Do szkoły, do której chodził Łukaszek, przybył bardzo ważny polityk.
Do szkoły, do której chodził Łukaszek, przybył bardzo ważny polityk. Był on oczywiście gościem specjalnym uroczystego apelu. Pan dyrektor posadził gościa na honorowym miejscu a potem z wysokości sceny popatrzył triumfalnie na karne zwarte szeregi uczniów. Troszeczkę mu ten triumfalizm uderzył do głowy, bo podszedł do mikrofonu i nieopatrznie spytał, czy dzieci wiedzą, z jakiej okazji jest ten apel. Pierwsza do odpowiedzi zgłosiła się oczywiście szósta a, a konkretnie Łukaszek:
– Dzisiaj jest rocznica śmierci patronki górników!
Zapadła cisza, a księdzu katechecie zrobiło się słabo.
– Dobrze mówi! – potwierdził pan polityk i wtedy reszcie grona pedagogicznego też zrobiło się słabo.
– To nie tak… – próbował delikatnie dać do zrozumienia pan dyrektor ocierając nerwowo pot z czoła.
– Jak to nie tak? – oburzył się Gruby Maciek. – Przecież tyle razy pokazywali jak się zastrzeliła duszną atmosferą!
– O kogo wam chodzi? – spytał skołowany pan dyrektor.
– O świętą Barbórkę! – odparł okularnik z trzeciej ławki. – Taki facet ją zabił…
– Czym?
– Pewno węglem – improwizował rozpaczliwie okularnik. – I okulary miał…
– Ty też masz okulary – zauważył Gruby Maciek
– I co z tego?
– Nic, poza tym, że jesteś głupi! – i się pobili.
– Im chyba chodzi o Blibarę-Bardę – wyjaśniła dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza, patrząc z niesmakiem na swoich klasowych kolegów. – A ten facet, który ją zabił…
– Ten facet wcale jej nie zabił! – odezwał się z mocą pan polityk.
– Jak to? – ośmielił się odezwać ktoś z grona pedagogicznego. – Przecież przez tyle lat mówili w prasie, radiu i telewizji…
– Ja o tym wszystkim wiem – potwierdził pan polityk. – Ale dziś rano przeczytałem o tym, co ją niby zabił węglem… Przepraszam, duszną atmosferą, że to jednak jest sympatyczny, rozsądny młody człowiek i interesujących poglądach.
Nauczyciele stali jak rażeni gromem.
– A… Gdzie pan to przeczytał? – spytała pani wicedyrektor.
– W "Wiodącym Tytule Prasowym"!
– A… Jeśli można wiedzieć… Kiedy? Z jakiego dnia był egzemplarz?
– Dzisiejszy!
– No to… Chyba nie ma wątpliwości… – pani wicedyrektor uśmiechnęła się blado.
– Zaczynamy apel! – zagrzmiał pan dyrektor, dał znak jednemu z uczniów, ten włączył sprzęt audio i z głośników poleciał hymn polski. Ci, którzy siedzieli, to wstali, a ci, którzy stali, wyprostowali się na baczność. Jedynie pan polityk siedział i grzebał w kieszeniach. Kiedy zobaczył, że inni wstali, też wstał. Grzebał jednak dalej, wyjął paczkę cukierków, jednego zjadł a potem podszedł do uczniów, żeby ich poczęstować. Trafił oczywiście na szóstą a. Nikt jednak poczęstunku nie przyjął, wszyscy stali na baczność i nawet nie mrugali. Hymn się skończył.
– …dlaczego nie chcecie cukierków? – spytał z wyrzutem pan polityk cyckając cukierka.
– Przecież jak grają hymn to trzeba stać na baczność i nie gadać i tak dalej – objaśnił mu Łukaszek z potępieniem w głosie.
– A skąd ty o tym wiesz?
– No przecież na meczach jak grają hymn to wszyscy stoją i śpiewają…
– Znaczy się, kibic – pan polityk pokiwał głową na Łukaszkiem i ruszył w stronę swojego miejsca. – Taki mały, a już kryminalista. Szkoda, że zgnije w więzieniu. Ktoś jeszcze chce cukierka?
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!