dość kontrowersyjną opinię, że po to tak się spieszyli z uchwaleniem tych ustaw emerytalnych, by doprowadzić do napięć w Polsce właśnie w okresie zawodów Euro 2012.
– No przecież to bez sensu – mówię – jaki rząd chciałby się tak kompromitować? To przecież zwykla nieudolność.
– Ależ panie – on na to – popatrz pan, tyle mieli czasu, a autostrady spaprali, będzie wielka kompromitacja. Stadiony są jako takie, musiały być, bo bez nich w ogóle by nie było imprezy, ale będzie kompletna porażka z komunikacją w Warszawie i na autostradach. Panie, im chodzi o to, by pokazać, jakimi nieudacznikami są Polacy, by ich poniżyć w oczach Europy. Teraz ta ustawa emerytalna, by ludzi sprowokować do protestów – i znowu by Europa o nas, Polakach budowała sobie wyrobione zdanie, no przecież im o to chodzi, to musi, panie, być celowe działanie, a nie jakaś tam nieudolność, bo przecież Polacy potrafią, jak im się stworzy odpowiednie warunki – jak wszyscy zresztą.
Niby Anglik, ale też Polakiem się czuje, miło kogoś takiego spotkać. I cóż mogłem na to powiedzieć, choć człowiek jest w opozycji i ma jak najbardziej krytyczne zdanie o tej ekipie, ale wobec jakiegoś Anglika chciałoby się swojego kraju i jego rządu bronić. Ta opinia Anglika ma jednak swoją niezaprzeczalną logikę i cóż z nią dyskutować, przecież tego rządu nie da się żadnym słowem wybronić. Taka jest po prostu opinia zwykłego człowieka. I co znamienne, tak coraz więcej ludzi w Polsce myśli.