Szerokim echem odbyły się deklaracje Unii Afrykańskiej, która rozpoczęła kontynentalne konsultacje na temat wyjścia Afryki z Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK). Jak zadeklarował prezydent Kenyatta (do niedawna podejrzany w sprawie o przestępstwa przeciw ludzkości) MTK narusza naszą niepodległość, bezpieczeństwo i godność, jako Afrykańczyków. To bardzo mocne stwierdzenie – i, co zaskakuje, zgodne z prawdą – pod warunkiem, że pominie się dwa ostatnie słowa.
MTK rzeczywiście naruszył coś, co było traktowane jako świętość – interesy kasty rządzącej. Kiedy Międzynarodowy Trybunał został powołany do życia, prawie wszystkie kraje Afryki dobrowolnie zgodziły się, aby podlegać jego jurysdykcji? Co się zmieniło, iż te same kraje, dekadę po podpisaniu i ratyfikacji podnoszą lament o neokolonializm, czy rasistowską segregację podejrzanych? Na nic zdały się wysiłki MTK, by zapewnić odpowiednią reprezentację innym niż Zachód rejonom świata. Nic to, że poprzedni główny oskarżyciel był z Ameryki Łacińskiej, a jego następczynią jest Ghanejka. Nic to, iż sędziowie prowadzący sprawy afrykańskie, są tak z Afryki, jak i z Azji czy krajów post-sowieckich. W oczach Unii Afrykańskiej MTK wpisuje się w kolonialną krucjatę Białego Człowieka, który ciemięży Afrykański Kontynent!
I tu dochodzimy do clou problemu – MTK ciemięży, owszem, ale nie Afrykańczyków, tylko ich przywódców – nową kastę kolonizatorów, którzy od lat 60. XX w. eksploatują systemowo kontynent. Ponieważ sami przynależą do rasy afrykańskiej, jakakolwiek próba ukrócenia ich samowładzy jest określona jako fala neokolonializmu.
Kim jest zgromadzenie przywódców Unii Afrykańskiej, tak zatroskanych o bezpieczeństwo, godność czy niepodległość kontynentu? To zgromadzenie różnej maści elity, czy też wprost dyktatorskiej (jak niektórzy prezydenci, rządzący od 20 – 30 lat), czy też młodego pokolenia, które „demokratycznie” przejęło interes po ojcach, czy wreszcie tych, co to jako tako zachowują pozory demokracji, choć ich wybór jest tylko formalnym usankcjonowaniem od dekad trwającego monopolu. Rządzą niepodzielnie, ich zarobki (tylko te oficjalne) należą do najwyższych na świecie, posiadają monopol na całe gałęzie produkcji, jachty, posiadłości i pałace na całej kuli ziemskiej, a to wszystko w społeczeństwie, gdzie ludzie nadal umierają z głodu, a całe rodziny sprzedają swoich bliskich w myśl zasady, iż lepiej poświęcić jednego, by przeżyła rodzina.
I właśnie wobec takiej kontynentalnej elity jakieś międzynarodowe ciało odważyło się zastosować zasadę równości. Skandal niebywały – nasz prezydent oskarżony jak zwykły, zwykły – powtarzam – obywatel! Jak jakiś śmiertelnik musi się pokazać na sali sądowej, wstaje, kiedy mu karzą, siada, kiedy mu pozwolą – takiego traktowania od czasów kolonialnych nie pamięta nikt. Więc stąd wrzask od Kapsztadu po Kair o neokolonializmie, braku szacunku dla całej rasy afrykańskiej czy naruszonej godności osobistej.
W Naromoru przemawia Uhuru Kenyatta, prezydent Kenii, syn twórcy niepodległości tego państwa
A w tym samym czasie setki tysięcy kobiet i mężczyzn afrykańskich pozwalają ze sobą robić wszystko za prawie nic. Afrykańskie prostytutki – rozsiane po całym świecie – należą do najtańszych i najłatwiejszych w „obsłudze”. Zgodzą się na każdy rodzaj seksu, nawet ten najbardziej poniżający. Afrykańscy mężczyźni traktowani jak bydło, pracują na różnych placach budów i robią rzeczy, których nikt inny robić nie chce. Utarło się powiedzenie, że Afrykańczycy pracują za granicą w sektorze 3 D (Dirty, Dangerous and Downgrading – Brudnym, Niebezpiecznym i Poniżającym). A dzieci? – Ostatnio na zamkniętym spotkaniu komisji dziecka, dyskutującej raport, który nie został ostatecznie zaakceptowany przez AU. opisano przykład masowych grobów w Południowym Sudanie, gdzie złożono zwłoki nieletnich (tylko w jednym grobie około 450 ciał dzieci). Raport odrzucony, bo publikowanie takich informacji niewątpliwie godziłoby w godność prezydenta tego kraju… (Na zdjęciu w kapeluszu – prezydent Sudanu Południowego – Alva Kiir).
Zresztą to tylko przypadki indywidualne mieszkańców kontynentu – i raczej nikt się nimi specjalnie tutaj nie przejmuje. Za to nad całym Czarnym Lądem zbierają się burzowe chmury – jak donoszą różne ośrodki analityczne (np. The Forbes: http://foreignpolicy.com/2015/12/31/africas-boom-is-over/) – okres wzrostu, jakkolwiek ułomnego powoli się kończy. Czas relatywnej prosperity, jaki nastał w Afryce w latach 90., był skutkiem zakończenia sponsorowania wojen przez kraje komunistyczne i kapitalistycznie. Gdy tylko Sowieci i Amerykanie wycofali fundusze, sponsorujące różne rebelie i reżimy (w myśl zasady Trumana – drań, ale nasz drań), kontynent przeżył mały ekonomiczny boom. Paliwo braku konfliktu chyba się jednak wyczerpuje a rządząca elita oczywiście zamiast pomyśleć o zapewnieniu kolejnych bodźców, rozkradła jakiekolwiek fundusze – zgromadzone przez chwilową prosperitę. Nie były to fundusze małe, skoro w jednej ze spraw korupcyjnych wyszło na jaw, że mer Nairobi wręczył 3 miliony dolarów łapówki (przy oficjalnej pensji, dającej w ciągu 5 lat kadencji 600 tysięcy dolarów) sędziemu, który decydował o ważności jego wyboru.
Do tego prawie cała Afryka wpadła w zależność finansową od Chin – a te, same zarządzane przez sprawny rząd, raczej nie ulitują się nad niesprawiedliwością i nie umorzą długów, jak to już robiono wielokrotnie.
Wioska w okolicy Panyijiar, spalona 7. stycznia 2014 r. przez wojska rządowe. Prezydent Kiir należy do ludu Dinka, tę wieś zamieszkiwali Nuerowie, teoretyczni przeciwnicy Dinka. Bez przebaczenia…
Z końcem prosperity, niewielkie zasoby staną się jeszcze bardziej niewystarczające, co w perspektywie czasowej oznacza wojny surowcowe, zniszczenie i zatrucie środowiska naturalnego, masową migrację i bestialstwa, przy których grób z ciałkami 450 dzieci będzie niewinną igraszką.
Szczęśliwie jednak Afryka wtedy będzie już poza systemem Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK), więc przynajmniej godność osobista afrykańskich liderów będzie ocalona.
Radosław Malinowski
Za: www.SieMysli.info.ke