„ale obrachuje” – ciekawa historia rat równych
23/03/2012
491 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
Tekst trochę naukowy
Poradnik kredytowy z 1912 roku podaje: „Dla człowieka znającego tak zwane podstawowe działania arytmetyczne i nieco ułamków, obliczenie procentu wielkich trudności nie przedstawia: będzie rachować dłużej lub krócej, ale obrachuje”. Należy od razu wyjaśnić, że sto lat temu „procentem” określono odsetki. Dalej podawane są wzory i przykłady „obrachunków”, znane nam do dziś, dla spłat pożyczki jednorazowo w całości, z oprocentowaniem podawanym w skali roku. Tu nic się nie zmieniło, wzory znamy ze szkoły średniej.
A wiec wiemy jak obliczyć takie odsetki. A przy spłacie kredytu w ratach? Cytowany poradnik jak i wieloletnia praktyka bankowa wymagały zapłacenia należnych odsetek razem ze zwracanym kapitałem. To jest zgodne z definicją kredytu. Rozumiane jest to tak – spłacamy ratę i za cały okres jej kredytowania naliczamy od niej odsetki. Rata kapitałowa jest stała, ale ten okres kredytowania za każdym razem się wydłuża. Mamy więc tu do czynienia z ratami rosnącymi. Ich zaletą, zapomnianą obecnie było to, że ponieważ w miarę upływu czasu nasze dochody winny się zwiększać, zatem i spłata większych rat będzie z czasem łatwiejsza. Wadą okazał się jednak problem związany z inflacją. Pewnym rozwiązaniem zachęcającym klientów, był pomysł z ratami malejącymi.
I bankowcy, pod koniec ubiegłego wieku, wymyślili, że odsetki od kredytu, zamiast od kwoty spłacanej, będą naliczać od wielkości całego kapitału pozostającego w kredytowaniu w danym miesiącu. Formalnie jest to nieuczciwość naruszająca zasadę kredytu, ale tak powstały raty malejące. Istotne jest, że suma odsetek w obu przypadkach jest identyczna, odwrócona jest tyko kolejność spłat pod względem ich wielkości. Raty malejące były daleko bardziej korzystne dla banków, które swoje zyski uzyskiwały wcześniej. Można by powiedzieć, że to bank pożycza od nas te pieniądze, które należą mu się później. Mimo, że naruszało to tradycję, zmiana ta wprowadzona została niezauważalnie, pewno też i dla tego, że światem to rządzą właśnie banki, ale pewno i dla tego, że kredytobiorcy się na tym nie orientują. Jakby na to nie patrzeć, był to poważny "przekręt", bo zwiększało to ‘’po cichu’’ dochód banków.
Ale raty malejące miały też i inną wspaniałą dla banków zaletę, nie ulega wątpliwości, że od razu kalkulowaną – stwarzały możliwość przeliczenia ich na raty równe, bowiem dawniej było to nieopłacalne dla banków, bo przy przeliczaniu z rat rosnących, występuje przyspieszenie spłaty i tzw. kapitalizacja odsetek jest ujemna. I bank traci, bo suma odsetek maleje.
W latach 70-tych ubiegłego stulecia, nastała era komputerów i raptem stało się możliwe proste wyliczanie rat równych, które były też atrakcyjną nową ofertą banków. Dawniej takie przeliczenie było praktycznie niewykonalne (w czasach przed elektronicznych odsetki określano przy pomocy wielostronicowych tablic obliczonych ręcznie, krok po kroku, rata po racie).
Poza bezsprzecznymi niekwestionowanym argumentem wygody spłat kredytu w jednakowych ratach, drugim przekonującym elementem reklamy, jest to, że pierwsze raty malejące są wyższe od równych (ale to nie jest aż tak straszne i nie jest to teza prawdziwa). To powodowało, że raty równe, powoli, zaczęły wchodzić do praktyki bankowej. Powoli, bo jest jeszcze inny, niezmiernie poważny problem.
W przypadku rat równych naliczanych od rat malejących występuje bowiem opóźnienie spłat należnych bankowi, co musi być uwzględnione w rachunku i co zwiększa sumę odsetek.
Im wyższe oprocentowanie lub im dłuższy okres kredytowania, tym koszt rat równych jest większy. Dla kredytu na 30 lat z oprocentowaniem 7,5% ten wzrost kosztu w stosunku do rat malejących (czy rosnących) stanowi 35% (to ponad 1/3) i tyle samo wynosi to dla kredytu na 7 i 1/2 lat z procentem 24%. Czy warta jest ta wygoda?. W rzeczywistości, w relacji złotówkowej te procenty są daleko większe, nawet dwukrotnie. Gdy do kredytu dodana jest prowizja i ubezpieczenie, to ta prowizja powiększana jest jeszcze o ubezpieczenie, a ubezpieczenie o prowizję, co czyni, że podstawa oprocentowywana ratalnego jest wyższa, a przez to odsetki zwielokrotnione.
Fakt tych zysków jest starannie utajniany. Oferta przemilcza tą różnicę, a doradcy najczęściej kłamią, co potwierdziłem w bardzo wielu kontaktach. I słyszę, ta dopłata za raty równe to kilka procent, tak mi nawet powiedział dyrektor jednego z oddziałów banku, a to bywa i ponad 30% i w przeciętnym poważniejszym kredycie to nawet 150 tys. zł. Zwykły kredytobiorca nie zdaje sobie z tego sprawy, że bank wykorzystał jego niewiedzę i że mamy do czynienia z przestępstwem z Art. 286 Kodeksu Karnego § 1. – „Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania …”Tragedią narodową jest to, że media reprezentują interesy banków i na temat kredytowych oszukań i haczyków poważnie nie wolno pisać. W 2010 roku do 25 redakcji wysłałem tabelkę porównującą koszt rat równych i malejących (którą przetaczam poniżej) i wszyscy odmówili jej publikacji.
Pod koniec lat 90-tych nieśmiało proponowano raty równe dla pożyczek kilkuletnich, gdzie ta dopłata wypadała niewielka, w kredytach hipotecznych to pojęcie nie istniało. Jeszcze w 2002 r. pożyczki samochodowe funkcjonowały z ratami malejącymi. Dziś i to tylko na żądanie klienta, zaledwie kilka (uczciwych) banków w Polsce może udzielić rat malejących, większość banków w ogóle bezczelnie ich odmawia. O ratach rosnących nikt już nie pamięta, a były one podstawowymi w latach 80-tych i jeszcze w 2000 roku jeden z banków zachodnich je u nas stosował.
Ale jest przykra podstawowa sprawa natury prawnej. Mieliśmy w Polsce ustawowo limitowaną wielkość dopłat do kredytów, czyli kosztów poza tymi, które wynikają z samego oprocentowania. Ponieważ ewidentną i bezdyskusyjną kwestią jest, że koszt „wygodnych” rat równych stanowi dopłatę do kosztu określonego zgodnie z encyklopedyczną i historyczną definicją kredytu, to ten koszt (przed jego oprocentowaniem w rachunku odsetkowym) musiał być wliczony do tej dopłaty. A to niebagatelne procenty. Podano powyżej przykłady wzrostu kosztu kredytu z ratami równymi w stosunku do rat malejących (czy też rosnących). Dla tych obu przykładów 5% na 30 lat i 20% na 7 i 1/2 lat ta dopłata 24% stanowi też równocześnie rachunkową równoważność prowizji o wartości ponad 10%. A jej limit wynosi 5% !!! To „sprytny” sposób zwiększania dochodu i omijania dopuszczalnego zarobku. Wobec istnienia tego prawnego ograniczenia, mieliśmy u nas w kraju sytuację nagminnego, powszechnego łamania tego prawa. Być może ustawodawca to po prostu w poprzedniej ustawie przeoczył, ale nikt na to nie reagował, bo przecież całe media i cały aparat państwowy działają w interesie banków.
I hańba Komisji Nadzoru Finansowego, Ministrowi Sprawiedliwości i prokuraturze (a składałem doniesienia), że nie reagowano i odmawiano działań, a jedynym argumentem słyszanym od decydentów, było to, że ten limit ma być zlikwidowany. I rzeczywiście, przyjęta w marcu br przez Sejm, nowelizacja Ustawy o kredycie konsumenckim, wprowadziła tą zmianę. Weszła ona w życie w grudniu 2011 r. i od tej pory mamy bezprawie. Nie ma ograniczeń w naliczaniu kosztów więc likwidując go organy nadzorcze zapewniły sobie spokój. Dolce Vita i trochę śmieszne jest, że pozostał limit oprocentowania, bo przecież odsetki to tylko niewielka część kosztów. Furtka dla lichwy została otwarta, wobec czego wiedza kredytobiorców ma decydujące znaczenie. Sytuację ratuje wprowadzona w ustawie obowiązkowa informacja o kosztach, ale to tylko słowo pisane i można rozumieć, że to przeniesienie odpowiedzialności na kredytobiorcę, za to, że dał się naciągnąć na droższy kredyt.
A więc drogi kredytobiorco. Wiedz, że dodatkowy
koszt ‘’wygodnych’’ rat równych to nawet30%.
Wydrukuj tą tabelkę porównawczą i staraj się ją rozpowszechnić. To przykre, ale nie ma innego sposobu, by ta wiedza dotarła do narodu. Tego nikt nie chciał opublikować. Na 25 proszone o to redakcje, jedynie Teraz Polska to wydrukowała. Boże, co się z tym krajem dzieje. A wiedza kredytowa jest niezmiernie niska, co wykorzystują banki i nawet młodzi doradcy bankowi, przecierają oczy ze zdumienia, gdy im się mówi, że raty równe to wynalazek (przekręt) ostatniego dziesięciolecia, sądząc, że były zawsze. Owszem były, ale obliczane poprzez podzielenie kwoty należnej do spłaty przez ilość rat – bez dopłaty i dodatkowego zarobku banku.
PORÓWNANIERAT RÓWNYCH I MALEJĄCYCH
Procent wzrostu KOSZTU kredytu (odsetek) rat równych w stosunku do rat malejących
Lata >
Procent
|
1 rok
|
5 lat
|
10 lat
|
20 lat
|
30 lat
|
5%
|
0,79%
|
4,17%
|
8,21%
|
15,89%
|
24,00%
|
7,5%
|
1,13%
|
6,11%
|
12,24%
|
23,94%
|
34,49%
|
10%
|
1,49%
|
8,10%
|
16,18%
|
31,07%
|
43,55%
|
15%
|
2,34%
|
12,12%
|
23,78%
|
44,22%
|
57,42%
|
20%
|
3,05%
|
15,99%
|
30,82%
|
48,24%
|
66,73%
|
25%
|
3,77%
|
19,77%
|
37,25%
|
60,76%
|
72,97%
|
Ta tabelka, jest powtórzeniem z linkuCała prawda. Zobacz tam pouczający wykres do tych procentów. I proszę zapamiętać, że bank, który odmawia rat malejących należy traktować jako złodziejski i że kredyt z tymi ratami na ponad 5 lat to obustronna hańba dla Ciebie i dla banku.
I jeszcze jedna podstawowa kwestia.
Oprocentowanie podawane w parametrach kredytu, musi oznaczać % określony
w rachunku rat malejących, co wynika z historycznej zasady kredytu,
który ma być spłacany w równych ratach kapitałowych.
Dla ofert rat równych to ten sam % plus dopłata za "ich wygodę".
Stosowane określenie oprocentowania dla rat równych, jest pojęciem matematycznym,
nie ekonomicznym i podawanie tego % bez wyraźnego podkreślenia, że to raty równe
i bez podania wielkości dopłaty za nie, jest fałszerstwem i oszustwem,
no, ale to światem rządzą banki i jest jak jest.
|
———————————————————————————————————————————————
Trochę naukowo o ratach malejących i rosnących
Mój podany wzór na odsetki (Obliczanie odsetek i oprocentowania)daje dokładny wynik dla omawianych "rat rosnących", które uważam za uczciwe i jedynie należne. Ale jednocześnie moim wzorem uzyskujemy dokładnie ten sam wynik sumy odsetek (co przedstawiam na przykładzie), dla stosowanego w bankach algorytmu "rat malejących". (Kolejność rat jest tylko odwrócona). Ten sam, bo nie uwzględnia on tego, że odsetki spłacamy przed czasem od nie spłaconego jeszcze kapitału. Te pieniądze w banku, a nie w naszej kieszeni, to dodatkowy dochód banku, a nasza strata. Czekam na opinie. Czy mam rację? Wiem, że to dyskusja akademicka, dyskusja dla dyskusji, bo jak ktoś by to kazał skorygować, to banki podniosą stopy i wyjdą na swoje, ale chodzi o zasadę. Wartości liczbowe w tej tabelce obliczyłem dodatkowo metodą ręczną, krok po kroku, tak jak robiono to dawniej, w erze przed komputerowej.