Andrzej Niedzielski: Rząd polski, straty wojenne i reparacje
13/03/2011
381 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
Są krótkie komentarze, warte zapamiętania. „:Polska jest zupełnie innym krajem, Panie Prezydencie Komorowski” – powiedziała pani Jadwiga Staniszkis, głosem stanowczym, zimnym i zdecydowanym, gdy ciężarna Dorota Gawryluk coś tam jeszcze plotła.. Inna komentatorka telewizyjna: „widać najwyraźniej, że moda na kulturę osobistą wśród posłów wychodzi z mody” – ilu jest tam mężczyzn-zimnych łobuzów, to chyba nawet nie warto liczyć. Gdyby jednak ktoś mnie zapytał, wskazałbym od razu. Tym bardziej trzeba zajrzeć do rządu i zastanowić się, czym się on właściwie zajmuje. Obecny rząd polski nic nie robi – to opinia nie tylko jednego obywatela.. Jedyną realną sprawą, jaka jest teraz w obróbce rządowej, to próba schowania zadłużenia kraju gdzieś w sejfach Banku Gospodarki Żywnościowej. Obok tego, ludzie są nie na żarty […]
Są krótkie komentarze, warte zapamiętania. „:Polska jest zupełnie innym krajem, Panie Prezydencie Komorowski” – powiedziała pani Jadwiga Staniszkis, głosem stanowczym, zimnym i zdecydowanym, gdy ciężarna Dorota Gawryluk coś tam jeszcze plotła.. Inna komentatorka telewizyjna: „widać najwyraźniej, że moda na kulturę osobistą wśród posłów wychodzi z mody” – ilu jest tam mężczyzn-zimnych łobuzów, to chyba nawet nie warto liczyć. Gdyby jednak ktoś mnie zapytał, wskazałbym od razu. Tym bardziej trzeba zajrzeć do rządu i zastanowić się, czym się on właściwie zajmuje.
Obecny rząd polski nic nie robi – to opinia nie tylko jednego obywatela.. Jedyną realną sprawą, jaka jest teraz w obróbce rządowej, to próba schowania zadłużenia kraju gdzieś w sejfach Banku Gospodarki Żywnościowej. Obok tego, ludzie są nie na żarty przestraszeni próbą sprzedania lasów państwowych, chociaż Tusk już kilkakrotnie zapewniał, że do tego nie dopuści. Przypomnijmy, że to Józef Piłsudski stworzył służbę leśną, której powierzył zadanie opieki nad lasami państwowymi.
Już bardzo wcześnie pisano, że obecny rząd nie ma żadnego programu polityczno-gospodarczego. W każdym razie, kroniki sejmowe nie odnotowały żadnych wystąpień szefa rządu w obu sprawach w ciągu minionych trzech lat. Już nie jeden komentator podkreślał, że w tym składzie rządowym sprawy prowadzone są od przypadku do przypadku a jego członkowie robią dobrą minę do złej gry, jak w przypadku działań księgowo-finansowych, aby ukryć deficyt i zadłużenie. Ponieważ w rządzie zasiada księgowy z Londynu, więc ten może coś wymyśli. Warto tez dodać, że Trybunał Konstytucyjny uznał, iż traktat lizboński jest zgodny z polską konstytucją i nie stworzył żadnej bariery ochronnej stwierdzającej, że w Polsce najwyższym prawem jest konstytucja, do której trzeba odnieść każdy przepis unijny przed orzeczeniem jego stosowalności na terytorium Polski – przez takie orzeczenie Trybunał zachował się jak Niemy Sejm i przyłożył swoją pieczęć do utraty polskiej suwerenności. Zresztą przez swe ostatnie orzeczenia Trybunał dowiódł, że nie ma on żadnego znaczenia w polskiej rzeczywistości, tak jak ona teraz wygląda. Proszę to porównać z decyzją takiego samego trybunału w Federalnej Republice Niemiec.
Są jednak pilne sprawy polityczne. Najpierw to, w jaki sposób – w tym ostatecznym już momencie – załatwić sprawy prawno-własnościowe na Ziemiach Zachodnich, Warmii i Mazurach. Nie było i nadal nie ma żadnych przeszkód do tego, aby Sejm przyjął ustawę raz na zawsze ustanawiającą polską własność tych ziem i terenów, tak, aby w obrębie prawa międzynarodowego panowała, co do tego, zupełna jasność i co byłyby zresztą zgodne z porządkiem poczdamskim, a poza tym uspokoiłaby niepewność jutra wśród tamtejszych mieszkańców. Podcięłoby to podstawy wszelkim roszczeniom, z którymi na przykład Rudi Pawelka występował do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka (na szczęście, sędzia oddalił ten pozew jako bezpodstawny). W tej sprawie, Tusk, jego partia i Sejm udają, jak dotąd, że nic nie potrzeba robić, przedłużając tym samym stan tymczasowości tak charakterystyczny dla pierwszych lat powojennych. Argument, że nic nam mnie zagraża, jest tak samo propagandowy jak głupi. Po takiej ustawie, jedyną, bardzo prostą rzeczą jest wpisanie właścicieli do ksiąg wieczystych i wtedy żądania niemieckie stracą wszelkie znaczenie
Gdy Ameryka pozostawiła cala Europę Środkową dominacji stalinowskiej (słynne powiedzenie Stalina „naszą największa zdobyczą jest Polska”), nikt się nie spodziewał, że praktycznie już w rok po zakończeniu wojny na całym tym obszarze wystąpią anty-sowieckie rozruchy, co w literaturze anglojęzycznej nazywa się powstaniami (uprising). W Polsce przez wiele lat prowadzone były niepodległościowe operacje partyzanckie. Przyszedł lipiec 1953 roku i wtedy mieszkańcy tego, co nazywało się Niemiecką Republiką Demokratyczną, wyszli na ulice w proteście przeciwko stale pogarszającym się warunkom życia. Armia Czerwona wyprowadziła wówczas czołgi na ulice, zginęło 50 ludzi a 20 dalszych po prostu rozstrzelano.
To powstanie zmusiło hegemonów komunistycznych na Kremlu do szybkiego działania i do podjęcia decyzji politycznych. Protokół sowiecko-enerdowski był pierwszym dokumentem, w którym sowieci postanowili zrezygnować z reparacji wojennych, spłacanych przez NRD. Oświadczenie ówczesnego rządu komunistycznego Polski, potwierdzające decyzję sowiecką, również stwierdzało, że Polska rezygnuje z tych reparacji.
Polacy dobrze wiedzą, jakie zniszczenia i straty materialne nasz kraj poniósł w wyniku niemieckiego najazdu. Jedynym dotychczas politykiem, który odważne przystąpił do podliczenia strat, na razie tylko dla Warszawy, był jej prezydent a później prezydent kraju, to znaczy śp. Lech Kaczyński. W zleconym przez niego opracowaniu wartość zniszczeń stolicy podaje się na wysokości 54,6 bilionów dolarów. Chociaż niektórzy eksperci powiadają, że i tak wartość ta jest zaniżona, pozwólmy sobie na pomnożenie tej wartości przez dziesięć miast, co licząc w dolarach daje 546 bilionów dolarów. Ale i ta wielkość nie pokrywa pełnych strat, bo przecież do rachunku wliczyć trzeba straty w substancji ludnościowej kraju.
Na lato 1938 roku, statystyki polskie podały, że ludność kraju wynosiła około 36 milionów. Po wojnie, szczególnie w okresie Gomułki, podawano, że Polska straciła około sześciu milionów obywateli a ogólna liczba ludności miała wynosić w tym czasie 24 miliony. Pytanie, zatem nadal otwartym jest: gdzie podziało się dalszych sześć milionów obywateli, gdzie je ukryto? Albo też, gdzie tkwi błąd w tych rachunkach? Dlatego też, nawet przy istniejących wątpliwościach, a będziemy liczyli cały czas w dolarach, w reparacjach wojennych Niemcy są Polsce winni kilkanaście bilionów dolarów, można powiedzieć, że pół trilliona (po polsku pół biliarda) dolarów. W cyfrach wygląda to tak: $ 500 000 000 000. Stąd pytanie, kto wreszcie i kiedy wystąpi do rządu niemieckiego o należne Polsce reparacje?
Przypomnijmy, jak to było historycznie z Polskimi reparacjami. 22 Sierpnia 1953 roku
podpisano protokół między ZSRR i NRD o anulowaniu przez mocarstwo sowieckie prawie wszystkich reparacji, z mocą od 1 stycznia 1954 roku – jest tych sum wiele, więc dla większej czytelności podamy, że na utrzymanie okupacyjnych wojsk radzieckich rząd NRD będzie nadal płacił 1,600 milionów marek począwszy od 1 stycznia 1954 roku – w roku 1949 suma ta wynosiła 2,182 miliony marek, więc też redukcja tych płatności wyniosła ponad 500 tysięcy marek. Warto przytoczyć fragment tego protokołu. Dla czytelnika polskiego teraz ów fragment brzmi jak cyniczne, sowieckie oszustwo, jak sowiecka gra polityczna rzeczą o wielkiej wartości: „Rząd Radziecki po uzgodnieniu z Rządem Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (odnośnie jej części reparacji) całkowicie przerywa z dniem 1 stycznia 1954 roku pobieranie od Niemieckiej Republiki Demokratycznej reparacji, zarówno w postaci dostaw towarowych jak i w jakiejkolwiek części”. Po uzgodnieniu z rządem polskim – to sformułowanie brzmi tak boleśnie, bo pod nimi kryje się zwykłe polskie: zamknijcie pyski i więcej ani mru, mru.
Istnieje też oświadczenie rządu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej mające datę 23 sierpnia, w którym jest następujący fragment „Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej – pragnąc wnieść swój dalszy wkład w dzieło uregulowania problemu niemieckiego w duchu
pokojowym i demokratycznym oraz zgodnie z interesami narodu polskiego i wszystkich pokój miłujących narodów – powziął decyzję o zrzeczeniu się z dniem 1 stycznia 1954 roku spłaty odszkodowań na rzecz Polski”. W tym fragmencie uderza jedno: co mają wspólnego reparacje na rzecz Polski z „pokój miłującymi narodami? Czy kiedykolwiek były takie narody?. Można też zgłosić i prawne zastrzeżenie: do wydawania takich oświadczeń w imieniu Narodu Polskiego jedynym organem jest parlament (w sprawach majątkowych dotyczących całego państwa), zwłaszcza tak ważnych jak reparacje wojenne należne nam od Niemiec. Inaczej mówiąc, Sejm powinien anulować to oświadczenie i wydać nowe z mocą ustawy, że w tej sytuacji Sejm poleca rządowi polskiemu rozpoczęcie negocjacji Rządem Republiki Federalnej Niemiec dla ustalenia wysokości i terminów spłaty tych odszkodowań.
.Wolność narodu i kraju oznacza podejmowanie czynów, które dają jej świadectwo. To jest paradygmat, od którego nie ma odejścia. Tymczasem od „objawień okrągłego stołu” nie odnotowujemy żadnych zjawisk, które utwierdzałyby taki paradygmat. Znaleźliśmy się w żelaznym uścisku UE i rząd udaje, że jest to politycznie poprawne. Nie całkiem. Unia nie ma i nie może mieć nic wspólnego z tymi żądaniami politycznymi o żywotnymi znaczeniu dla naszego Narodu i Państwa. Istnieje dziedzictwo narodowe, a do tego dziedzictwa należą właśnie reparacje od Niemiec, które musimy dostać. Tymczasem ten Antychryst, Donald Tusk, postępuje tak, jakby doznał amnezji. Kara za niedbałość może go drogo kosztować
Andrzej Niedzielski