Bez kategorii
Like

Rozdziobią nas kruki, wrony…

16/01/2013
622 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

Grypa – rządowy piar ze skutkiem śmiertelnym

0


 Gdy te słowa ukażą się w druku, chorych na świńską grypę będzie już kilkaset tysięcy. Kilkanaście tysięcy z nich będzie miało później powikłania, głównie ciężkie zapalenie płuc. Część umrze. Zapewne kilka tysięcy. Statystyka zgonów GUS za rok 2013 wykaże ich skokowy wzrost. Tyle że liczby wzrosną nie w rubryce „zgony z powodu grypy”, lecz „z powodu niewydolności oddechowej” lub „chorób układu krążenia”.

 
Wydawało się, że możemy już zapomnieć o epidemii świńskiej grypy sprzed trzech lat. Tymczasem śmiertelna infekcja wróciła pod koniec ubiegłego roku. Tylko w pierwszym tygodniu stycznia zarejestrowano rekordowy wzrost – aż 135 tys. nowych zachorowań. Przepełnione są przychodnie i szpitalne Oddziały Intensywnej Opieki Medycznej. Zaczynają umierać pierwsi zakażeni.
 
Przykrywanie wirusa
 
                              
 
A władze, podobnie jak w czasie poprzedniej epidemii, przekonują, że „nic się nie stało”, bo „grypa jest co roku”.
 
Owszem, jest. Tylko że w innych krajach rządy zwykle walczą z zagrożeniem, starając się, by epidemia miała jak najmniejsze rozmiary, a ofiar śmiertelnych było jak najmniej. Natomiast rząd Donalda Tuska, dbając przede wszystkim o swój wizerunek i notowania, bagatelizuje zagrożenie, fałszuje statystyki i wmawia społeczeństwu, że nie ma się czym przejmować. A tysiące chorych umierają…
 
Trzy lata temu z powodu tego PR-owskiego podejścia do epidemii świńskiej grypy zmarło kilka tysięcy osób. Większość z nich mogłaby żyć do dzisiaj, gdyby nie decyzje ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz i świadome wprowadzanie przez nią w błąd społeczeństwa.
 
Pisaliśmy już o tej sprawie rok temu, ale informacja nie przebiła się wtedy do opinii publicznej. Teraz znamy jeszcze więcej faktów, które to potwierdzają. A być może obecna epidemia, którą władze usiłują podobnie przykrywać propagandowo, doprowadzi społeczeństwo do otrzeźwienia.
 
Wirus nam nie jest straszny?
 
Przypomnijmy najpierw, co wydarzyło się poprzednio. W 2009 r. na wszystkich kontynentach pojawił się nowy wirus grypy, oznaczony symbolem AH1N1. Z początku obawiano się, że jego ofiar mogą być miliony, gdyż był bardzo podobny do wirusa tzw. hiszpanki, która po I wojnie światowej pochłonęła od 50 do 100 mln istnień. Świński wirus okazał się nie aż tak groźny, ma jednak cechy, które czynią go potencjalnie bardzo niebezpiecznym. Wyjątkowo szybko zajmuje bowiem płuca i jeśli nie zastosuje się właściwej terapii, nieodwracalnie je uszkadza. Potem już nie skutkują żadne leki, także antybiotyki. Płuca są tak zamurowane, że nie pomaga nawet respirator i dochodzi do zgonu.
 
Gdy cały świat walczył z zagrożeniem, rząd Donalda Tuska przyjął inną, niestety, jak się miało okazać skuteczną propagandowo linię: postanowił zataić rzeczywistą skalę pandemii. A mając wsparcie większości głównych mediów, mógł liczyć na to, że niewygodnych pytań ani dziennikarskich śledztw nie będzie.
 
Tylko 200 chorych
 
Gdy umierali już pierwsi pacjenci, a zachorowań w rzeczywistości było wiele tysięcy, Minister Kopacz zapewniała bezkarnie w telewizjach, że żadnego zagrożenia nie ma, ponieważ „na grypę AH1N1 choruje 200 osób, słownie dwieście”.
 
Kłamstwo – łatwe do przygwożdżenia, gdyby jakieś media chciały to zrobić – polegało na tym, że minister mówiła o 200 przypadkach, w których wirusa precyzyjnie zidentyfikowano podczas specjalistycznych badań laboratoryjnych. Nie powiedziała natomiast, że u pozostałych tysięcy chorych takich testów po prostu w ogóle nie przeprowadzono.
 
Premier Donald Tusk także osobiście zwracał uwagę na grypę sezonową, a nie świńską. Tymczasem w rzeczywistości nowy wirus odpowiadał za 98 proc. zachorowań w Europie. I nigdzie na naszym kontynencie, poza Polską, władze nie wprowadzały w błąd opinii publicznej, twierdząc, że mamy rzekomo do czynienia ze zwykłą grypą sezonową, jak co roku, więc nie ma się czym przejmować.
 
Oczywiście tak nie mogło być i nie było. Pandemia nie ominęła Polski. Dzisiaj wiemy, że u nas, podobnie jak w innych krajach, wirus AH1N1 odpowiadał za prawie 100 proc. zachorowań.
 
Ministerstwo dezinformacji
 
Tej podstawowej i niezbędnej wiedzy nie mieli jednak wówczas polscy lekarze, którzy także byli dezinformowani przez władze, podobnie jak całe społeczeństwo. Nie wiedzieli zatem, że w praktyce każdy zagrypiony miał AH1N1. W dodatku Ministerstwo Zdrowia zalecało im stosowanie tradycyjnych, lecz nieskutecznych przy świńskiej grypie terapii, takich jak aspiryna czy paracetamol, i leżenie w domu.
 
Tymczasem wirus AH1N1 ma jeden słaby punkt, który dosyć szybko wykryto: jest wrażliwy na leki antywirusowe. Pod warunkiem jednak, że zaaplikuje się je natychmiast po ujawnieniu choroby. Nie można zatem było czekać na jej rozwój, jak wynikało z zaleceń ministerstwa.
 
Natomiast wczesne leczenie przeciwwirusowe skracało infekcję, obniżało ryzyko powikłań i ograniczało zarażanie kolejnych osób, a zatem i rozmiary epidemii. Większość lekarzy, wprowadzana w błąd przez rząd, nie wiedząc, że świński wirus dominuje, rzadko jednak stosowała tę terapię. Zbyt rzadkie i późne włączanie leczenia przeciwwirusowego stało się powodem znacznego zwiększenia liczby zgonów.
 
Oczywiście rząd miał prawo przyjąć takie zalecenia. Wiedząc np., że leków antywirusowych jest zbyt mało wobec ogromnej liczby zachorowań, mógł ogłosić decyzję, że należy leczyć tylko najciężej chorych i najbardziej zagrożonych. Powinien to jednak wyjaśnić i poinformować społeczeństwo o motywach takiej decyzji, o rzeczywistej sytuacji i zagrożeniach. Nie robiąc tego, wziął na siebie odpowiedzialność za stosowanie błędnych terapii, które prowadziły do znacznego zwiększenia śmiertelności.
 
Władze nie zadbały również o implementację międzynarodowych zaleceń jak najszybszego leczenia przeciwwirusowego, zwłaszcza w grupach ryzyka. Zignorowały także w instrukcjach dla lekarzy w pierwszym okresie trwania pandemii fakt, że leki antywirusowe są skuteczne tylko, jeśli zostaną podane w ciągu 48 godzin od początku objawów.
 
Brytyjski wzór
 
Nie przygotowano zatem lekarzy do rozpoznawania i walki z nową grypą. A w jaki sposób można to było skutecznie zrobić, pokazuje przykład Wielkiej Brytanii. Ministerstwo powinno, tak jak zrobiono to w Londynie, uprzedzić lekarzy, że prawie wszystkie przypadki będą grypą świńską. System walki z pandemią opierał się tam w konsekwencji na zasadzie treat all (leczyć wszystkich) zamiast at risk (czyli tylko z grup ryzyka). Aby otrzymać w Anglii leki przeciwwirusowe, chory nie musiał nawet chodzić do lekarza – wystarczył telefon. Wydano je tam aż dla 1,1 mln pacjentów i zminimalizowano dzięki temu śmiertelność.
 
U nas natomiast władze stale przedstawiały fałszywy obraz sytuacji, twierdząc, że problemem jest zwykła, a nie „, świńska”, grypa. Wiceminister zdrowia straszył np.: „Tak naprawdę mamy więcej przypadków grypy sezonowej, która przebiega ciężej, jest obarczona wyższą śmiertelnością”. Podobnie wprowadzała w błąd minister Kopacz: „W tej chwili mamy do czynienia przede wszystkim z grypą sezonową i znacznie mniej licznymi przypadkami grypy spowodowanej wirusem AH1N1”.
 
Władze manipulowały więc informacjami, usypiając czujność lekarzy i społeczeństwa, i stwarzając w konsekwencji bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia milionów Polaków.
 
Ewa Kopacz wybrała strategię zaprzeczania istnieniu zagrożenia świńską grypą, czego konsekwencją były błędne wytyczne dla lekarzy. Zamiast zalecać jak najszersze podawanie leków antywirusowych natychmiast po wystąpieniu objawów choroby, ministerialne zalecenia mówiły, aby robić to znacznie rzadziej: dopiero w cięższym przebiegu infekcji i wyłącznie u pacjentów z grup wysokiego ryzyka.
 
W rezultacie, jak później zbadano, polscy pacjenci, którzy zmarli na grypę, mieli włączane leczenie zbyt późno, zdecydowanie później niż np. w Niemczech.
 
Kosztowna propaganda
 
Oficjalnie stwierdzono 181 zgonów z powodu grypy. Zatajono jednak przed społeczeństwem fakt, że wielokrotnie więcej osób zmarło wskutek powikłań pogrypowych, podając w statystykach jako przyczynę ich śmierci np. niewydolność oddechową.
 
Analiza danych GUS poraża. W latach 2009–2010 wykazują one nagły skok liczby zgonów na choroby układu oddechowego i krążenia. Było ich aż o 14 tys. więcej niż średnio w latach poprzednich. Zapewne znaczna ich część była rezultatem grypy AH1N1. A to znaczy, że rządowa propaganda sukcesu kosztowała nas kilka tysięcy ofiar.
 
Jak podaje lekarz Dariusz Majkowski, który w sprawie wyjaśnienia nieprawidłowości z okresu pandemii współpracował z rzecznikiem praw obywatelskich śp. Januszem Kochanowskim, z badań naukowych wynika, że na świecie śmiertelność z powodu chorób układu oddechowego i krążenia związana z grypą AH1N1 była 15-krotnie wyższa niż ilość zgonów na samą grypę. W Polsce liczba zgonów na grypę wynosiła 181. Gdy przemnożymy ją przez 15, otrzymamy liczbę 2715 ofiar śmiertelnych z powodu pogrypowych powikłań układu oddechowego i krążenia.
 
W rzeczywistości liczba ta musiała być jeszcze wyższa ze względu na częsty brak wczesnego leczenia przeciwwirusowego.
 
Pokazują to wyraźnie np. liczby zgonów z powodu niewydolności oddechowej i zatrzymania oddechu, często powiązanych z AH1N1. Według statystyk angielskich zmarły z tych powodów w czasie epidemii świńskiej grypy 22 osoby. W Polsce według danych GUS było ich… 2006.
 
Zgony spowodowane grypą jako przyczyną wyjściową są zatem zamaskowane w statystykach pod innymi kategoriami. Dlatego m.in. prawda o śmiertelnym żniwie epidemii 2009–2010 nie zaburzyła do dziś wizerunkowego „sukcesu” minister Kopacz i premiera.
 
Rząd PO sprawnie rozegrał zatem poprzednią epidemię pod względem propagandowym. A media utrwaliły mit odważnej minister zdrowia, która jakoby nie ugięła się pod presją zachłannych koncernów farmaceutycznych, które wymyśliły epidemię, aby zarobić miliony euro. Do dziś większość Polaków jest przekonana, że żadnego śmiertelnego wirusa nie było.
 
Fakt, że pierwsza pandemia grypy w XXI wieku okazała się łagodniejsza, niż oczekiwano, nie może jednak usprawiedliwiać rządu. Wielu spośród tych tysięcy zgonów można było uniknąć.
http://niezalezna.pl/37295-grypa-rzadowy-piar-ze-skutkiem-smiertelnym
 
Rozdziobią nas kruki, wrony a nasze trupy rozwłóczą bezpańskie psy, bo nie zdążą nas pochować. Czyżby to były celowe działania aby zgodnie z żądaniem UE zostało nas polaków 18 mln ???
 
0

lancelot

"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyœść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśœmy nie stroną zaczepną, a obronną!". /Józef Mackiewicz dla mieniących się antykomunistami/

915 publikacje
228 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758