Tapet cierpliwy jest i pojemny więc tematy „zastępcze” chętnie są wałkowane !
Więcej gospodarki, mniej związków jedno- i dwupłciowych Każdemu, kto w ostatnim tygodniu obserwował scenę polityczną, Polska musiała kojarzyć się dużo bardziej z domem wariatów, w najlepszym przypadku z salonem psychoterapeutycznym dla niezrównoważonych, niż z poważnym państwem. Sprawcą tego stanu rzeczy była jednoznacznie partia rządząca przy pomocy części opozycji – Ruchu Palikota i SLD. Niestety, otchłań mało istotnych tematów wciągnęła w jakiś sposób wszystkich.
Dane gospodarcze są bardzo niepokojące a informacje o grożącej zapaści można wyczytać już nawet w maistreamowych tytułach – nie da się więc ich sprowadzić do "pisowskiego malkontenctwa" i innych tym podobnych urojeń. Po prostu sytuacja jest poważna. Spada produkcja przemysłowa, wzrasta bezrobocie, coraz więcej firm plajtuje. Do tego dochodzą wszystkie uboczne zjawiska tych patologii, takie jak spirala prywatnych zadłużeń, szerzenie się depresjji i chorób psychosomatycznych (na tle lęków o byt) wśród młodych i dobrze wykształconych ludzi czy brak wiary w perspektywy w kraju i związana z tym emigracja. Także fatalna sytuacja demograficzna jest w dużym stopniu pochodną złej sytuacji ekonomicznej (nie tylko ale w dużym stopniu). Eksperci przewidują na kolejne miesiące pogorszenie sytuacji, nikt poważny nie mówi o poprawie. Głos zabrał ostatnio także przewodniczący Solidarności, Piotr Duda – podkreślał, że sytuacja w Polsce zmierza w bardzo złym kierunku. Można mieć do niego w szczególności i do związków zawodowych w ogóle różny stosunek, jedno jest jednak pewne – Duda nie jest osobą, która pozwoli na lekceważenie siebie oraz grupy, którą reprezentuje, jego głos należy brać serio.
Co na to władza? Nic. W każdym razie nie było żadnego istotnego wystąpienia osób reprezentujących obóz rządzący na temat nadchodzącego kryzysu i ewentualnych środków zapobiegawczych czy łagodzących jego skutki (o lekceważeniu związkowców przez rząd wypowiadał się też P.Duda). Zamiast tego doradcy Prezydenta RP snują ambitne psychologiczne rozważania na temat stanu Jarosława Kaczyńskiego po śmierci matki a obóz rządowy oferuje nam spektakl pod tytułem "związki partnerskie".
Fajnie jest w każdym razie. Można sobie podebatować o tych związkach. Jak to powinno być – czy jak facetowi z facetem przyjdzie ochota, żeby się kochać, to powinni być równouprawnieni z małżeństwem czy też nie? A jak pani z panią przyjdzie na to ochota – to też ważny problem. W końcu jak pani, to i dziecko może jakoś tam urodzić. No, niekoniecznie z partnerką małżeńskopodobną, z którą się akurat kocha – ale zawsze coś tam może wykombinować i urodzi – czego jeszcze geje w końcu, mimo całego postępu, nie potrafią. Więc już i związek może być całkiem "małżeńskopodobny". Problemów istotnych do przedyskutowania jest w społeczeństwie w każdym razie co niemiara a przy okazji i poprodukować się można. Biegają więc jedna z drugą grande-dâme nadwiślańskiego feminizmu po studiach telewizyjnych i wyrzekają na ciemnogród a przy okazji i kościołowi antyklerykalnie przyłożą. No i PiSowi jak zawsze się dostanie – wiadomo, bezczelnie i nie po europejsku takie nowoczesne ustawy blokuje (chociaż i PSL a nawet i kawałek PO też nienowocześnie blokują – no, porobiło się). Po prostu znów winien PiS – tym razem nie chce, żeby ludzie byli szczęśliwi i żeby wszyscy ze wszystkimi kochali się w sposób równouprawniony, nowocześnie i bez żadnych tam papierków.
Naprawdę fajnie jest. A że z punktu widzenia społecznego jednopłciowe związki partnerskie nie mają żadnego znaczenia? A kogo to obchodzi? A że dla setek tysięcy ludzi zagrożonych utratą pracy i nędzą ten spektakl o związkach partnerskich jedno- i dwupłciowych też nie ma znaczenia? A kogo tam znów mogą obchodzić te zwolnienia i upadające zakłady! Ważne, że fajnie jest i można sobie pogawędzić o miłości jedno- i dwupłciowej. Przy takim teatrze to można mieć nawet nadzieję, że ciemny i głupi lud tego kryzysu jakoś tam nie zauważy. W końcu propaganda sukcesu już się sprawdziła – może i tym razem znów się uda.