Niestety coś takiego jak naród w Polsce już nie występuje (według mnie i nie tylko). Są obywatele narodowości polskiej.
Może na początek należałoby zdefiniować co rozumiem pod pojęciem narodu. To wyższa forma organizacji społeczności opierająca się na wspólnym języku, historii, obyczajach, religii i co najważniejsze zorganizowana politycznie. Oznacza to umiejętność wyłonienia elit, które działają państwowotwórczo i w interesie narodu.
Ktoś postawił mi takie pytanie: "Nie ma narodu? A kto nam naród rozwiązał?"
Nikt nie zawiązuje narodu, więc i nikt go nie rozwiązuje. Naród tworzy się sam w wyniku procesów historycznych i definiują go podane przeze mnie cechy. Można naród inaczej zdefiniować i uważać, że dalej istnieje.
Dlaczego stawiam taką tezę? Dlatego gdyż jako zbiorowość Polacy nie są w stanie wyłonić elit, które działałyby państwowotwórczo i reprezentowały interes narodowy.
Działanie państwowotwórcze rozumiem jako tworzenie aparatu państwowego, którego celem jest sprawne administrowanie krajem przy zachowaniu maksymalnych swobód działania obywateli. Nie polega to na mnożeniu urzędów, przepisów, restrykcji, praw – wręcz przeciwnie – państwo musi się wycofać z większości obecnie zajętych sfer a skupić się na tym czego obywatele jako zbiorowość nie są w stanie sami sobie zapewnić.
Te działania to: wymiar sprawiedliwości, obrona terytorium, policja, ochrona środowiska i zasobów naturalnych, planowanie przestrzenne, sprawy zagraniczne, skarb państwa/finanse. I w zasadzie to wszystko. Tu państwo musi być silne i dobrze zorganizowane.
Interes narodowy – na swój użytek stworzyłem taką definicję. Są to takie działania władz i zbiorowości, które wywołują następujące skutki: żeby inne nacje zazdrościły nam kraju, żeby chcieli się sprowadzić do nas, żeby Polak/Polska było synonimem zadowolenia, dobrobytu i rozwoju, żeby władza nie kojarzyła się tylko z przymusem ale głównie ze sprawiedliwością a kraj z miejscem gdzie warto żyć, pracować, mieć dzieci i się zestarzeć.
Wracając do postawionej tezy spróbuję w miarę swoich skromnych możliwości przedstawić jak do takiej sytuacji doszło. Przyczyn jest mnogo ale podam te które dla mnie – zwykłego obserwatora sceny politycznej i historii – są oczywiste i proste do określenia.
W wyniku II Wojny Światowej utracono znaczną część elit (fizycznie, emigracja) ale co istotniejsze zostały zaszczepione nowe „elity” z nadania obcego mocarstwa. Dla jasności będę je w tekście określał jako jelity. Przeszczep musiał się przyjąć za sprawą przemocy i kolaboracji. Co gorsza mieszanka: jelity + przemoc zaowocowało skarłowaceniem/skundleniem lub zmarginalizowaniem starych nie dobitych elit. I tak do wiekopomnej transformacji roku 1989 rządziły jelity w pierwszym a następnie w kolejnym pokoleniu.
I nie reprezentowały one na pewno polskiej racji stanu i interesu narodowego. Działały one w interesie swoim – co nie jest zarzutem – ale na polecenie i głównie w interesie obcych mocodawców – co jest wielkim zarzutem.
W tym czasie ze względów oczywistych naród nie był w stanie wyłonić elit – mógł wybrać jedną przewodnią jelitę. Natomiast obok głównego nurtu (czyli gnojówki) tworzyły się małe oazy wolnej myśli i dyskusji – nowe elity, jeszcze bez wpływu na bieżącą politykę. W chwilach przełomowych miały pewien wpływ na zachowania społeczne.
Nadszedł pamiętny rok 1989. Po "transformacji" z gen. Kiszczakiem w tle, stare jelity zadbały o kontynuowanie władzy i o kontrolę mediów. Społeczeństwo nie potrafiło wyłonić elity propaństwowej dbającej o ich interesy, elity nie związanej ze starym systemem. Elita będąca poza układem magdalenkowym okazała się być słaba, jej głos, jej oddziaływanie było nieistotne w budowaniu świadomości narodowej.
Podsumowując – cofanie się Polaków do stanu przed narodowego jest wynikiem długiego, systematycznego działania jego jelit realizujących obce interesy. Ten proces trwa i obecnie – metody jakie są stosowane próbowałem opisać w http://piko.salon24.pl/442754,jak-jest-i-dlaczego. Jedną z nich jest na przykład wbicie społeczeństwu do głowy stereotypu „polityka to brudna sprawa”, „nie róbmy polityki budujmy mosty” – skutek: większość nie chce się zastanawiać nad takimi pojęciami jak państwo, naród, interes narodowy, racja stanu, niepodległość, suwerenność, system polityczny, wolność. Wybierają tego kto więcej obieca lub mniej zohydzonego przez media.
Podczas ostatnich wyborów parlamentarnych w Krakowie wybrano Bogdana Klicha i pana/panią Grodzką. Jest to świetna ilustracja tego o czym piszę. Jakie społeczeństwo, takie jelity.
PS.
W okresie zaborów byliśmy narodem pomimo braku państwowości. Były elity które wyrażały interes narodowy, skupiały społeczeństwo wokół idei, że Polska jest wartością o którą warto zabiegać.
Obecnie mamy bełkot, który wdrukował ludziom, że biurokratyczny koszmarek EU to Europa, że nie ma interesów narodowych, że suwerenność to przestarzałe pojęcie. Tylko że Francuzi jeżdżą francuskimi samochodami, Niemcy niemieckimi, itd.
Mówi się że Naród to my, nasi przodkowie i nasi następcy. Jaki los swoimi wyborami zgotowaliśmy naszym dzieciom i wnukom?