„Są tam różne nazwiska…”
Chciałbym wrócić do ostatniego programu Jana Pospieszalskiego "Bliżej", w którym podjął on temat – „Czy III RP jest w istocie PRL Bis? Dlaczego na to pozwalamy? Czy nadal myślimy schematami PRL-u?”
Jednym z gości był Andrzej Kunert.
O czym był program większość pewnie wie, a ci co nie wiedzą
class=”ext” target=”_blank”>mogą obejrzeć go w sieci. Nie będę zatem się wdawać w streszczanie ciekawej dyskusji ale chciałbym zwrócić uwagę na jeden detal, który, o ile się nie mylę, umknął uwadze wielu blogerów, którzy przede mną zdążyli podzielić się refleksjami na temat tego programu.
Większość relacji zawiera głosy krytyczne pod adresem Andrzeja Kunerta – całkowicie zasłużone, biorąc pod uwagę haniebne dzieło, które stanowi "obelisk" ku pamięci Armii Czerwonej w Ossowie. Mało kto zwrócił uwagę na następującą wypowiedź Kunerta, która nastąpiła po felietonie o Zygmuncie Baumanie i krótkiej wypowiedzi Piotra Gontarczyka:
Kunert: Proszę Pana, tak się składa, że… nie wiem jakiego słowa użyć, miałem bardzo głęboką wewnętrzną satysfakcję – przez pewien przypadek, szczęśliwy zbieg okoliczności – tak się złożyło, że dziesięć lat temu byłem wydawcą… wydrukowanych po raz pierwszy i puszczonych do jawnego obiegu, supertajnych przez kilka dziesiątków lat dzienników personalnych Ministerstwa Bezpieczeństwa, gdzie są podawane listy oficerów, funkcjonariuszy odznaczonych, awansowanych.
Są tam różne nazwiska…
Tu następuje długa pauzaPospieszalski (zaskoczony i zdezorientowany): Są różne nazwiska ?
Kunert: Są tam różne nazwiska…
Rzecz, oczywiście dotyczy wydanej w 2001 monografii "Bijące serce partii. Dzienniki personalne Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego". Co jednak oznacza ta dziwna wypowiedź z pauzą i niedopowiedzeniem, którym Kunert, tak jakby chciał coś zasugerować ?
Pytanie – o co chodzi w kontekście wątku Baumana ?