Pewnego dnia doszły mnie słuchy, że niektórzy szanowni radni z gminy Bobowa i jeszcze bardziej szanowni niektórzy urzędnicy z Urzędu Miejskiego w Bobowej, pojechali sobie na Ukrainę; do Lwowa, do Kamieńca Podolskiego, na trzydniową wycieczkę…
Pewnego dnia doszły mnie słuchy, że niektórzy szanowni radni z gminy Bobowa i jeszcze bardziej szanowni niektórzy urzędnicy z Urzędu Miejskiego w Bobowej, pojechali sobie na Ukrainę; do Lwowa, do Kamieńca Podolskiego, na trzydniową wycieczkę w dniach 21-23 września 2012 roku. Pozornie nie było w tej informacji nic niepokojącego. Każdy może jechać na wywczasy nawet burmistrz Wacław Ligęza; wszak chłop ciężko pracuje dla dobra (pozostaje tylko do ustalenia czy wspólnego, czy jednak nie… wspólnego).
W pewnej chwili targnęły mną jednak wątpliwości, bo donosy rzeczywistości świadczyły, że skład osobowy wycieczki na Ukrainę nie został wyłoniony ani przypadkowo, ani spontanicznie. I wystosowałem 15 października 2012 roku do Urzędu Miejskiego w Bobowej i burmistrza Wacława Ligęzy pismo następującej treści:
Na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 roku (Dz. U. nr 112, poz. 1198) zwracam się z wnioskiem o udostępnienie informacji w następującym zakresie:
Informacje i dokumentację dotyczącą wyjazdu/wycieczki, w dniach 20-23.09.2012 r., na Ukrainę organizowanego/ej przez UM w Bobowej:
Odpowiedź, której udzielił mi burmistrz Bobowej jest niezwykle pouczająca, a także stanowi dowód rzeczowy, że samorządowa i urzędowa rzeczywistość w III RP i w Urzędzie Miejskim w Bobowej, mówiąc bardzo eufemistycznie, bardzo daleka jest od przejrzystości i uniwersalnych zasad tzw. państwa prawnego. Poniżej przedstawiam pismo sygnowane przez Wacława Ligęzę z dnia 31 października 2012 roku – znak USCiK.1431.1.2012.
A więc, Szanowny Czytelniku, jak widzisz, na 10 (słownie: dziesięć) moich szczegółowych wniosków burmistrz Ligęza większość z nich zlekceważył. Wije się jak piskorz, kluczy i mataczy, a wszystko po to, żebyśmy się nie dowiedzieli o detalach wyjazdu do Lwowa „grupy wybrańców”. Nie mogę jednak tak do końca uznać mojej misji, tj. wniosku o dostęp do informacji publicznej w tej sprawie, za nieudaną. Proszę bowiem zwrócić uwagę, że burmistrz ujawnił kwotę dofinansowania całej eskapady z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych Urzędu Miejskiego: a wyniosła ona 5640 zł.
Jak rozumiem, panie Ligęza, dotacja dotyczyła tylko pracowników urzędu (tak wynika z pańskiego pisma). Osoby prywatne, uczestniczące w wyjeździe, i samorządowcy, jak mam prawo domniemywać, wnosili pełną opłatę za udział w wycieczce. Obym się nie mylił, panie Ligęza? Fakt jednak pozostaje faktem, że jeśli w wycieczce na Ukrainę uczestniczyło ok. 50 osób, tyle mieści się (opłacalnie) w autokarze, a bilet do Lwowa i Kamieńca Podolskiego kosztował ok. 450-470 zł – wiem, bo sprawdziłem w tym przypadku w biurze podróży z Chełmca (i to dokładnie), to dofinansowanie z ZFŚS Urzędu Miejskiego w Bobowej stanowiło ok. 25% całego rachunku. Niezła sumka. Się baluje… za publiczne dudki… kosztem, na przykład innych pracowników czynnych i emerytowanych, którzy nie dostąpili zaszczytu wyjazdu z burmistrzem na Ukrainę.
Nie mam zamiaru już dociekać (szkoda mi czasu), czy burmistrz Wacław Ligęza złamał prawo nie udzielając mi informacji publicznej, kto z pracowników UM w Bobowej korzystał z dofinansowania. Nie mam także zamiaru dociekać, którzy radni zdecydowali się na wyjazd i kto z tzw. osób prywatnych towarzyszył samorządowładcom w tej, jak mówią bracia Rosjanie, ekskursji. Ta wiedza byłaby oczywiście bardzo pouczająca, ale wieść gminna ją już niesie, nawet mimo „strachów na lachy” obecnego burmistrza. Ludzie wiedzą, niedługo już nie będą musieli czytać „Bobowej Od-Nowa” – www.bobowaodnowa.eu.
Mam natomiast kilka innych refleksji na ten temat. Po pierwsze, próbowałem odnaleźć w Internecie regulamin Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych Urzędu Miejskiego w Bobowej. Bezskutecznie. Jeśli źle szukałem, proszę o informacje od rzecznika prasowego burmistrza Wacława Ligęzy w tej sprawie. Aaa, że pan go jeszcze nie powołał, panie Ligęza; co za szkoda. Ale, jak by co, to proszę pamiętać, że mam niezłe kwalifikacje. Mogę zostać także trzecim radcą prawnym w Urzędzie Miejskim!
Dlaczego taki regulamin (ZFŚS), Drogi Czytelniku, to jest informacja „tajne, przez poufne”? Nie wiesz? To znaczy, że nic nie rozumiesz z III RP! Tutaj rządzi całkowicie pozorna jawność życia publicznego! Pisałem o tym wielokrotnie!
Wróćmy więc do meritum sprawy. Osobiście bardzo chciałem wybrać się na Ukrainę w dniach 21-23.09.2012 roku, ale nikt z Urzędu Miejskiego mnie nie poinformował o takiej okazji. A mogła to zrobić na przykład pani Agata Wrona, albo pani Barbara Falisz. Na jakiej zasadzie inne osoby prywatne dowiedziały się o tej wycieczce? Bo mają okazję w konfidencji pogadać sobie z burmistrzem? Wolne żarty! Jeśli, jak napisał burmistrz, organizator wycieczki, czyli przedsiębiorstwo turystyczne XYZ, został wybrany „na podstawie rozpoznania rynku i wyborze najkorzystniejszej oferty”, to dlaczego nie powiadomiono wszystkich mieszkańców gminy Bobowa, że będzie taka wycieczka. Może Maciej Rysiewicz zaoferowałby „korzystniejszą ofertę” finansową i zasiadłby w autobusie do Lwowa i Kamieńca Podolskiego zamiast jakiejś innej osoby prywatnej (tutaj można sobie wpisać te nazwiska…………….., bo wielu je zna) lub, aż boję się napisać, zamiast jakiegoś radnego. Ale, ale, Moi Drodzy Czytelnicy! Przecież burmistrz Ligęza napisał w piśmie z dnia 31 października 2012 roku – znak USCiK.1431.1.2012, że Urząd Miejski „nie organizował wyjazdu na Ukrainę”, a organizatorem była firma turystyczna z Chełmca, a pracownicy UM uczestniczyli w niej (w wycieczce) „w ramach organizacji wolnego czasu”. A kto, panie burmistrzu, podjął decyzję o wyborze firmy z Chełmca „na podstawie rozpoznania rynku i wyborze najkorzystniejszej oferty”, skoro UM w Bobowej „nie organizował wyjazdu na Ukrainę”? Kto „rozpoznawał rynek i wybrał najkorzystniejszą ofertę”. Ktoś występował o taką ofertę? Może Duch Święty? A może Tomasz Tarasek albo Józef Zięba? Warto ogłosić publicznie taką informację! Ale pan woli kłamać… w pana przypadku to normalne… Współczuję!
Pana pismo z dnia 31 października 2012 roku – znak USCiK.1431.1.2012, to w większości matactwa, ale już mnie pan przyzwyczaił do takiej logiki wywodu. Intelektualista z pana, panie burmistrzu! Oj intelektualista… Dobrze, że pan tej strony nie czyta, jak pan oświadczył na ostatnim zebraniu wiejskim w Wilczyskach, bo musiałby pan zapaść się pod ziemię!!! I co byśmy bez pana zrobili w Bobowej, bez naszego męża opatrznościowego…
Pismo z dnia 31 października 2012 roku – znak USCiK.1431.1.2012 posiada także swoją symboliczną głębię, która ukrywa się pod jego znakiem – USCiK.1431.1.2012. Bo to by oznaczało, że odpowiedzi na mój wniosek udzielił m. in. „departament” bobowskiego Urzędu Stanu Cywilnego. W USC niepodzielnie panuje pani Agata Wrona. Czy pani Agata Wrona uczestniczyła w wyprawie na Ukrainę? Bo jeśli tak, to odpowiadając na mój wniosek o dostęp do informacji publicznej w przedmiotowej sprawie stała się poniekąd sędzią we własnej sprawie! Jak zwał tak zwał wygląda to po prostu groteskowo!
No i tyle w kwestii balowania na Ukrainie wybrańców urzędującego burmistrza m. in. za publiczne pieniądze, o przepraszam, m. in. za pieniądze z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. Hej, Drodzy Obywatele, wspierajmy najbiedniejszych w gminie, tzn. pracowników Urzędu Miejskiego. Ogłaszam powszechną „zrzutę” na kolejną wycieczkę do, powiedzmy, Paryża albo Londynu, albo nawet za ocean. Niech zagra Wielka Bobowska Orkiestra Świątecznej Pomocy, niech urzędnicy i urzędniczki z UM w Bobowej poczują naszą wdzięczność. Nie uchodzi przecież, żeby płacili za takie wywczasy. Datki wrzucajmy do fontanny na bobowskim rynku!
A tak poważnie, to po prostu wstydu nie macie! I tyle!
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.