Kompletny brak standardów dziennikarskich szybciej powrócił do Polsatu News niż zdążył z niego wyjść!
Wygląda na to, że jeszcze trochę poczekamy na normalny dyskurs polityczny w mediach, a który niewątpliwie nie nastanie dopóty, dopóki nie ziści się inne marzenie:
"Może doczekamy dni, kiedy już dyskursów politycznych nie będzie prowadziła red. Monika O., ani red. Bogdan R., ani red. Agnieszka Gozdyra, czy red. Gugała."
Wyczyny jednej z wymienionych osób, Agnieszki Gozdyry, opisałem w lipcu ubiegłego roku, co najkrócej można ująć z pomocą sentencji:
wyrażając wtedy na koniec nadzieję, że może wreszcie pani Agnieszka przestanie używać napoju produkowanego w Czerskiej Winnicy Złego i Jeszcze Gorszego.
normalny.nowyekran.pl/post/68558,mur-medialny-ktorego-podobno-nie-ma
Co do innych polsatowskich funkcjonariuszy, choćby takich starych wyjadaczy, jak Jarosław Gugała, Ewa Żarska, Beata Lubecka, czy początkujących "cyngielków" w rodzaju "gryzącego" Dariusza Ociepy, żadnych złudzeń nie miałem. Inaczej było z panią Agnieszką Gozdyrą, która wyglądała na osobę pojętną i to taką, która potrafi uczyć się na własnych błędach. Niestety wyszło "jak zwykle". Cóż, wszyscy wiemy, jak to w życiu jest z tymi nadziejami. Nie było więc wielkim zaskoczeniem, że i tym razem nadzieje okazały się płonne a pozory myliły. Dzisiaj, pani Agnieszka Gozdyra – trzeba przyznać, że po kilku miesiącach wstrzemięźliwości z nadużywaniem napoju ze wspomnianej WinnicyCzerskiej – powróciła z wielkim hukiem na wytyczone wcześniej tory – tory, które nigdy nie miały i nie mają nadal nic wspólnego z tym, co możnaby uznać za dziennikarstwo – choćby takie w najbardziej lichym wydaniu. Ot, taki standard "się" przyjął w naszych reżimowych mediach i "sobie" rozkwita … zarówno w serwisach informacyjnych, jak i w programach publicystycznych.
I w ramach tej publicystyki, dzisiaj ok. 16:10, spotkali się w polsatowskim studio: Andrzej Celiński, Paweł Olszewski i Maks Kraczkowski. Dwaj pierwsi – znani, bezwzględni wrogowie i zaciekli krytycy PiS-u, Kaczyńskich, Ziobry …, praktycznie przy każdej okazji, bez względu na temat – gwarantowali odpowiednią temperaturę dyskusji, którą wydawało się, że choćby nieco obniży prowadząca, nie raz w wyważony sposób spotkania, Agnieszka Gozdyra. Widać nastała jednak inna "mądrość etapu" a sam temat był aktualny i odpowiednio rozkręcony w mediach. Przecież wtorek 8 stycznia, to już piąty dzień ("toczącego się") procesu wycofywania się sędziego Tuleyi z wyroku, jaki nieopatrznie wydał on na jednego z największych Pieszczoszków Salonu III RP, kolejny dzień przepraszania Niewidzialnych Sił Sprawczych za to, że nie do końca dał sobie radę ze "stalinowcami z CBA", a co umożliwiłoby wydać jedynie słuszny wyrok dla Krystalicznie Czystego Doktora i ukarać tamtych stalinowskich zbrodniarzy!
Początek dyskusji pomiędzy w/w politykami nie wskazywał, że coś dramatycznego się wydarzy. Agnieszka Gozdyra zagaiła, Maksa Kraczkowskiego wskazała jako pierwszego rozmówcę. Przedstawiciel PiS-u, w sposób mocno wyważony wyartykułował swoją opinię, z którą, o dziwo, nawet zgodził się Andrzej Celiński, trochę tylko dodając od siebie. Jedynie niepokoił wygląd Pawła Olszewskiego, który w pozycji gotowej do skoku, z wykręconą maksymalnie w bok głową, przez cały ten czas wpijał swój wzrok w Maksa Kraskowskiego, nawet wtedy gdy wypowiadał się, siedzący w środku między nimi, Andrzej Celiński. No i nie trzeba było długo czekać, by "się zaczęło". Raz dopuszczony do głosu przedstawiciel PO, nie dawał sobie tego głosu odbierać! Tym razem, już od pierwszych słów, niezmiennie wylewający przy takich okazjach hektolitry pomyj na PiS, Kaczyńskiego, Ziobrę i na Mariusza Kamińskiego, Paweł Olszewski – teraz z odwróconą, prawie zupełnie w przeciwną stronę, głową – tak, by nikt go nie posądził, że specjalnie nie zauważa innych rozmówców, też chcących zabrać głos – nie poprzestał na wychwalaniu sędziego Tuleyi, jego odwagi i wielkiego doświadczenia w podobnych procesach, lecz zażądał wprost, by Kaczyński, Ziobro, Kamiński …, wyszli i w świetle kamer publicznie za wszystko przeprosili! Oczywiście Maks Kraczkowski w tym momencie się "zagotował’, ale dzielnie wytrzymał, czekając cierpliwie na swoją kolej do zabrania głosu. To właśnie Andrzej Celiński nie wytrzymał i przerwał słowotok Pawła Olszewskiego, ale tylko na chwilę – w czym pomogła siedząca naprzeciwko Agnieszka Gozdyra! No i gdy wydawało się, że pani prowadząca – po tak agresywnych słowach przedstawiciela Platformy – da wreszcie szansę na replikę przedstawicielowi PiS-u i udzieli mu głosu, to ona najspokojniej w świecie zdecydowała, by przejść do następnego wątku. A gdy po zadanym nowym pytaniu, Maks Kraczkowski chciał najpierw, choćby w paru słowach, odpowiedzieć na litanię zarzutów przedstawionych podczas wielominutowej perory posła PO, Agnieszka Gozdyra, podniesionym ze zniecierpliwienia, głosem prawie wykrzyknęła:
czym wywołała zdumienie nie tylko u Maksa Kraczkowskiego, ale i u Andrzeja Celińskiego!
Jakoś już później, w pozostałej części audycji, nie zdarzyło się, by z (młodej?) piersi Agnieszki Gozdyry "się wyrwało" pragnienie wykrzyknięcia, tym razem w kierunku Pawła Olszewskiego: Ale nie o to chodzi! – nawet wtedy gdy on zszedł swoim bełkotem poniżej bruku, przywołując na dowód swoich tez takie postaci, jak Beata Sawicka i Andrzej Lepper, z których, jak wszyscy wiemy, to ta koleżanka partyjna posła Olszewskiego została uznana winną i skazana a przewodniczącego Samoobrony odwiedził już za czasów, gdy niepodzielnie rządziła Platforma Obywatelska, Tajemniczy Samobójca!
To ten sam Tajemniczy Samobójca, który z życzeniami szybkiego odejścia, tuż przed świętami Bożego Narodzenia a w dniu powrotu do Polski "zmodernizowanego" przez ruskich kagiebistów samolotu TU-154M 101, odwiedził szefa kancelarii premiera Tuska, Grzegorza Michniewicza
niewygodne.info.pl/michniewicz_grzegorz_01.htm
ten sam, który odwiedził tego, który słyszał dwa wybuchy i słyszał jak ruskie szympansy mówią o zejściu na wysokość 50 metrów, czyli członka załogi samolotu Jak-40, Remigiusza Musia
niezalezna.pl/34280-dlaczego-zginal-remigiusz-mus
a wcześniej odwiedził generała Sławomira Petelickiego, czyli tego, który wiedział o podyktowanych przez ruskiego kagiebistę "przekazach dnia" z 10 kwietnia 2010 roku i ochoczo rozsyłanych przez Radosława Sikorskiego, Tomasza Arabskiego … prosto ze Smoleńska …
ten sam Tajemniczy Samobójca, który – za czasów PO – odwiedził jeszcze wiele innych osób związanych m.in. z wyjaśnianiem przyczyn tragedii smoleńskiej.
I gdy ta Bydgoska Bolszewicka Hiena Cmentarna ośmieliła się winę, za to wszystko co się stało, zrzucić na Kaczyńskiego, Ziobrę, Kamińskiego … to pani Agnieszka Gozdyra nie wykazała najmniejszej ochoty naskoczyć na niego z okrzykiem:
Podczas gdy poseł PO Paweł Olszewski kontynuował swoje monologi, kłamliwie twierdząc m.in., że
"CBA było ciałem zbrojnym PiS-u"
i wypowiadając wiele innych oszczerstw, pani prowadząca najspokojniej w świecie siedziała sobie cichutko, jak mysz pod miotłą i nawet przez myśl jej nie przeszło, by przerwać tę medialną hucpę.
Czy taka postawa ma cokolwiek wspólnego z dziennikarstwem lub choćby ze zwykłą ludzką uczciwością … chyba nie trudno sobie odpowiedzieć.
A żeby było jeszcze śmieszniej, pani Agnieszka Gozdyra, z niczym nie zmąconym spokojem, na zakończenie programu oświadczyła:
"To była rozmowa Wydarzeń!"
W takim razie, może wprowadźmy w obieg nowe wyrażenie, podobnie jak kiedyś, kiedy w ramach peerelowskiej nowomowy, zamiast słowa: "demokracja" używano jego zaprzeczenia, czyli określenia: "demokracja socjalistyczna" …
W przypadku "rozmów Wydarzeń" zacznijmy używać:
zamiast słowa "rozmowa", określenia: "rozmowa polsatowska" albo "polsatowanie"!
Wtedy nie będzie potrzebne, ani zastanawianie się:
O co chodzi?
ani POuczanie:
Ale nie o to chodzi!!!
i nie wzbudzi kontrowersji końcowe podsumowanie:
To było polsatowanie Wydarzeń.
gdyż "dyskusja" potoczy się ustalonym torem, zgodnie z przekazami dnia, ani na milimetr nie odbiegając od obowiązującej narracji.
Link do zdjęcia wprowadzającego:
Nie musisz komentować. Wystarczy, że przeczytasz ... i za to Ci również dziękuję.