Kiedy w zeszłym roku przeczytałem, że wypomnienie, jakie senatorowi Markowi Borowskiemu udzieliła Magdalena Ogórek, zostało uznane przez gminę żydowską w Warszawie za przejaw antysemityzmu ogarnął mnie śmiech. Dzisiaj, gdy przewodnicząca gminy Anna Chipczyńska dalej powtarza to samo….
W wywiadzie dla coraz bardziej niszowej „gazety wyborczej” Anna Chipczyńska mówi:
– Już wtedy czuliśmy, że dzieje się coś bardzo niepokojącego, np. osobom publicznym wyciągano żydowskie pochodzenie. Mam tu na myśli Magdalenę Ogórek i jej słowa do Marka Borowskiego. Nie wygląda na to, że klimat będzie lepszy, ten dyskurs stale się zaostrza i kompletnie wyrwał się spod kontroli.
http://wyborcza.pl/7,75398,23060317,krzycza-wynocha-z-polski.html
Tymczasem dr Ogórek wypomniała jedynie Borowskiemu zmianę nazwiska, jakiej dokonał jego ojciec.
Dokładnie powodem „zadymy antysemickiej” był twitt o treści:
Panie @MarekBorowski nawiązując do wypowiedzi o kręgosłupie @Jaroslaw_Gowin-czy oznaką kręgosłupa jest zmiana nazwiska z Berman na Borowski?
18:30 – 28 lip 2017
Marek Borowski w odpowiedzi:
Borowski odniósł się do sprawy w rozmowie z serwisem Wirtualna Polska. Pytany, czy będzie domagał się do publicystki TVP Info przeprosin, senator zaprzeczył. – Nie. To nieszczęsna i głupiutka osoba, która chce zrobić karierę – ocenił ostro.
Jak stwierdził, jej chodzi o to, by jej nazwisko pojawiało się wszędzie. – Najpierw zaczęła o zmianie nazwiska. Kiedy dowiedziała się, że nazwiska nie zmieniałem, zabrała się za mojego ojca. Jak dostała za to po uszach od ludzi, to zaczęła opowiadać o stalinizmie. Szkoda gadać – dodał.
Wirtualna Polska zapytała także polityka lewicy, który zresztą sam przez wiele lat związany był z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą o działalność jego ojca. – Był przedwojennym komunistą. Bardzo uczciwym człowiekiem, ale faktycznie błądził tak jak wielu komunistów. Po wojnie ma za to bardzo ładną kartę, głównie w „Życiu Warszawy”. Wiele osób uratował przed bezpieką i więzieniem – stwierdził Borowski. – Był komunistą. No i co? Nic na to nie poradzimy. Stopniowo od tego odchodził. Ciężko mu to szło, bo uwierzył w piękną ideę, która potem okazała się fatalna – tłumaczył.
https://dorzeczy.pl/kraj/37189/Borowski-ostro-o-Magdalenie-Ogorek-Mowi-tez-o-swoim-ojcu.html
Ot, Berman uwierzył w piękną ideę, ale poza tym był sympatyczny, bo wiele osób uratował.
Przy okazji ot, tak bez powodu zmienił nazwisko.
Patrząc jednak na datę urodzenia Marka Borowskiego widać wyraźnie, że zmiana nazwiska nastąpiła, kiedy już chodził do szkoły.
Ale czy wypomnienie zmiany nazwiska oznacza antysemityzm???
Czy nazwisko Berman jednoznacznie świadczy o nacji?
Przecież znany jest dzięki Unii holenderski polityk Thijs Berman.
Raczej trudno określić go jako Żyda.
Bo przecież nie o narodowość (wyznanie?) chodzi.
Raz jeszcze przypomnieć trzeba, że przypominanie więzów rodzinnych Markowi Borowskiemu to nie antysemityzm, ale dążenie do upamiętnienia prawdy historycznej.
A zgodnie z nią Marek Borowski jest bliskim krewnym największego stalinowskiego oprawcy Narodu Polskiego.
Prof. Jerzy Robert Nowak:
.
BOROWSKI, SYN WYSOKIEGO FUNKCJONARIUSZA Z ANTYPOLSKIEJ KPP
Przewodzący buntowi wewnątrz SLD przeciwko Millerowi, marszałek Sejmu Marek Borowski jest synem wysokiej rangi komunistycznego działacza o bardzo szkodliwej antypolskie] przeszłości. Jego ojciec, Wiktor Borowski (właść. Aron Berman) był w czasach II Rzeczypospolitej trzykrotnie skazywany na więzienie za działalność wymierzoną w interesy Polski. Zaszedł bardzo wysoko w strukturach KPP – partii zdrady narodowej, stając się członkiem sekretariatu jej władz. Został nawet pracownikiem przedstawicielstwa KPP przy Komitecie Wykonawczym Międzynarodówki Komunistycznej w Moskwie. Można więc powiedzieć, ze stał się prawdziwą szychą wśród agentury sowieckiej na Polskę.
Po wojnie ojciec Borowskiego (na zdjęciu powyżej) należał do najgorszych staliruzatorów polskiej prasy jako redaktor naczelny „Życia Warszawy”, a od 1951 r. zastępca redaktora naczelnego głównego dziennika komunistycznego „Trybuny Ludu’. Jego wpływy w dobie stalinowskiej powiększał fakt, ze był spokrewniony z głównym zarządcą okrutnej bezpieki – Jakubem Bermanem (zdjęcie poniżej), członkiem Biura Politycznego KC PPR, a potem PZPR, najbardziej wpływowym członkiem triumwiratu rządzącego Polską na przełomie lat 40 i 50. Młody Borowski próbuje dziś maksymalnie pomniejszać znaczenie tych bliskich związków rodzinnych z Jakubem Bermanem. Zapytany przez redakcję „Życia Warszawy”, czy łączy go pokrewieństwo ze stalinowskim szefem bezpieczeństwa, odpowiedział – Nie wiem, ale jeśli nawet, to czy to, że byłbym odlegle spokrewniony z jakimś oprawcą, ma mieć jakieś znaczenie? „W rzeczywistości te dowody pokrewieństwa mają aż nadto wiele znaczenia także dziś, odbijając się w postawach SLD tak mocno blokującego różne formy rozliczenia ze zbrodniami komunizmu i „wielkodusznie zabiegającego o utrzymanie uprzywilejowanych emerytur dla stalinowskich sędziów prokuratorów (vide casus S. Morela czy H. Wolińskiej).
Młody Marek Borowski (ma syna Jakuba) był – według .Wprost” – bardzo mocno związany duchowo ze swym ojcem – stalinowcem. Polityk Unii Wolności Jan Litynski, który chodził z M. Borowskim do jednej klasy (w sławetnym liceum dla młodzieży bananowej im Klimenta Gottwalda) wspominał, ze M. Borowski już wtedy był ideowym wyznawcą komunizmu. Młody Borowski wcześnie zaprzyjaźnił się z innym synem komunistycznego działacza – Adamem Michnikiem w 1962 r wstępując do założonego przez Michnika międzyszkolnego Klubu Poszukiwaczy Sprzeczności. W 1967 r zostaje członkiem PZPR. W 1967 r ojciec Borowskiego traci piastowaną od 1951 r. funkcję zastępcy naczelnego „Trybuny Ludu”. To jeszcze bardziej popycha związanego z michnikowcami Borowskiego do opozycyjnego ruchu studenckiego. W 1968 r. odgrywa w nim aktywną rolę. Zostaje wyrzucony z PZPR, co ogromnie przeżywa; jest wręcz zdruzgotany. Pozostał jednak – jak wspominał – nadal wierny wartościom komunistycznym. Pozostał członkiem ZMS-u i dalej studiował na SGPiS-ie. Po ukończeniu studiów zaczął pracować w Domach Towarowych „Centrum”, gdzie został przewodniczącym ZMS. Już po kilku latach – w 1973 r. wysłano go na staż do francuskich domów towarowych.
Powrócił do PZPR w 1975 r., w dość szczególnym roku, w którym zaproponowano do konstytucji wpis o wiecznej przyjaźni z ZSRR. Jak pisze w „Życiu” z 3 listopada 2001 r. Joanna Bichniewicz: Wprowadzenie stanu wojennego przyjął niemal z ulgą. – „To było racjonalne i słuszne rozwiązanie” -mówił zarówno wtedy, jak i dziś. Ciekawe, że akurat w dobie stanu wojennego zaczyna się nagły skok jego kariery – zatrudnienie w Ministerstwie Rynku Wewnętrznego. Znalazł jakichś dobrych protektorów. Był to szczególnie dobry czas dla awansów towarzyszy żydowskiego pochodzenia. Jak stwierdzał żydowski publicysta Abel Kainer (Stanisław Krajewski) na łamach podziemnej KOR-owskiej „Krytyki”, nr 15 z 1983 r. WRON grała rolę bardziej opiekunki Żydów. Znany izraelski naukowiec profesor Chone Shmeruk mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z 19 kwietnia 1995 r., że: – Władze PRL w łatach 80. też popierały sprawy żydowskie. Było wtedy takie powiedzonko: „Co się nosi w Polsce? Żydów na rękach (…).
Red. Bichniewicz przytacza w kontekście ówczesnego awansu Borowskiego wypowiedź jednego z członków SLD i długoletniego działacza PZPR: -Musiał go ktoś dobrze pilotować. Nie było takich cudów, by ktoś, ot tak, wypatrzył młodego zdolnego w domach „Centrum” i zapragnął go mieć w ministerstwie. Nie w tamtym systemie. Być może o awansie Borowskiego zadecydowały wcale nie znajomości rodzinne i nowa filosemicka moda czasów Jaruzelskiego, lecz jego własne kontakty. Były przewodniczący Klubu Parlamentarnego KPN Krzysztof Król zapewniał, że Borowski prowadził w DT„Centrum” sklepik za tzw. żółtymi firankami, czyli dla KC i uprzywilejowanych członków partii (według tekstu A. Gargas w „Gazecie Polskiej” z 5 stycznia 1995 r.). Sprzyjało to poznaniu „odpowiednich” protektorów.
.
Za rządów T. Mazowieckiego Borowski awansował na podsekretarza stanu w Ministerstwie Rynku Wewnętrznego, gdzie odpowiadał za rynek artykułów konsumpcyjnych i nadzorował prywatyzację handlu i turystyki. Anita Gargas, pisząc w „Gazecie Polskiej” o tym okresie kariery Borowskiego przypomniała: To w tym okresie doszła do skutku afera alkoholowa, za co miał odpowiadać przed Trybunałem Stanu przełożony Borowskiego.
.
W 1993 r. został wicepremierem i ministrem finansów w rządzie pierwszej koalicji SLD i PSL. Jako szef resortu finansów odpowiadał m.in. za fatalnie, z różnymi nieprawidłowościami, przeprowadzoną prywatyzację Banku Śląskiego. Wybuchł prawdziwy skandal wokół całej sprawy, w niemałej mierze dzięki nagłośnieniu jej przez ówczesnego posła PSL, przewodniczącego Komisji Przekształceń Własnościowych Bogdana Pęka. Premier W. Pawlak zdecydował się na odwołanie wiceministra finansów Stefana Kawalca, który bezpośrednio odpowiadał za przekształcenia Banku Śląskiego. Borowski postanowił postawić się premierowi Pawlakowi i wymusić na nim cofnięcie dymisji Kawalca. Złożył swoją dymisję ze stanowisk rządowych i bezskutecznie próbował namówić innych postkomunistycznych ministrów do zbiorowego odejścia z rządu. Bleff Borowskiego zawiódł. Premier przyjął dymisję Borowskiego, który wyraźnie przegrał całą sprawę. Zemścił się wkrótce na pośle B. Pęku, doprowadzając do jego odwołania z przewodnictwa Komisji Sejmowej.
.
Jako polityk SLD-owski należy do nurtu „czerwonych liberałów” w gospodarce. Ma wyraźne uprzedzenia wobec Kościoła. Należał do tych posłów SLD, którzy wykazywali wręcz „ośli upór” w przeciwstawianiu się ratyfikacji konkordatu. Można przewidywać, że będzie oddziaływał na założoną przez siebie partię w duchu polityki antykościelnej. Po wygranej SLD w 2001 r. Borowski awansował najwyżej – został marszałkiem Sejmu. Na tej funkcji „wsławił się” m.in. brutalną decyzją o usunięciu nocą przez Straż Marszałkowską posła Gabriela Janowskiego, okupującego trybunę z żądaniem debaty o prywatyzacji STOEN-u. Następnego dnia liczni posłowie opozycyjni powitali za to Borowskiego krzykami: „Hańba” i „Łukaszenko”!
Borowski odegrał szczególnie dużą rolę w niedawnych działaniach opozycji SLD-owskiej, zmierzającej do obalenia rządu Millera i stworzenia nowej partii – Socjaldemokracja Polska. Wielu widzi w powstaniu tej partii drogę do powstania tak wymarzonej przez Kwaśniewskiego i Michnika wspólnej formacji i tworzącej wreszcie historyczny sojusz byłych komunistów i byłych opozycjonistów z lewicowej opozycji laickiej, głównie też komunistycznego chowu.
Warto przypomnieć, że Borowski od początków powstania SdRP, faktycznie od jej zjazdu założycielskiego, należał do ludzi związanych z Aleksandrem Kwaśniewskim.
Źródła:
Jerzy Robert Nowak – Czerwone Dynastie
Tymczasem przypominanie oczywistej oczywistości, jaką jest bliskie pokrewieństwo Marka Borowskiego z największym komunistycznym katem PRL-u Jakubem Bermanem dzisiaj jest określane jako „antysemityzm”.
Czy to jest próba zatarcia pamięci o pierwszych latach PRL-u, gdy władza ludowa trzymała się dzięki obecności w Polsce sowieckich oddziałów, a najważniejszy człowiekiem był wywodzący się z rodu żydowskiego Jakub Berman?
A może chodzi o to, że należący do rodu stalinowskiego oprawcy Marek Borowski zadaje kłam tezie o powszechnie antysemickim Marcu’68?
Wszak nie ucierpiał z powodu narodowości, a po chwilowy wywaleniu z PZPR piął się górę po szczeblach partyjnej kariery.
Ktoś powie, że to jednostkowy przykład.
Ale ludzi, mocno związanych z aparatem stalinowskim pierwszych lat PRL-u, którzy w spokoju dożywali swoich dni w Polsce można doliczyć się więcej.
Prócz bandyty Salomona Morela (wyjechał do Izraela zagrożony aresztowaniem za komunistyczne zbrodnie dopiero w III RP) to również wspomniany Jakub Berman.
Można oczywiście znaleźć wiele innych nazwisk, choćby teściów byłego prezydenta.
To w sposób oczywisty stawia pytanie o Marzec’68.
Rozgrywka między „natolińczykami” a „puławianami” (tak zwano dwie antagonistyczne frakcje w łonie kompartii) przybrały formę „antysyjonistycznych czystek”, ale przykład Borowskiego i Bermana świadczy, że do wyjazdu zostali zmuszeni jedynie przegrani – ci, którzy opowiedzieli się przeciw Gomułce.
Swoje dołożyła także trockistowska IV Międzynarodówka, która poprzez Karola Modzelewskiego i Jacka Kuronia usiłowała wykorzystać rosnące niezadowolenie społeczne (vide: ulotka „Polityczny sens petycji w sprawie «Dziadów»” znana szerzej dzięki… zachodni mediom).
Na dole ludzie byli gnani na różnego rodzaju wiece, mające świadczyć o poparciu dla towarzysza Wiesława.
.
.
Dziś na zdjęciach widać, jaki był stopień ich ideologicznego zaangażowania.
Tymczasem Anna Chipczyńska publicznie mówi: Nie chcemy powtórki z roku 1968!
A wspomnienie o kacie stalinowskim narodowości żydowskiej Jakubie Bermanie nazywa „antysemityzmem”.
To właśnie jest próba pisania „nowej historii”.
Na razie poprzez zamazywanie niewygodnych faktów.
25.02 2018