Agentura SB, czyli czego boją się Boniecki, Woźniakowski i Kozłowski To koniec krystalicznej legendy "Tygodnika Powszechnego" Roman Graczyk "Wreszcie przerwana została zmowa milczenia w sprawie osób z 'Tygodnika Powszechnego’ i 'Znaku’, zarejestrowanych przez Służbę Bezpieczeństwa jako jej tajni współpracownicy" — pisze na swoim blogu ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski. Jak pisze ks. Isakowicz – Zaleski: "O tej wstydliwie sprawie wiedziało od dawna wiele osób, w tym prawdopodonie Krzysztof Kozłowski, wieloletni zastępca redaktora naczelnego 'Tygodnika’, a w rządzie Tadeusza Mazowieckiego najpierw zastępca gen. Czesława Kiszczka, a później szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Miał on pełny dostęp do archiwów bezpieki, więc z łatwością mógł dowiedzieć się, kto z jego współpracowników i przyjaciół miał konszachty z SB. Na blogu ks. Isakowicza – Zaleskiego […]
Agentura SB, czyli czego boją się Boniecki, Woźniakowski i Kozłowski
To koniec krystalicznej legendy "Tygodnika Powszechnego"
Roman Graczyk
"Wreszcie przerwana została zmowa milczenia w sprawie osób z 'Tygodnika Powszechnego’ i 'Znaku’, zarejestrowanych przez Służbę Bezpieczeństwa jako jej tajni współpracownicy" — pisze na swoim blogu ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski.
Jak pisze ks. Isakowicz – Zaleski: "O tej wstydliwie sprawie wiedziało od dawna wiele osób, w tym prawdopodonie Krzysztof Kozłowski, wieloletni zastępca redaktora naczelnego 'Tygodnika’, a w rządzie Tadeusza Mazowieckiego najpierw zastępca gen. Czesława Kiszczka, a później szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Miał on pełny dostęp do archiwów bezpieki, więc z łatwością mógł dowiedzieć się, kto z jego współpracowników i przyjaciół miał konszachty z SB.
Na blogu ks. Isakowicza – Zaleskiego możemy także poznać kilka — z wielu innych nazwisk bolszewickiej agentury SB w PRL — jaką skoncentrowano w "Tygodniku Powszechnym". Ks. Isakowicz – Zaleski przypomina także o nielegalnym 4. osobowym zespole, czyli tzw. Komisji Michnika, która w 1990 roku przez kilka miesięcy buszowała po tajnych archiwach SB. Dopiero w 2005 roku okazało się, że jeden z członków tej "komisji", prof. Jerzy Holzer — był współpracownikiem bolszewickiego wywiadu PRL.
Ks. Isakowicz – Zaleski m.in. także pisze, że:
"O agenturze w obu katolickich redakcjach, które za czasów rzadów Unii Demokratycznej i PO uchodziły za nietykalne, napisał dopiero wspomniany Roman Graczyk, którego najnowsza książka pt. ‘Cena przetrwania? SB a Tygodnik Powszechny’ ukaże się w księgarniach 23 bm.
Padną w niej nazwiska nie tylko Haliny Bortnowskiej, ale ks. Mieczysława Malińskiego, Marka Skwarnickiego, Stefana Wilkanowicza i Mieczysława Pszona. wszyscy nie bez powodu, byli zarejestrowani jako agenci SB. Prawie cała czołówka tego środowiska.
Co ciekawe, autor książki to były dziennikarz ‘Tygodnika Powszechnego’ i Gazety Wyborczej", który po ujawnieniu agenturalnej przeszłości Lesława Maleszki zerwał z linią antylustracyjną reprezentowaną przez Adama Michnika i Seweryna Blumsztajna.
Ciekawym jest również fakt, że książkę tę napisał on na prośbę ks. redaktora naczelnego Adama Bonieckiego, który, gdy tylko zorientował się jakie nazwiska padną, wycofał swoje poparcie. Podobnie zachował się prezes ‘Znaku’ Henryk Woźniakowski, który odmówił wydania owej książki w swojej oficynie.
Z kolei Krzysztof Kozłowski publicznie odgrażał się autorowi. Zadziałała tutaj stara zasada ks. kardynała Stanisława Dziwisza – ‘Po pierwsze, koledzy’. Od tej strony obie redakcje mają wiele wspólnego z kuria krakowską. I to bardzo wiele."
Wiele mówiące są reakcje tych wszystkich osób, które wiedziały i agentach SB w "Tygodniku", czy kurii krakowskiej — lecz przez tyle lat nie pomogły w zdemaskowaniu tych bolszewickich, a więc tym samym i antypolskich agentur… Jednak — jak pisze ks. Isakowicz – Zaleski — żałosna zasada "Po pierwsze, koledzy" ciągle działa…
Agenci SB w "Tygodniku Powszechnym" i "Znaku" byli tak cenni dla ich nadzorców z SB — że teczki ich doniesień składanych w czasie rozmów z ich nadzorcami zostaly zniszczone przez SB. Zachowały się jednak w różnych materiałach notatki, że były dla SB bardzo cenne.
Więcej o bolszewickiej agenturze SB na blogu ks. Isakowicza – Zaleskiego.
Ks. Isakowicz – Zaleski zaprasza na swoim blogu do wysłuchania całego wywiadu autora książki Romana Graczyka dla RMF,
Roman Graczyk: [te dokumenty] Przesądzają o współpracy, ale nie była to współpraca taka, jak z Leszkiem Maleszką. Czyli pewna doza autonomii tych ludzi była faktycznie. Ja już nie mówię o tych pozorach, które tu zachowywano, to jest sprawa drugorzędna, ale faktycznie to nie było tak, że mówiono im: "proszę pana,niech pan pójdzie jutro na zebranie kolegium redakcyjnego i nam powie co mówił Turowicz" – to jest nie do wyobrażenia. Ponieważ traktowano ich trochę po partnersku, wiec trudno powiedzieć o nich jako o typowych agentach, absolutnie nie. Natomiast ja twierdzę, ze to była forma współpracy z SB, ponieważ jak to inaczej nazwiemy, jeśli przez 15 lat ktoś się spotyka regularnie i odpowiada na pytania dotyczące tygodnik?. Trochę mówi o sprawach wewnętrznych tygodnika, trochę o innych, trochę objaśnia świat esbecji, trochę próbuje na nią nawet wpływać politycznie, to jak to nazwiemy inaczej?
Niezależny wędrownik po necie, czasem komentujący... -- Ekstraktem komunizmu i jego naturą, tak samo jak naturą kaądego komunisty i lewaka są: nienawiść, mord, rabunek, okrucieństwo i donos... Serendipity — the faculty or phenomenon of finding valuable or agreeable things not sought for...