HYDE PARK
Like

A jednak warto iść na eurogłosowanie

22/05/2014
1043 Wyświetlenia
10 Komentarze
5 minut czytania
A jednak warto iść na eurogłosowanie

Wszyscy, niemal jak jeden mąż i jedna żona, ekscytują się wyborami do Europarlamentu, ale prawie nikt nie wie, jakie kompetencje i jakie narzędzia do kształtowania polityki będą mieli nowo wybrani przedstawiciele ludu pracującego europejskich miast, wsi i przysiółków. Objaśniam zatem: praktycznie zerowe, ale – i tu UWAGA! – po raz pierwszy w unijnej historii idąc do urn będziemy mogli wpłynąć nie tylko na to komu przypadną gigantyczne pieniądze z tytułu diet ale również zdecydujemy kto dostanie rzeczywistą władzę czyli zostanie przewodniczącym Komisji Europejskiej, kontynentalnym capo di tutti capi, szefem wszystkich szefów.

0


 

 

Bezpośrednio go co prawda nie wybierzemy, ale możemy zdrowo pomieszać szyki głównym europejskim rozgrywającym, czyli partii ludowej i socjalistom, którzy chcą na ten stołek wepchnąć swojego człowieka – ludowcy (do których należy Platforma Obywatelska) Jean-Claude Junckera, socjaliści (zaszczyceni obecnością w swoich szeregach SLD de domo PZPR) Martina Schulza. Pozostali kandydaci nie mają właściwie znaczenia, jednak już tych dwóch panów wystarczy by wyborca o konserwatywno liberalnych poglądach dostał ataku drgawek i swędzenia pod czaszką. Ten pierwszy, choć mieni się chadekiem, jest socjalistą wierzącym w gospodarkę regulowaną centralnie z Brukseli (wprowadzenie w życie jego pomysłu na ogólnoeuropejską płacę minimalną doprowadziłoby do gwałtownego skoku bezrobocia i masowych bankructw przedsiębiorstw w biedniejszych krajach Unii), drugi z kolei jest skrajnym antyklerykałem nawołującym do usuwania z przestrzeni publicznej wszelkich symboli religijnych (wbrew Karcie Praw Podstawowych i innym regulacjom zapewniającym wolność sumienia i wyznania).

 

Ale po raz pierwszy to my, unijni obywatele, możemy wpłynąć na to kto zostanie następcą maoisty Jose Barroso bo (znowu po raz pierwszy) to europosłowie – zgodnie z postanowieniami Traktatu Lizbońskiego – będą go wybierać po uprzednim wskazaniu nominatów przez szefów unijnych państw. Już w związku z tym rozpętał się cyrk bo wieść gruchnęła, że owi szefowie wcale nie chcą nominować nikogo z kandydatów wystawionych przez europarlamentarne frakcje, co wywołało pośród nich oburzenie i groźby. Schulz stwierdził, że „wyłoniony wbrew woli wyborców szef KE na pewno nie uzyska poparcia w Europarlamencie”, a Juncker uznał, że nominat spoza głównego grona byłby „zaprzeczeniem demokracji”. Gadanie dla gadania i pustosłowie, zgodnie ze wspomnianym traktatem z Lizbony szefowie rządów wyłaniając kandydata muszą kierować się wynikami wyborów a te dopiero przed nami – może się przecież zdarzyć (choć obaj panowie zdają się nie brać takiej możliwości pod uwagę), że ani Schulz ani Juncker mandatu nie zdobędą…

 

Wybór szefa KE będzie najważniejszym (a właściwie jedynym) zadaniem naszych nowo wybranych eurodepów – cała reszta to działania fasadowe, nie mające praktycznie żadnego znaczenia i służące jedynie uzasadnieniu wydawania ogromnych (gigantycznych) pieniędzy na utrzymanie tworu zwanego Parlamentem Europejskim, który ma utrzymywać lud Europy w przekonaniu, że Unia jest ciałem demokratycznym. A otóż guzik prawda, nie jest i nawet być nie próbuje. Krótko i zwięźle mówiąc oraz powtarzając się – wybór szefa Rady Komisarzy Ludowych (zwanej dla odróżnienia od swojej niechlubnej poprzedniczki Komisją Europejską) będzie jedynym ważnym i odpowiedzialnym zadaniem, kiedy już tego dokonają będą mogli się spakować i wrócić do swoich żon i dziatek tęskniących w kraju. Nic więcej do roboty w Brukseli mieć nie będą, po co więc narażać rodziny na rozłąkę a podatników na koszty?

 

Ale żeby europosłowie mogli się z tego zadania wywiązać i żebyśmy my potem nie miotali się gnębieni kolejnymi dyrektywami (bo to właśnie dyrektywy KE a nie decyzje Europarlamentu stanowią obowiązujące w Unii prawo) musimy najpierw ich wybrać. Dlatego właśnie rozpoczęte dziś głosowania (jako pierwsi do urn poszli Anglicy i Holendrzy) są tak ważne i dlatego warto zmarnować te pół godzinki z hakiem by udać się do lokalu i wskazać swojego faworyta – a raczej partię, która najbardziej nam odpowiada bo w ordynacji proporcjonalnej to nie my decydujemy o składzie osobowym naszej delegacji. Warto, drodzy moi mili kochani, też z tego powodu by w poniedziałek zobaczyć miny eurokratów niezadowolonych z wyników głosowania…

– – – – – – – – – –

Warto też poczytać Roberta Schumana żeby dowiedzieć się jak wypaczono ideę Unii Europejskiej, która według jej założyciela miała wyglądać zupełnie inaczej…
Dostępna tutaj: Robert Schuman „Dla Europy”

0

Alexander Degrejt

Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.

133 publikacje
29 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758