Zainspirowany treścią notki „Vox populi” autorstwa Anny Raciniewskiej postanowiłem sprawdzić, jak wujek Gugiel widzi Jarosława Kaczyńskiego.
Zaciekawionych postrzeganiem Tuska przez użytkowników Google’a odsyłam do w/w notki. Jaki koń jest każdy widzi, a naród najwyraźniej nie jest taki głupi, na jakiego się go kreuje.
Ad rem – po wpisaniu hasła "kaczyński to" pojawia się, co następuje:
Zatem do "idioty", "kłamcy", "faszysty" czy wreszcie hołdysowego "ch-uja", czyli katalogu obelg pojawiających się nawet w mainstreamie, młodzi-wykształceni-majętni-ludzie-rozumni-na-poziomie-i-z-wielkich-miast grzebiący w sieci dokładają świadczące o ich jak najwyższych standardach moralnych i intelektualnych epitety typu "97 ofiara", "impotent, który umrze", "wilk do zastrzelenia i wypatroszenia". Lista jest zapewne dłuższa, maszyna wyświetliła tylko najczęściej poszukiwane frazy.
Zestawiając to z tuskowym "zdrajcą", "oszustem", "złodziejem", "debilem" i "skurwysynem", epitetami mimo wszystko nie odwołującymi się do mentalności podwórkowej, każącej naśmiewać się z czyichś mniej lub bardziej wyimaginowanych wad czy nieszczęścia, i tak bilans wychodzi na plus pisiorskiej "hołoty".
Zresztą, wystarczy spojrzeć na pierwsze cztery podpowiedzi w każdym z przypadków, by jasno zobaczyć, jak różne cywilizacje prezentują przeciwnicy każdego z przywoływanych polityków.
"Zdrajca" kontra "97 ofiara".
To ja stanę po stronie ofiary, dobrze?