Bez kategorii
Like

Anty-Midas czyli polskie elity

04/01/2012
464 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

Ludzi tych bardzo łatwo odróżnić od elity prawdziwej, ta bowiem – kiedy czegoś dotyka – rzecz owa w najgorszym razie pozostaje tym czym była poprzednio, w najlepszym przemienia się w złoto.

0


 Midas jak pamiętamy, to był taki król, który zamieniał każdą rzecz w złoto. Wystarczyło, że jej dotknął i już. Od razu złota. Otóż w Polszcze naszej kochanej mamy całą rzeszę ludzi, którzy posiadają właściwości całkiem przeciwne, czego tylko dotkną, rzecz ta natychmiast zamienia się w coś co złoto barwą nieco przypomina, ale zapachem to już wcale nie. Ludzi ci to tak zwani celebryci lub jak kto woli elity. I szkoda tu doprawdy słów na to by dywagować, czy te elity są samozwańcze, czy nie czy mają jakieś prawo do bycia elitą czy może tylko im się tak zdaje. Chodzi o to, że ludzi tych bardzo łatwo odróżnić od elity prawdziwej, ta bowiem – kiedy czegoś dotyka – rzecz owa w najgorszym razie pozostaje tym czym była poprzednio, w najlepszym przemienia się w złoto. Z tymi naszymi zaś jest tak jak jest – dotykają i już – duża, żółta kupa.

 

Zadzwonili do mnie wczoraj z liceum imienia Wańkowicza w Błoniu. Miła pani zapytała czy nie przyszedłbym do szkoły za tydzień, bo będzie jakaś uroczystość poświęcona Polsce Ludowej i jej paradoksom, a ja przecież napisałem o tym książkę. Oczywiście, zgodziłem się od razu, każde bowiem spotkanie z czytelnikami to dla autora cenne doświadczenie i mnóstwo przydatnych informacji. W miarę jak rozmawialiśmy przybywało mi wiedzy o tym spotkaniu i całej idei. Okazało się, ku niejakiemu mojemu zaskoczeniu, że główną atrakcją tej zabawy będzie osoba nazwiskiem Beata Tadla, której ja nie znam nawet z widzenia, a jest ona ponoć znaną dziennikarką stacji TVN. Pani owa napisała książkę o PRL-u, a jakże, pod tytułem: Pokolenie 89, czyli dzieci PRL-u w wolnej Polsce”. Książkę tę zauważyłem kiedy byłem na targach we Wrocławiu, leżała nie na stoiskach wydawniczych bynajmniej, ale na terenie targów, ale w dużej księgarni z tanią książką. Nie kupiłem jej rzecz jasna, w środku są bowiem wywiady z ludźmi takimi jak Sekielski, Prokop, Karolak, Korwin-Piotrowska i innymi zbliżonymi kalibrem, którzy określani są mianem celebrytów lub elitariuszy. Słowem chodzi o kolejne już pokolenie ściemniaczy, którzy utrzymują się dzięki temu, że ktoś przed telewizorem się na nich gapi.

 

W książce tej opowiadają oni o swoich cierpieniach w czasie trwania PRL. Prokop pokazuje listy, które napisał do Jaruzelskiego z prośbą o to, by dał jego tacie paszport, bo wtedy on – Prokop wraz z rodzicami mogliby wyjechać na wczasy do Bułgarii. Jaruzelski oczywiście nie odpowiedział, ale to nic, bo Prokop doczekał wreszcie wolnej Polski i do Bułgarii, a może nawet gdzieś dalej pojechał. Żeby nieco oprzytomnieć po lekturze powyższego (fragmenty są w Internecie) próbowałem sobie wyobrazić, co też zrobił by mój ojciec, kiedy dowiedziałby się, że pisuję listy do Jaruzelskiego i idę z nimi na pocztę, kupuję tam znaczek, a na pytanie pani w okienku do kogo chcę wysłać list – odpowiadam – no wie pani, to tego chama i sku..na z WRONU, do Jaruzelskiego. Myślę, że tata mój zrobiłby coś takiego, że do dziś miałbym jakieś niezdrowe odruchy na widok budynku z napisem „Poczta Polska”, a przed listonoszem chowałbym się w krzakach.

 

Sekielski z kolei płacze, że miał tylko trzy resoraki, jego mały synek zaś opowiada, że on ma aż dwieście i nie rozumie jak to jest, że w tej komunie w całym Auchan był tylko ocet. To jest stary kawał, który kilka lat temu opowiadał Bałtroczyk, ale zamiast Auchan występował u niego Carrefour. Ja nie miałem żadnego resoraka, a ci co mieli takowe nie wypuszczali ich na przerwach szkolnych z rąk, z obawy by ktoś im ich po prostu nie świsnął. Na parapetach szkolnych odbywały się pokazy sprężystości zawieszenia takiego resoraka i były to rzeczy wywołujące skrajne emocje.

Agustin Equrrola, bo i on się tam znalazł, opowiada, że bardzo chciał zostać kapelanem Solidarności jak Jerzy Popiełuszko. Być może to prawda, nie wiem, ale zastanawia mnie coś takiego – każdy tutaj dwa razy się zastanowi zanim zacznie wypisywać coś o Jerzym Popiełuszcze, każdy będzie miał mnóstwo zastrzeżeń to siebie samego, kiedy coś o księdzu Popiełuszce napisze, bo to jest sprawa najpoważniejsza z możliwych o najgrubszym kalibrze. Każdy to czuje, ale nie oni. Oni ze swadą opowiadają o Jerzym Popiełuszce, o tym jaki był poważny, skupiony i jak tchnęło odeń świętością. To się po prostu nie mieści w pale. To tak jak z pisaniem książek o tym człowieku, jak już jeden z drugim nie ma nic do powiedzenia, a jego nędzne życie nie inspiruje go w żaden sposób to siada wtedy i zaczyna pisać książkę o Jerzym Popiełuszce, bo go to nobilituje. Lepszy jest tylko Prokop z Hołownią, bo oni się nie ochrzaniają, nie zatrzymują się przy jakichś błogosławionych czy nawet świętych. Oni od razu walą w samego Pana Boga. W księgarniach jest ich książka pod tytułem „Bóg, kasa i rock’n roll” . Zupełnie fantastyczna.

 

Nie ma niestety na stronie pani Tadli wywiadu z Tomaszem Karolakiem, a szkoda, bo jak pamiętamy zadeklarował on, że przez całą komunę i później jego rodzice pracowali w tajnych jednostkach wojskowych. Wspomnienia Karolaka ze stanu wojennego muszą być więc pasjonujące i nawet w niewinnych uwagach oraz tak zwanej prozie życia codziennego odnaleźć tam można pewnie dużo istotnych treści.

 

No i teraz najważniejsze – dziennikarka z TVN, Beata Tadla będzie za tydzień w szkole im. Wańkowicza w Błoniu gwoździem programu, a ja będę tak zwanym supportem. Tak to się chyba pisze. Nie wiem czy organizatorzy przewidzieli obecność na uroczystości tak zwanych osób trzecich, ale może być nieźle pod względem medialnym na tej imprezie, więc jeśli wystaracie się o akredytację u dyrekcji szkoły to możecie wpaść.

 

Nie koniec na dziś o elitach. Oto w sobotę, w Hybrydach przy Złotej w Warszawie odbędzie się spotkanie Stowarzyszenia „Twórcy dla Rzeczypospolitej”, nie mogę niestety przybyć, a szkoda, będzie tam bowiem sam redaktor Semka i inni ważni twórcy, będzie także dyskusja i panel i nie wiem co jeszcze, a wszystko poświęcone elitom w Polsce i ich tworzeniu od nowa. To jest jakiś obłęd z tymi elitami. Miast żyć normalnie i robić coś wartościowego ludzie uważający się za poważnych łażą po klubach i smęcą coś o budowie elit.

 

Ja to jeszcze raz powtórzę – elity w Polsce były związane z posiadaniem, z ziemią i w dodatku z dużymi obszarami tej ziemi. Tak dużymi, że redaktor Semka nie jest sobie w stanie tego nawet wyobrazić. Bywały przypadki kiedy elity nie były związane z ziemią bezpośrednio, ale wtedy były to elity zafascynowane ziemią i jej posiadaniem lub elity, które wskutek działań państw obcych ziemię tę utraciły. W każdym razie chodzi o to, że posiadania nieruchomości oraz czerpanie z niej milionowych zysków to był stały motyw – realny lub wyobrażony jedynie – w życiu polskich elit. Elity te, w znaczeniu takim, jak to się wszystkim dziś śni, powstały po insurekcji styczniowej. Powstały dzięki temu, że zubożona lub pozbawiona ziemi warstwa polskich posiadaczy postanowiła nie zwracać uwagi, dokładnie tak, nie zwracać uwagi na fizyczną obecność Rosjan w kraju. To trochę przypomina o wiele oczywiście głębszą i bardziej złożoną sytuację Żydów na przestrzeni tysiącleci. Dwa nie przenikające się światy. Dzięki takiej postawie możliwe było wychowanie dwóch pokoleń patriotycznej młodzieży, która potem zasiliła szeregi pierwszej kadrowej i AK. Bez tego nie byłoby żadnych elit. Powstanie listopadowe nie było buntem elit czy buntem posiadaczy jak styczniowe, było to bunt źle opłacanych żołnierzy, którzy mieli w ręku narzędzie ideologiczne w postaci sprawy niepodległościowej. Ówczesne elity miały zaś to powstanie w nosie i deklarowały otwarcie chęć współpracy z carem. Tak więc elita to coś co zmienia się przez stulecia i by powstało potrzebne są określone warunki. Dziś nic takiego nie powstanie, z tego względu choćby, że oni nie zostawią nas w spokoju. Już nie. Nie da się żyć tak, by nie zauważać Karolaka, Prokopa czy Hołowni. Nie da się nie rozmawiać o tym co powiedział ten czy ów w stacji TVN, to mrzonka. Jeśli będziemy próbowali robić coś takiego nie staniemy się elitą, wyizolujemy się po prostu i staniemy dziwakami. Elita, jeśli miałaby powstać, musi być agresywna, ruchliwa i wchodzić na teren przeciwnika oraz rozgrywać go na wszelkie dostępne sposoby. Nie może się izolować i napawać własną wyjątkowością. Nie może tego robić także z tego względu, że ta banda oszustów istnieje i żyje dzięki nam. Jeśli stworzymy konkurencję, skuteczną i atrakcyjną wtedy oni sami zamienią się w dużą, żółtą kupę. I nie będziemy ich musieli nawet dotykać.

 

Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. Cały czas zaś są one dostępne na stronie www.coryllus.pl  Zapraszam. Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma. Książkę Toyaha o liściu można kupić jeszcze w Katowicach w księgarni "Wolne słowo" przy ul. 3 maja. Gdzie to jest dokładnie, pojęcia nie mam.

 

Informuję także, że dnia 13 stycznia, w piątek, o 18.00, w Domu Polonii przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie odbędzie się spotkanie z blogerem coryllusem, autorem licznych książek i publikacji internetowych. Zapraszam. 

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758