Przyznanie Polsce i Ukrainie prawa do organizacji Mistrzostw Europy w 2012 roku miało być przynajmniej dla naszego kraju wyzwaniem
1. Przyznanie Polsce i Ukrainie prawa do organizacji Mistrzostw Europy w 2012 roku miało być przynajmniej dla naszego kraju wyzwaniem, które spowoduje znaczące nadrobienie zapóźnień w stosunku do rozwiniętych krajów Europy w zakresie sieci drogowej, kolejowej, lotniskowej, hotelowej wreszcie obiektów sportowych w tym w szczególności stadionów piłkarskich.Rząd Premiera Donalda Tuska dokonał znaczących przesunięć środków europejskich na projekty infrastrukturalne związane z przygotowaniem do organizacji mistrzostw często kosztem przedsięwzięć, na które mieszkańcy wielu regionów naszego kraju czekają od dziesięcioleci.
Mimo zaangażowania ogromnych europejskich pieniędzy, a także środków z kolejnych budżetów krajowych na rok przed rozpoczęciem mistrzostw coraz częściej docierają do nas informacje, że nie tylko nie nastąpi żaden skok cywilizacyjny ale będą poważne kłopoty z oddaniem na czas podstawowych obiektów sportowych i najważniejszych elementów infrastruktury technicznej.
2. Premier Tusk regularnie bywał na budowie Stadionu Narodowego w Warszawie zawsze w towarzystwie kamer telewizyjnych zaczynając od wbijania metalowych pali w grunt aż po montaż dachu na budowanym ciągle obiektem.
Zawsze towarzyszył mu Minister Drzewiecki (ostatnio Minister Giersz), a także Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz i zawsze miał dla nas dobre informacje o postępie prac zgodnie z harmonogramem. Za każdym razem był podkreślany profesjonalizm ekipy zarządzającej spółką PL. 2012 , która w imieniu ministra sportu jest inwestorem tego stadionu.
Aż tu nagle okazało się, że na budowie jest tyle usterek z najważniejszą grożącą zawaleniem się schodów zbudowanych wokół stadionu, że ich usuniecie wymaga przynajmniej kilku miesięcy i znacznego przesunięcia daty oddania stadionu do użytku.
Ba Premier postawił sprawę na ostrzu noża, że jeżeli budująca stadion znana austriacka firma razem z polskimi podwykonawcami nie usunie szybko usterek to należy zwyczajnie zerwać z nią kontakt.
Wszystko to ma miejsce przy realizacji inwestycji, której koszt przynajmniej na razie wynosi około 2 mld zł, a więc po obecnym kursie ponad 500 mln euro, co oznacza, że jest to jeden z najdroższych stadionów ostatnio wybudowanych w Europie.
3. Z kolei przy budowie autostrady A-2 łączącej naszą zachodnią granicę z Warszawą okazało się, że 2 odcinkom w sumie liczącym 50 km nie jest w stanie podołać chińska giełdowa spółka, która zaoferowała o 30 % niższy niż wartość kosztorysowa, koszt realizacji inwestycji.
Inwestor czyli GDDKiA już w momencie podpisywania kontraktu powinien się zorientować, że jeżeli on będzie płacił Chińczykom po 60 dniach po odebraniu wykonanych robót i ich zafakturowaniu a oni swoim wykonawcom po 5-7 dniach to długo tak nie wytrzymają. Wytrzymali prawie rok ale teraz się poddają i straszenie ich idącą w setki milionów karą nic nam nie da ,bo oni w Polsce mają majątek zaledwie za kilka milionów złotych
4. Ale wpadki na tych dwóch sztandarowych inwestycjach na Euro 2012 to nie wszystko. Rząd Tuska przestał już nawet wspominać o modernizacji linii kolejowych łączących miasta mistrzostw (Gdańsk, Wrocław, Poznań, Warszawa), modernizacji dworców kolejowych w tych miastach i na tych trasach, o modernizacji lotnisk, czy wyraźnym zwiększeniu liczby tanich miejsc hotelowych.
Zapomniano już całkowicie o połączeniach drogowych i kolejowych z Ukrainą, bo przecież głównym założeniem wspólnej polsko-ukraińskiej organizacji Euro 2012, miało być łatwe przemieszczanie się kibiców pomiędzy obydwoma krajami.
5. Wygląda więc na to, że na razie rządowi Tuska, a pośrednio i Platformie grozi klęska wizerunkowa, że przez 4 lata rządzenia, mając pełne zabezpieczenie finansowe (głównie dzięki środkom europejskim) nie jest w stanie zrealizować kilkunastu najważniejszych inwestycji infrastrukturalnych.
Ale taka klęska niestety grozi także Polsce bo przecież to nasz kraj otrzymał organizację mistrzostw i to na niego spadnie odium wszystkich niepowodzeń.
Rządzący to czują i dlatego takie nerwowe zapewnienia ministrów Tuska, że ze wszystkim jednak zdążymy i jeszcze bardziej nerwowe interwencje u redaktorów naczelnych poszczególnych mediów aby aż tak bardzo nie atakować rządu z tego powodu.