Nie dziwię się, że ktoś taki jak Adam Bodnar jest kandydatem PO i SLD na Rzecznika Praw Obywatelskich. Kilka słów przypomnienia… W 2008 roku Instytut Pamięci Narodowej wydał książkę Sławomira Cenckiewicza i moją (Piotr Gontarczyk) pod tytułem „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. Rozpętała się straszliwa awantura, w której główne mainstreamowe media, dyżurni politycy, dziennikarze i zwykłe hieny za punkt honoru brały sobie dołożenie „pętakom” (aluzyjnie A. Michnik), którzy odważyli się zamachnąć na Wodza Narodu.
ADAM BODNAR RZECZNIKIEM PRAW OBYWATELSKICH.
Czego tam nie było! Groźby karalne wypowiadane publicznie przez wysokich urzędników państwowych, grzebanie w genealogii dr. Cenckiewicza, pospolite bluzgi w wykropkowanymi pojedynczymi literami, albo porównanie nas do robactwa (Stefan Niesiołowski), co było w naszej okolicy chyba pierwszym przypadkiem „insektyzacji wroga ” od czasów hitlerowskich filmów propagandowych o Żydach.
Nie byłem zaskoczony, że w całej sprawie zabrała w końcu głos Helsińska Fundacja Praw Człowieka, w której władzach zasiadał wówczas obecny kandydat na Rzecznika Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Mogłem wręcz oczekiwać takiej interwencji, wszak przecież możliwość prowadzenia badań naukowych i publikowania ich wyników było naszym niezbywalnym prawem, którego próbowano nas pozbawić. Ale w tym wystąpieniu był jeden szkopuł. Gdy przeczytałem wystąpienie owej szacownej (no, przynajmniej z nazwy) instytucji, zauważyłem, że nie staje ona w naszej obronie, tylko wręcz przeciwnie. Działacze HFPC ochoczo dołączyli do potoku inwektyw i pomówień, który lał się na nas ze wszystkich stron m.in. wyrażając:
Głębokie zaniepokojenie tym, że Instytut Pamięci Narodowej publikuje opracowanie (…) dotyczące sprawy rzekomej współpracy Lecha Wałęsy ze służbami bezpieczeństwa PRL. Sprawa ta była przedmiotem postępowania lustracyjnego i zakończona została prawomocnym wyrokiem sądu lustracyjnego z 2000 r. stwierdzającym zgodność z prawdą oświadczenia lustracyjnego złożonego przez Lecha Wałęsę.
To chyba dość „cienki” wyrok sądowy, skoro trzeba go było bronić przed historykami tak zabawnymi argumentami, prawda? A marność tego wyroku (i śmieszność gorliwców z HFPC) widać szczególnie dobrze dziś, z pewnej perspektywy, kiedy żaden poważny naukowiec nie podważa sprawy tak oczywistej, jak współpraca Lecha Wałęsy z SB.
Nawet nie chce mi się wchodzić w polemikę ze szczegółami wynurzeń oświadczenia HFPC, która jest świadectwem, że towarzystwo to miało mniej więcej takie kwalifikacje na prawników, jak ja na członka ich HFPC (na widok której założyciel fundacji, śp. Marek Nowicki pewnie przewraca się w grobie). Ale zamiast naśmiewać się z ich nieuctwa wspomnę tylko, że działalność HFPC nie zakończyła się na tym wystąpieniu. Otóż, zapewne w ramach szczytnych haseł obrony praw człowieka, instytucja ta zaczęła rozsyłać donosy do instytucji naukowych, żeby zajęła się warsztatem i etyką autorów książki. Szczególnie dużo miejsca poświęcono mnie i moim kwalifikacjom, jako urzędnika i naukowca. Pismo takie trafiło do Polskiej Akademii Nauk. Reakcja na donosy z HFPC była bardzo szybka. Stosowne ekspertyzy „naukowych cyngli” z PAN, którzy ochoczo przyłączyli się do nagonki organizowanej przez fundację Adama Bodnara, publikowała potem „Wyborcza”.
BRAK KWALIFIKACCJI ETYCZNYCH
Napisałem tekst do „Rzeczpospolitej” w którym obśmiałem działalność kierownictwa HFPC, bo się organizowaniem nagonek i donosicielstwem brzydzę („Krucjata helsińskiej fundacji, 17.092008r.). W odpowiedzi instytucja ta wydała kolejne oświadczenie kwestionujące moją wiarygodność naukową: „wyrażamy zarazem zdziwienie, że Piotr Gontarczyk pretendujący do miana obiektywnego badacza, w tak znaczącym stopniu deformuje treści, wyrażane przez Komitet Helsiński i Helsińską Fundację Praw Człowieka, z którymi podjął następnie polemikę w swym artykule.”
Dowodów na moją nierzetelność autorzy nigdy nie pokazali. Podpisany po tym oświadczeniem Adam Bodnar – który udziałem w sprawie wystawił sobie ważkie świadectwo kwalifikacji etycznych i naukowych, który chyba też chciałby chyba czasem popretendować do miana obiektywnego badacza – nie pokazał ich również.
Nie dziwię się, że ktoś taki jak Adam Bodnar jest dziś kandydatem na Rzecznika Praw Obywatelskich, promowanym przez Platformę Obywatelską i SLD. To wprawdzie funkcja wymagająca dość szczególnego wyczulenia i kwalifikacji etycznych, których, moim skromnych zdaniem, kandydat raczej nie posiada, ale z drugiej strony trudno byłoby wskazać kogoś, kto lepiej pasowałby do generalnego poziomu obydwu wspomnianych politycznych formacji. Pal diabli społeczeństwo, etykę i prawa obywatelskie. Taki typ (że się tak Kisielem wyrażę) człowieka i obywatela pasuje do całości jak ulał i na pewno się jeszcze przyda.
Źródła: