Wspominałem już o „syndromie Sikorskiego”. Tłumaczyłem, że nasz minister spraw zagranicznych nie jest idiotą.
Cytuję fragment wcześniejszej notki:
"Jarosław Kaczyński buduje społeczeństwo "podziemne, oparte na podziemnych instytucjach i równoległej rzeczywistości" – mówił dziennikarzom szef polskiego MSZ-tu Radosław Sikorski, proszony o komentarz do wystawy przygotowanej w Sejmie przez PiS".
Słowa o "równoległej rzeczywistości" na zdjęciach (fotomontaże…?) wypowiedziane przez polityka PO trudno uznać za jakąś nadzwyczajną głupotę. To norma".
Teraz kometatorzy znów się dziwią ministrowi. Bo Sikorski prowokuje, straszy, że "państwo zareaguje" na krytyczne głosy, pisze do Watykanu donosy na ojca Rydzyka.
"Jak to możliwe, że taki… (xxx) był kiedyś w rządzie Pis-u?" – zastanawiają się niektórzy.
Tymczasem Sikorski jako klasyczny polityk, dba o skuteczność.Przeszedł do innej partii, bo chciał dostać więcej? Wielu jest polityków wędrujących w poszukiwaniu swojego Pacanowa (czy tego samego nie robili inni. Śliczna pani Joasia, Misiek Kamiński, Adam Bielan, Antoni Mężydło, Zyta Gilowska…). Polityczna norma.
Sikorski nie zważa na jakiekolwiek zasady i robi to co przynosi mu zysk (popularność, wpływy, stanowiska…)? Polityczna norma. Pisze donosy do Watykanu…? No może nie jest to polityczna norma, ale przecież bywało, że i dziennikarze pisali donosy na ojca Rydzyka….
No i czemu tu się dziwić?
Polityka.
"Politycy sa jak krowy. Bez naszej troskliwej opieki zawsze wleza w szkode"."