Bez kategorii
Like

Anglista przez duże a, część 5

13/03/2011
366 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Łukaszek z mamą i tatą pojechali na zakupy do centrum. Siostra Łukaszka nie pojechała, bo poszła na randkę. Dziadek Łukaszka również nie pojechał. – Dzień święty święcić! – zakrzyknął oburzonym głosem. – A nie jeździć po marketach! Babcia również odmówiła wyjazdu na zakupy. – Babcia tez święci święto? – spytał tata Łukaszka zmęczonym głosem. – Nie – odparła twardo babcia. – Ale nie mogłabym pójść i spojrzeć kasjerce w twarz. Gdyby ludzie nie chodzili do marketów w niedziele, to burżuazja nie zmuszałaby ludu pracującego do pracy w niedziele! Tata chyba chciał coś powiedzieć, ale machnął tylko ręką i wyszedł mamrocząc coś, że on tylko prowadzi samochód. Pojechali zatem w trójkę. Dotarli do marketu w centrum miasta, zrobili masę zakupów i […]

0


Łukaszek z mamą i tatą pojechali na zakupy do centrum. Siostra Łukaszka nie pojechała, bo poszła na randkę. Dziadek Łukaszka również nie pojechał.
– Dzień święty święcić! – zakrzyknął oburzonym głosem. – A nie jeździć po marketach!
Babcia również odmówiła wyjazdu na zakupy.
– Babcia tez święci święto? – spytał tata Łukaszka zmęczonym głosem.
– Nie – odparła twardo babcia. – Ale nie mogłabym pójść i spojrzeć kasjerce w twarz. Gdyby ludzie nie chodzili do marketów w niedziele, to burżuazja nie zmuszałaby ludu pracującego do pracy w niedziele!
Tata chyba chciał coś powiedzieć, ale machnął tylko ręką i wyszedł mamrocząc coś, że on tylko prowadzi samochód.
Pojechali zatem w trójkę. Dotarli do marketu w centrum miasta, zrobili masę zakupów i ruszyli z powrotem. Nie dali rady nawet wyjechać z ulicy. Na skrzyżowaniu zderzyły się dwa auta i zrobił się spory zator. Tata Łukaszka zgrabnie zawrócił i pomknęli wąskimi uliczkami śródmieścia. Przejechali jedną, drugą i znów musieli się zatrzymać.
– Wurma kać! – odezwał się z tyłu Łukaszek.
– Wyrażaj się, do cholery – upomniał go tata. – Co tam się dzieje?
– Ludzie chodzą po ulicy!
– To widzę. Ale czemu?
– Demonstracja! – pisnęła radośnie mama Łukaszka. – I jest telewizja!
Trzasnęły drzwi i mama popędziła w stronę ludzi chodzących z transparentami.
– Idź za mamą, a ja zaparkuję – rzekł tata.
Łukaszek przeciskał się przez tłum. Z pewnym zdziwieniem zauważył, że na tabliczkach powtarzało się nazwisko jego pana od angielskiego. Grupa ludzi demonstrowała pod murem na którym widniała tabliczka z napisem "areszt".
– Uwolnijcie go! Uwolnijcie go! – skandował tłum.
– I co, znalazłeś mamę? – spytał tata Łukaszka, który podszedł do swego syna.
– Jest tam, o – pokazał Łukaszek. – W kolejce do kamery.
Przy ekipie telewizyjnej kłębił się największy tłum. Demonstranci żądali uwolnienia pana od angielskiego.
– Dlaczego? – pytał reporter.
– To jest skandal! – krzyczała jakaś matka, niska, tęga, szybka w ruchach. – Taki dobry nauczyciel! Taki znakomity pedagog! Jak on potrafił zmotywować uczniów do nauki! Jak mój Kuba usłyszał, że miałby znowu chodzić do niego na korepetycje, to tak się z miejsca zabrał za naukę, że ho ho!
– Jak więc pani myśli, dlaczego go aresztowano?
– Z zawiści! Inni zazdrościli mu wyników! Proszę pana! To jest anglista przez duże a!
– No ale są świadkowie, że on z tymi swoimi uczniami…
– Proszę pana! – przepchała się jakaś matka o zachrypniętym głosie. – Pan nie jest matką, prawda?
– No, nie jestem – przyznał reporter.
– Od razu wiedziałam! Pani w takim razie nie wie, jakie dzisiaj są dzieciaki! Same się do łóżka pchają! Jego na pewno nie można winić!
– No dobrze, a dzieci?
– Panie, kto by się tam dziećmi przejmował! Poza tym ja wątpię, żeby do czegokolwiek doszło! A oni tym aresztem łamią mu życie, szargają opinię!
– Na komputerze miał pornografię dziecięcą! – przypomniał pan reporter. Teraz do kamery przystąpiła różowa ze szczęścia mama Łukaszka.
– Czytałam w dodatku komputerowym do Wiodącego Tytułu Prasowego", że są taki podstępne programy – oświadczyła. – Wirusy, trojany, dialery. One same łączą się z internetem. I niech pan to sobie wyobrazi, potrafią same ściągać co chcą! Tak jak je ustawiono! Pornografię dziecięcą też! Niech pan to sobie wyobrazi! Pan robi jedno, a komputer zupełnie inne drugie! Nie, to że coś jest na komputerze, to nie jest żaden dowód!
I wszyscy zaczęli skandować "Wypuśćcie go". Do mamy Łukaszka przepchał się jej mąż i brutalnie ciągnąc ją za łokieć wyholował z tłumu.
– Mieliśmy szybko zrobić zakupy i wracać! – przypomniał jej.
– Ty zupełnie nie wykazujesz postawy obywatelskiej! A tam niewinny człowiek cierpi! Co więcej, to nauczyciel Łukasza!
– Też sobie obiekt znalazłaś! Przecież to pedofil!
– Nie wolno tak mówić! – krzyknęła strasznym głosem mama. – Nie było wyroku! Jest niewinny!
– Złapali go na gorącym uczynku!
– I co z tego? Zobaczysz, że jeszcze on wróci do pracy!
Tata Łukaszka, zgrzytając zębami, powiedział co zrobi panu od angielskiego, jeśli ten znów będzie uczył Łukaszka.
– Dobrze, już dobrze – powiedziała mama Łukaszka ugodowo. – Jedźmy do domu. Trzeba faktycznie przygotować obiad. Ale ja tu wrócę i…
– A co będzie na obiad? – spytał Łukaszek.
– Kupiłam wam coś pysznego! – mama Łukaszka podniosła triumfalnie palec w górę. – Skrzydełka z dzika!

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758