Cóż, lemingi mają powody do radości. Znienawidzony Kaczor został skutecznie oblany pomyjami. Usłużny sprzedawczyk który nie tak dawno położył brudną łapę na Presspublice demonstracyjnie wypieprzył z roboty niepokornego dziennikarza śledczego.
Postkomunistyczna mafia w mediach póki co trzyma się dobrze.
Cezary Gryz napisał przecież tylko tyle, że na wraku znaleziono ślady trotylu. A Antoni Macierewicz zaprezentował dokumenty, które to potwierdzały. Na jakiej podstawie specjaliści w Smoleńsku stwierdzili obecność trotylu to nie musiało w żadnym stopniu obchodzić Gmyza. Grunt, że tak właśnie stwierdzili. A jakie były reakcje?
Ma dowody? Jakie dowody?! Buuuhahaha! Uznaje wariant zamachu! Wariat! Przecież prokuratura już dawno temu wykluczyła zamach! No fakt, nadal ten wariant bada, ale to przecież oczywiste że tak dla picu. Przecież nikt normalny nie oskarżyłby byłego zbrodniarza z komunistycznej KGB o zamach na niewygodnego mu polityka z kraju od dawna przez Rosję postrzeganego jako jej oczywisty teren wpływów. Przecież nikt normalny by nie nabrał podejrzeń widząc ostentacyjne granie Polsce na nosie, niszczenie wraku Tupolewa, masę kłamstw i nieścisłości w raporcie MAK oraz nachalną i bezczelną propagandę całkowicie zależnych od Kremla rosyjskich gazet.
Co najmniej żenujące. To mają być dorośli ludzie z takim podejściem? To mają być dziennikarze? Bando gówniarzy, spieprzajcie do piaskownicy i przestańcie się bawić w dziennikarstwo, bo to już dawno temu przestało być zabawne. Ile można patrzeć na wyzywanie lidera opozycji od wariatów i na publiczne łganie na temat tego, co zostało powiedziane? Zresztą podobni Igorowi Janke naiwniacy chyba niewyraźnie się teraz czują po tym jak postulowali wszem i wobec, że Hajdarowicz nic nie będzie zmieniał ani nikogo wywalał za niepoprawne politycznie poglądy bo zarżnąłby gazetę. Widać nie rozumieli że Hajdarowiczowi nie zależy na kasie od czytelników tylko na grantach od kolegów w rządzie i spółkach skarbu państwa. Władza żeby skutecznie pacyfikować społeczeństwo bez użycia siły potrzebuje jak najwięcej najemników gotowych w mediach łgać i lżyć. Inaczej nie będzie jak pokryć szumem informacyjnym i zniechęcić ludzi gdy ktoś zacznie zadawać niewygodne pytania. „Gazeta Wyborcza” była skuteczna do tej pory, ale straciła wpływ – więc System musiał wyciągnąć z kieszeni Hajdarowicza.
Zresztą w ogóle mam ostatnio wrażenie, że większość wielkiego biznesu i mediów to banda kretynów. Weźmy taki na przykład Microsoft. Wzięli gówniany interfejs z tabletów, wsadzili na desktopy, zrobili system dla totalnych debili i puszczają reklamę z gatunku „kupcie Windows 8 bo przecież tak fajowo wygląda i nie trzeba już nawet umieć trafić kursorem w ikonkę bo zrobiliśmy wam zamiast nich ogromne kafle”. I roi im się że kogoś to zainteresuje poza pryszczatymi małolatami kupującymi tablety dla szpanu za kasę rodziców. Żałosne.
Zresztą gdzie nie spojrzeć tam zakłamanie. Ileż to razy miałem okazję widzieć w tej czy owej firmie jak przychodziła kontrola z centrali, zobaczyli że się wpisy na kartach obecności nie zgadzają z rzeczywistością i dawali upomnienie. A kierownictwo jedną ręką wieszało kartkę żeby wpisywać prawdę, całą prawdę i tylko prawdę, a drugą wygrażało pracownikom pięścią wyliczając tortury jakie czekają każdego naiwniaka, który by wpisał w karcie wypracowane nadgodziny. Inspekcja Pracy rzecz jasna o takich kwiatkach wie i czeka na „anonimowe informacje”. Przy czym anonimowość polega na tym, że informator nigdy się nie dowie, który urzędas sprzedał pracodawcy jego personalia i ile za to wziął w łapę.
Sam też widziałem przypadek firmy która mając sieć przewodową opartą na skrętce z niewiadomych mi powodów przeszła na połączenie bezprzewodowe i to w budynku pełnym ścianek działowych. A wszystko to służyło do łączenia się z Netem przez zdalny pulpit na serwerze będącym w tej samej sieci, co jest następnym idiotyzmem. Komfort pracy był mniej więcej taki jak na Pentium 200MHz działającym pod XP. Rzecz jasna gdy nazwałem wykorzystywanie sieci bezprzewodowej w takich warunkach głupotą, zostałem za to zwolniony z pracy przez obrażoną córeczkę wielkiego właściciela, wywindowaną na stanowisko wielkiej przewodniczącej Rady Nadzorczej. Rada Nadzorcza mianowicie liczyła dwie osoby – właściciel i jego córeczka. Co jeszcze ciekawsze w magazynie stały urządzenia do butelkowania alkoholu, a firma mieściła się rzut kamieniem od wschodniej granicy. Gołym okiem było widać, że oficjalna działalność handlowa w żaden sposób nie mogła finansować wypłat bo za mało towaru szło, więc facet nie dość że handlował na lewo to jeszcze miał plecy w lokalnych władzach, inaczej dawno by siedział. No ale co zrobisz takiemu? Powie o tobie kolegom w lokalnym biznesie to o pracy możesz zapomnieć, a na Sądy Pracy tylko idiota by liczył.
I dziw się człowieku, że sytuacja na kolei jest taka jaka jest. I że Bufetowa bez żenady podwyższa ceny biletów w Warszawie tylko po to, żeby mieć na nagrody dla partyjnych kolesi, Stadion Narodowy okazał się śmiechu wart, a drogi w Polsce budujemy drożej w nizinnym krajobrazie niż inne państwa w wysokich górach.
Dlatego ostatnimi czasy staram się odpocząć trochę od męczącej rzeczywistości. A najpoważniejszym problemem jaki rozważałem w ciągu ostatnich kilku dni było to, czy Naruto Uzumaki z anime „Naruto” będzie z Hinatą Hyuugą która starała się go ocalić z narażeniem życia przed wrogiem dużo potężniejszym od siebie, czy może Sakura Haruno da sobie spokój ze swoimi uczuciami do zbiega i przestępcy Sasuke Uchihy i pokocha Naruto. Gdy się żyje w oparach absurdu, dobrze jest mieć jakiś wentyl bezpieczeństwa. Inaczej można się zatruć.
Katolik, doświadczony internauta, fan mangi i anime. Notki są na licencji http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.pl